|
Kiedy
zobaczyłem ten tytuł pomyślałem: FAJNIE, KOLEJNY FILM O ZOMBIE, a że żywe trupy
bardzo lubię zainteresowałem się tą produkcją. Gdy ktoś puści wymowne hasło
AZJATYCKI HORROR, jest to dobra rekomendacja danego filmu, od razu na myśl
przychodzi nam RING, GRUDGE, DARK WATER, SHUTTER itp., lecz BIOZOMBIE jest
świetnym przykładem, że u Azjatów też może powstać syfek, dodatkowo tak
tragiczny, że w mojej prywatnej liście jest w pierwszej trójce najgorszych
horrorów jakie znam.
Główni
bohaterowie to para nieudaczników i zgrywusów. Potrącają oni faceta mającego
przy sobie pojemnik z płynem zamieniającym w zombie, para naszych błaznów daje
do wypicia ów płyn ofierze wypadku i w bagażniku zawożą go do centrum
handlowego, tam oczywiście zaczyna się masakra. Czuję tu inspiracje Świtem
żywych trupów tyle, że w humorystycznym wydaniu, bo BIOZOMBIE to komedio-horror
i jako takie połączenie sprawdza się rewelacyjnie, ponieważ przeraża mnie a
zarazem śmieszy bezdenna głupota twórców…
Aktorstwo…
tragedia. Kwestie, gesty i po prostu cała gra aktorów jest sztuczna jak cycki
Pameli A. Same zombie prezentują się średnio, ale najgorszą bolączką jest ich
zachowanie (nie będę podawać przykładów, bo chcę to wyrzucić z pamięci…). Dźwięk
też koszmar, beznadziejny amerykański dubbing i słaba oryginalna ścieżka
muzyczna, tzn. według mnie słaba, bo może ktoś lubi azjatyckie disco polo.
Wszystkim,
którzy myślą o oglądnięciu tego filmu nawet „dla jaj’’ odradzam, Biozombie to
strata czasu. Choć na zakończenie chcę znaleźć przynajmniej JEDNĄ zaletę, moje
wysiłki nic nie dają. Recenzje traktujcie jako przestrogę osoby, która straciła
godzinę i 34 minuty swego cennego życia na to dziadostwo…
ZOBACZ RÓWNIEŻ

DVD |

CIEKAWOSTKI |

KSIĄŻKI |

SYLWETKI |

MUZYKA |

DOWNLOAD |
AUTOR:
UNKNOWN |
|