|
Ash wraz z przyjaciółmi postanowił spędzić weekend poza miastem - w
wynajętej małej chatce. Podczas gdy Scotty i Mary umilają sobie czas
słuchaniem muzyki i grą w karty - Bruce i Elly wyruszyli na romantyczny
spacer po lesie. Młodzieniec chciał sprawić, by dziewczyna bardziej się
do niego przymilała, podczas pikniku na polanie pośrodku lasu - więc
opowiedział jej miejscową legendę. Podobno w tamtejszym lesie znajduję
się stary indiański cmentarz, a spokoju dusz poległych wojowników
strzeże zły duch. Ellen wybucha śmiechem - ignorując historyjkę Asha,
wiec ten przy najbliższej okazji rozkopuje jeden ze znalezionych grobów
i wyjmuje z niego różne rekwizyty... otwierając tym samym puszkę pandory.
Dziewczyna zasypia na kocu, a gdy wybudza się z popołudniowej drzemki
zauważa, że nie ma przy niej adoratora. Ellen czuje się jakoś dziwnie i
niepewnie sama w środku starego lasu. Postanawia więc wrócić do
przyjaciół. Niespodziewanie zaatakował ją Ash, który po "zainfekowaniu
złem" bardziej odtąd przypomina zombii niż człowieka. Monstrum goni
nastolatkę aż do samego domu, gdzie wybawieniem dla dziewczyny okazuje
się Scotty. Tylko czy na długo?

Pytanie jakże zasadne. Cały film trwa 30 minut i jest w 100% amatorski. "Within
the woods" to prequel do kultowego "Dead evil", ale polecam go tylko fanom
trylogii martwego zła. Produkcja Raimiego i Campbella miała na celu zdobycie
środków na nakręcenie I części "Dead Evil", ale z prostego względu, że obaj
panowie zmontowali ścieżkę dźwiękową z nie swoich filmów, przez co nie dość,
że nie zarobili ani grosza - to musieli jeszcze dopłacić do tego interesu.
Jednak idea pozostała i po latach udało się nakręcić bardziej ambitny film.
Sięgnąłem po tą pozycję zaciekawiony pewną recenzją, gdzie jej autor
wskazywał na specyficzny klimat filmu i że po ciężkich 30 minutach da się
zauważyć zalążek talentu Sama Raimiego. Czy rzeczywiście? Może się nie znam
- przyznaję, że nie oglądałem zbyt wielu amatorskich filmów z lat 7o-tych,
ale ciekawie oglądało się ten film.

Po
pierwsze można zobaczyć Bruce'a Campbella w roli zombii, po drugie można
samemu ocenić, jak daleko od powstania scenariusza do zrealizowania dobrego
filmu, po trzecie faktycznie dało się naprawdę poczuć specyficzny klimat
filmu, którego tak bardzo brakuje w dzisiejszych hollywoodzkich
superprodukcjach. Ocena filmu nie może być wysoka, bo ledwo dało się go
obejrzeć (ujęcia z perspektywy były wyraźne, ale zbliżenia beznadziejnej
jakości), ale kilka scen jest znamiennych dla trylogii "Dead evil" jak
choćby słynny efekt poruszania się "zła" po lesie, ćwiartowanie zombii,
które i tak ożyje w scenie kulminacyjnej - więc warto to zobaczyć.
 |
::PLUSY::
+ dobry klimat,
+ udana produkcja biorąc pod uwagę, że film nakręcono w 1 weekend
przy minimalnych
nakładach finansowych, ciekawy pomysł (efekt poruszania się "zła" po
lesie)
::MINUSY::
-
Bardzo słaba jakość obrazu i
dźwięku,
- słaby realizm krwawych scen,
- niestarannie dobrane plenery,
- dialogi okrojone do minimum
::OCENA FILMU::
2/10
|
 |
|
|
AUTOR:
ANDRE |
|
|