SPIS WEDŁUG TYTUŁÓW ORYGINALNYCH

0-99A  B  C  D  E  F  G  H  I  J  K  L  Ł  M  N  O  P  Q  R  S   U  V  W  X  Y  Z  Ż  Ź


 



 

TICKS



 

 

::TYTUŁ POLSKI::
Kleszcze

::REŻYSERIA::
Tony Randel

::SCENARIUSZ::
Brent V.Friedman

::MUZYKA::
Christopher L. Stone

::OBSADA::
Rosalind Allen, Ami Dolenz, Seth Green...

::KRAJ::
USA

::ROK::
1983

::CZAS TRWANIA::
85 min.


 
 

Filmów z rodzaju animal–attack, w których różne odmiany owadów atakują ludzi nakręcono tak wiele, że w zasadzie trudno jest odnaleźć pozycję godną uwagi. Były już pająki, pszczoły, szarańcza a nawet olbrzymich rozmiarów karaluchy. Reżyser Tony Randel poszedł jednak krok dalej i stworzył obraz z kleszczami w roli głównej. Te niewielkie pajęczaki budzące powszechny strach i respekt żywią się krwią swoich ofiar. Na domiar złego często, są nosicielami groźnych chorób jak borelioza, czy kleszczowe zapalenie mózgu. Jeśli dodatkowo na potrzeby filmu twórcy powiększają te pasożyty do rozmiarów piłki nożnej, to efekt powinien zainteresować każdego wielbiciela kina z nurtu animal-attack.

  

Fabuła produkcji obraca się wokół grupki trudnej młodzieży, która w ramach terapii i z potrzeby odreagowania stresów dnia codziennego przyjeżdża wraz z opiekunami do domku na wsi. Czas spędzają na leniuchowaniu, łowieniu ryb i przechadzkach po lesie. Sielanka kończy się, kiedy spotykają miejscowych handlarzy narkotyków. Sterydy, którymi dealerzy użyźniają uprawy marihuany dostają się przypadkiem do kokonu z gniazdem kleszczy. Na efekty mutacji pasożyta nie trzeba długo czekać. Rozprzestrzenia się w zastraszającym tempie, wykluwając z ogromnych jaj – kokonów rozsianych po całej okolicy.

  

Czego oczekuje przeciętny widz sięgając po tego typu filmy? Ciekawej, choć przewidywalnej fabuły stopniującej napięcie, aż do kulminacyjnej, finałowej sceny. Grupki nieświadomych zagrożenia ludzi, którzy powoli odkrywają koszmarną tajemnicę. Atmosfery osaczenia, przerażenia i walki o przetrwanie z przeważającymi siłami napastnika, czyhającego za każdym rogiem. A przede wszystkim, półtorej godziny wciągającej i niczym nieskrępowanej rozrywki (co inni interpretują jako – szarym komórkom wstęp wzbroniony lub zakaz używania mózgu). Czy kleszcze spełniają te podstawowe kryteria? Przykro to stwierdzić, ale niezły pomysł na ciekawy monster-movie został zupełnie zaprzepaszczony. Jedynym atutem filmu są nienajgorzej wykonane efekty specjalne. Postacie pajęczaków jak i metody, jakimi zabijają kolejnych bohaterów zadowolą nawet najbardziej wybrednych wielbicieli gore. Nie zabraknie scen wgryzania się pasożyta w skórę oraz składania jaj w ofierze. Pajęczaki biegają i spadają z wysokości na niczego niespodziewających się wycieczkowiczów.

  

Fabuła jak we wszystkich tego typu filmach nie wykracza poza ograny aż do bólu szablon. Aż prosi się o ciekawsze rozwinięcie wątków dotyczących powstania ogromnych kleszczy. Możemy liczyć na typowe w takich produkcjach elementy jak: konflikt między członkami grupy, dwójka złych handlarzy terroryzujących okolicę i pająki bezwzględnie atakujące każdą napotkaną osobę. Samo zakończenie również jest sztampowe i zupełnie bez polotu. Jak nietrudno przewidzieć, jeden z bohaterów przeobraża się w kleszcza mutanta wielkości krowy i atakuje pozostałych członków wycieczki. Te same motywy, dużo wcześniej wykorzystywane były w kultowych już pozycjach animal-attack jak pająki, czy Crittersi jednak z jakże lepszym wykonaniem.   Aktorzy, chociaż reprezentujący żelazną grupę stałych bywalców filmów klasy B zupełnie się nie popisali. Może efekty specjalne pochłonęły cały budżet filmu i zabrakło pieniędzy na gaże? Trudno wczuć się w klimat osaczenia i wszechogarniającego zagrożenia o ile takowe w ogóle istnieją. Postacie odgrywane przez aktorów są zupełnie puste i jednowymiarowe, brak w nich życia. Wszystkie sceny zagrane są identycznie. Dialogi są sztuczne i nieprzekonywujące a wszystkie wydarzenia są jakby na siłę wywoływane przez scenarzystów i reżysera, aby jakoś w bólach dobrnąć do końca. Niby ktoś ginie, groźne pajęczaki mordują i pożerają swoje ofiary, jednak całość ogląda się bez przekonania będąc tylko biernym odbiorcą dziejących się na ekranie scen.

  

Muzyka poza faktem, że istnieje nie wnosi do filmu żadnych pozytywnych aspektów. Może w takim obrazie sam fakt, że nie przeszkadza w odbiorze już jest plusem, jednak nie tego oczekuje od rasowego horroru wymagający widz. Finał obrazu jest fatalny, rozgrywa się zbyt szybko i nie posiada żadnego zaskoczenia, jakby reżysera gonił termin zakończenia zdjęć, ograniczał niski budżet a może po prostu ze scenarzysty nie udało się wykrzesać niczego lepszego. W zasadzie od czasu pojawienia się ogromnego kleszcza mijają może trzy minuty do końcowych napisów. A gdzie napięcie, atmosfera, możliwość rozkoszowania się kulminacyjną sceną? Jedyne, co powoduje, że film można obejrzeć do końca to dobrze wykonane efekty gore. Jaja kleszczy oblepione śluzem, szybko biegające stworzenia atakujące w grupach, efektownie rozbryzgujące się, kiedy je nadepnąć lub przypalić. Gdyby nie te elementy filmu zupełnie nie byłoby, na czym zawiesić oka. Ciekawie zostały wykonane biegające kleszcze. Specjaliści od efektów jako jedyni w całej ekipie realizacyjnej stanęli na wysokości zadania.

  

Kleszcze to nieodżałowana strata cennego czasu, podczas którego można byłoby zrobić wiele znacznie bardzie pożytecznych czynności. Produkcję mogę polecić jedynie osobom, które chciałyby zmarnować półtorej godziny a co więcej poszukują horroru z kleszczami w roli głównej. Niestety innych pozycji tego typu na rynku po prostu nie ma. Gdyby stare porzekadło „na bezrybiu i rak ryba” dopasować do tego filmu brzmiałoby ono „na bezrybiu i słoń ryba”.



 

::PLUSY::
+ Efekty gore
+ Wykonanie kleszczy

::MINUSY::
- Słabe aktorstwo
- Brak klimatu
- Naiwna fabuła
- Zakończeniee

::OCENA FILMU::
2/10



 

   

AUTOR: WOJCIECH KULAWSKI