"Body Bags" to trzy
około półgodzinne historyjki. Historia nr 1: Gas Station - Pewna
kobieta dostaje posadę kasjerki na stacji Benzynowej. Pech chce, że
zaczyna od nocnej zmiany, podczas której zaczynają się dziać dziwne
rzeczy… Historia nr 2: Hair (Włosy) - Opowiada historię
człowieka, który łysiejąc przechodzi frustrację i chce za wszelką
cenę odzyskać swoje włosy, ma mu w tym pomóc tajemniczy eksperyment…
Historia nr 3: Eye (Oko) - Sławny Baseballista, śpiesząc do
ciężarnej żony, ulega wypadkowi samochodowemu, w wyniku którego
traci oko. Wydaje się, że wszystko jest stracone, jednak lekarz
proponuje wstawienie innego, zdrowego oka. Zdesperowany sportowiec
zgadza się na przeszczep, nie zdaje sobie jednak sprawy, do kogo
oko
należało i jakich wydarzeń było świadkiem…
Po film "Body Bags"
sięgnąłem z niechęcią. Jedyne, co mnie mnie przekonało do
oglądnięcia, to nazwiska reżyserów. Przypuszczałem jednak, że film
jest słaby i cóż nie pomyliłem się. Pierwsza część klimatu
wprawdzie nie posiada za grosz, ale jest w niej coś, co pozwala ją
strawić. Druga historia jest nudna, można przy niej zasnąć. Nie ma
ona właściwie nic z horroru, oglądanie tej historii jest najcięższym
przeżyciem dla widza. Historia 3 jest nie pozwala widzowi wczuć się
w atmosferę grozy, pewne elementy zaskakują, układając się w
całokształt... Jednak koniec jest banalny...
Oprócz
wspomnianych historyjek film ma przerywniki, w których ukazuje się
gospodarz całego show – łudząco podobny do zmumifikowanej postaci z
"Opowieści Z Krypty" – pracownik kostnicy (przynajmniej odnoszę
takie wrażenie podczas seansu) są to najlepsze momenty filmu, który
jest banalny, niskiej jakości fabułą i gra aktorów śmieszy. Na
wyróżnienie zasługuje muzyka Johna Carpentera (jak zawsze świetna).
Film mogę polecić jedynie miłośnikom "Opowieści z Krypty" i "Creepshow",
choć z góry uprzedzam, że "Body Bags" jest nie dorównuje wyżej
wymienionym.