Przyznam, że z niecierpliwością czekałam na
kolejny film tajlandzkiego duetu reżyserskiego, twórców horroru „Shutter”,
który spotkał się z ogromnym uznaniem fanów horroru i nadał nowy wymiar
gatunkowi „Asian horror”. I nie zawiodłam się absolutnie.

„Alone” to historia dwojga młodych ludzi: Pim
i Vee, w których życie wkrada się nagle traumatyczna przeszłość Pim,
rozdzielonej wiele lat wcześniej ze swoją siostrą – syjamską bliźniaczką.
Duch siostry nawiedza Pim, zmieniając jej życie w koszmar i zmuszając do
rozliczenia się z mroczną przeszłością obu sióstr.

Fabuła filmu jest bardzo sprawnie
skonstruowana, balansując na granicy między przewrotną, mroczną „ghost
story” a ciężkim, zagmatwanym filmem psychologicznym. Skomplikowane i
burzliwe relacje między siostrami, ewoluujące od miłości i obietnic bycia
razem aż do śmierci przez konflikty i zazdrość aż do tragicznego finału są
ukazane we wspomnieniach bohaterki, która stopniowo popada w obłęd, widząc
wszędzie ducha siostry. Straszliwa tajemnica, która wychodzi na jaw na
koniec filmu umiejętnie spaja wszelkie niedopowiedzenia i aluzje w
poruszającą całość, tworząc świetnie opowiedzianą, mroczną historię o
nienawiście, zdradzie i poszukiwaniu sprawiedliwości. Warto dodać, że
aktorzy odtwarzający bohaterów świetnie ukazali wewnętrzne sprzeczności
tkwiące w obojgu i przemianę, jaka towarzyszy ich uczuciu.
Co niektórych może rozczarować fakt, że „Alone”
nie dorównuje swojemu poprzednikowi pod względem „straszności”. Owszem, jest
klimatyczny, posiada indentycznie mroczną, gęstą atmosferę, pełną luster,
cieni, półmroku i lęku, ale znacznie mniej tu „jump scenes” i manifestacji
obecności zjawy, która raczej działa psychologicznie niż fizycznie,
zmuszając swoją siostrę do stawienia czoła przeszłości. To nie jest typowy
mściwy duch z azjatyckiego filmu, lecz pewnego rodzaju złe wspomnienie,
krwawa plama na rękach, której nie można zmyć, odbicie w lustrze, które
widzi się kątem oka… Nie wszystkim taki sposób straszenia może przypaść do
gustu.
Podsumowując, „Alone” umacnia pozycję
tajlandzkiego kina pośród horrorów najwyższej klasy. Posiada niepowtarzalny
klimat, podobnie jak swój poprzednik, do tego pomysłową, ciekawą fabułę i
może się poszczycić naprawdę świetnym wykonaniem od strony technicznej.
Ponadto, podobnie jak „Shutter” nie jest trudny w odbiorze dla widza
europejskiego, co również jest dużym plusem. Polecam z czystym sumieniem, na
pewno się nie zawiedziecie!