SPIS WEDŁUG TYTUŁÓW ORYGINALNYCH

0-99A  B  C  D  E  F  G  H  I  J  K  L  Ł  M  N  O  P  Q  R  S   U  V  W  X  Y  Z  Ż  Ź


 



 

STRANGERS, THE



 

 

::TYTUŁ POLSKI::
Nieznajomi

::REŻYSERIA::
Bryan Bertino

::SCENARIUSZ::
Bryan Bertino

::MUZYKA::
tomandandy

::OBSADA::
Liv Tyler, Scott Speedman...

::KRAJ::
USA

::ROK::
 2008

::CZAS TRWANIA::
90 min.


 
 

Wróciłem z niewielkiego niebytu. Nie był ani za ciasny, ani za szeroki, do tego taki w sam raz, czyli nie za krótki i nie za długi. Dlatego też, skoro to mój „pierwszy raz” od niepamiętnych czasów, ta recenzja będzie inna. Nie będę pisał o fabule, aktorach, reżyserze. Ani o scenariuszu, muzyce, efektach. Pominę generalnie to, o czym zawsze piszę. Zastanawiacie się pewnie, czy w ogóle postawię na jakiegokolwiek konia? Jeśli chcecie wiedzieć na jakiego to zapraszam, w końcu hazard to też życie.

  

„Strangers” czyli „Nieznajomi”. Z pewną dozą nieufności podszedłem do konsumpcji tego tworu. Najpierw pełny niewiary rozpakowałem sreberko, by ujrzeć wewnątrz przepyszną czekoladkę. Wprawdzie jakiś niczemu winny robaczek zakręcił się wokół karmelu, ale jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Nie jestem może koneserem słodkości, ale do smakosza już mam blisko więc czym prędzej zacząłem pałaszować zawartość, by po chwili trawienia oddać to, co poczułem.

  

Film okazał się sprawnym i interesującym straszydłem. Klimatem nie odbiegającym od najlepszych filmów pełnych suspensu i nieopisanej grozy (np. pierwsze 30 minut w „Znakach”, wybrane fragmenty z wszystkich filmów Roba Zombie lub też kawałki nowej „Teksańskiej...”). Ja, tak jak smakosz, zwróciłem szczególną uwagę na aspekty najmilsze dla mych kubków smakowych i podniebienia. Chrupałem powoli i z namiętnością, której nie czułem od czasów pierwszych filmów pana Zombie. Po spałaszowaniu zawartości poczułem wyraźne zadowolenie. Ale czy było coś jeszcze?

  

Od dobrego ciacha oczekuje przede wszystkim, że pomimo tego, iż otrzymuje komunikat na opakowaniu z czym owo ciacho jest np. z orzechami, z kokosem itp. to owo ciacho zaskoczy mnie jakąś nienazwaną poezją smaku. Z „Nieznajomymi” dokładnie tak jest. Mimo, iż spodziewałem się pewnym rozwiązań; że schemat był i przewidywalność do bólu (a raczej nieuchronność tego, co ma nadejść), to przez całe 77 minut seansu (co za niewielkie ciacho-nie cierpię małych ciastek J) siedziałem lekko wbity w fotel i nerwowo zerkałem na sąsiedztwo. To cieszy, że są jeszcze takie filmy. Wprawdzie kilka motywów nieodparcie kojarzy się z francuskim „Ils” ale skoro czerpać wzory to czemu nie od najlepszych?! Za to właśnie polubiłem obraz „Strangers”. Dygoczący obraz, dwójka „dramatis personale”, zagrożenie gdzieś w tle. I do tego ten prosty i zarazem upiorny motyw działania tytułowych nieznajomych. Motywacji oprawców wprawdzie możemy się tylko domyślać ale to wystarczy, by oblał nas zimny potem i byśmy uwierzyli, że tak mogło rzeczywiście być.

  

Zdecydowanie najmocniejszym punktem filmu są owi nieznajomi. Zawsze gdzieś w tle, czyhający w mroku, za kotarą, w garażu. Do tego do samego końca anonimowi. Z zimnym wyrachowaniem drzemiącym w ich sylwetkach. Bez twarzy. W maskach. W finale przez chwilę mamy wrażenie, że zaraz odkryją przed nami swoją tożsamość ale... No cóż, ciacho było przepyszne. Z wyjątkowym nadzieniem, którego nie jestem w stanie nazwać. Znam ten smak ale... Wiecie jak to jest kiedy dzwoni ale nie wiemy gdzie? Takie uczucie tkwi zaszczepili we mnie „Nieznajomi”. Czuję, że gdzieś ich widziałem. Albo, co gorsza, właśnie ich wypatruje.



 

::PLUSY::
+ Aktorzy
+ Klimat
+ Maski
+ Groza
+ Motyw

::MINUSY::
- Zupełnie niepotrzebny początek z wątkiem „prawdy” na ekranie
- Trochę pachnie „Ils”

::OCENA FILMU::
8/10



 

   

AUTOR: SZEWSKI