|
Niektórzy z was zapewne zmarszczą się na
sam widok plakatu z filmu: oto znów straszy nas z niego długowłosy duch
skrzywdzonej przez życie kobiety. Nie do końca jest to prawda, bo film
„Kuchisake-onna” bazuje dla odmiany na legendzie, obecnej w japońskim
folklorze tak samo silnie, jak w naszym jest obecna Czarna Wołga, Czarny Lud
czy duchy z opuszczonych domów. Co ciekawe Kuchisake-onna, czyli w wolnym
tłumaczeniu „kobieta o rozciętych ustach” co jakiś czas powraca do
świadomości Japończyków jako tzw. „legenda miejska”, a więc coś, w co niby
nikt nie wierzy, ale jednak w każdym budzi jakiś niepokój. W dużym skrócie
legenda o Kuchisake-onna to historia próżnej kobiety, którą okaleczył
zazdrosny mąż, ale twórcy filmu zmienili nieco historię Kuchisake, aby nadać
jej bardziej tragiczną wymowę.
Oto mamy niewielkie, prowincjonalne
miasteczko, w którym krąży plotka o upiorze, odpowiadającemu opisem
legendarnej Kuchisake. Zaczynają znikać i ginąć dzieci. Dwoje młodych
nauczycieli z miejscowej szkoły: Kyoko i Noboru próbują rozwikłać tajemnicę
upiora i położyć kres jego morderczemu procederowi. Jak to zwykle bywa w
filmach z Dalekiego Wschodu, okazuje się, że jednego z bohaterów i zjawę
łączy tragiczna przeszłość…
Bardzo ciekawie wypadła według mnie postać
tytułowej Kuchisake – zarówno od strony wizualnej jak i psychologicznej.
Ubrana w zwyczajny płaszcz, skromne buty i maskę chirurgiczną, z ogromnymi
nożycami w ręku, długimi włosami w nieładzie i martwymi oczyma jest jakby
hybrydą psychopatycznego mordercy i żądnego zemsty upiora. W całym swoim
tragizmie jest postacią smutną raczej niż straszną, nawet w scenach, gdy
zdejmuje maskę ukazując swoje rozprute od ucha do ucha usta widz ma
wrażenie, że raczej skarży się niż straszy.

Plusem filmu jest także przełamanie
charakterystycznego dla Zachodu tabu na ukazywanie w filmach przemocy
dziecięcej. Ofiary Kuchisake-onna nie zyskują ulgi ze względu na swój wiek i
chociaż sceny morderstw nie są ukazywane bezpośrednio, to i tak szokują
europejskiego odbiorcę. Bardzo duży nacisk reżyser położył na problem
trudnych relacji rodzic-dziecko, co zresztą uczynił sednem całej historii –
Kuchisake to niestabilna psychicznie, nieszczęśliwa matka, która znęcała się
nad swoimi dziećmi jeszcze za życia i kontynuując swój proceder po śmierci,
już jako upiór.
Ciekawą rzeczą, którą lubię w klasycznych
azjatyckich horrorach jest brak wciskania widzowi racjonalnego wytłumaczenia
za wszelką cenę. Rodzime kino przyzwyczaiło nas do tego, że my pytamy,
reżyser odpowiada, nierzadko jeszcze zdąży z odpowiedzią zanim my pomyślimy
pytanie. W kręgu kulturowym Dalekiego Wschodu nie ma nachalnej empirii,
racjonalizmu z jego wiecznym żądaniem wyjaśnień, toteż i filmy z tego kręgu
są trudne w odbiorze, jakby niekompletne. To, co dla nas jest dziurami w
scenariuszu dla Japończyka czy Koreańczyka jest tajemnicą, fenomenem, który
tłumaczy się sam przez swoje istnienie. To co dla nas jest nużące dla nich
jest przyjętym w ich kręgu kulturowym sposobem na budowanie napięcia.
Dlaczego zjawa z „Shutter” siedziała swojemu dawnemu ukochanemu na barkach?
Dlaczego duch zamordowanej kobiety z „Grudge” szuka zemsty na każdym, kto
się nawinie? Dlaczego Kuchisake tak długo zwleka przed zadaniem śmiertelnego
ciosu swoimi straszliwymi nożycami? Takie pytania można by mnożyć, tylko po
co. Dalekowschodnie kino zasługuje na to, by odbierać je zgodnie z
tradycjami, z których się wywodzi i tak też należy oglądać
„Kuchisake-onna”. Według mnie jest to film interesujący i ciekawy,
aczkolwiek fani oczekujący czegoś w stylu „Shutter” czy mocnego japońskiego
slashera z pewnością poczują się zawiedzeni.

|
::PLUSY::
+ ciekawie ukazana
postać z japońskiego folkloru
+ charakterystyczny dla japońskiego kina brak doszukiwania się na
siłę racjonalnych wytłumaczeń
+ przełamanie wiecznie obecnego w kulturze Zachodu mitu dobrej
matki i nietykalnych dzieci
+ zakończenie
::MINUSY::
- momentami nużący
- fabuła nie zawsze jest spójna dla europejskiego odbiorcy
- dziwaczne zachowanie ducha
- brak „jump scenes”
::OCENA FILMU::
8/10 |

|
|
|
AUTOR:
MEOW |
|
|