Grupka zżytych ze sobą przyjaciół organizuje noc Halloween’ową na
terenie starego i opuszczonego szpitala, gdzie nikt nie zaglądał
przez lata. Na miejscu okazuje się, że wszystko jest w opłakanym
stanie. Jednak nie zraża to młodzieży do wejścia w głąb
zdewastowanego budynku, by się zabawić. Chcą miło spędzić czas w swoim
towarzystwie. Po pewnym czasie okazuje się, że nie są sami. Jest
jeszcze ktoś lub coś. Jak najszybciej muszą się stamtąd wydostać, by
nie pozostać tam na wieki. Z pozoru łatwo wyglądająca droga ucieczki
staje się dla nich koszmarem…
Na rynku filmowym
możemy spotkać bardzo dużą gamę produkcji opisujących celtyckie
święto Halloween. Jednak po raz pierwszy mamy przyjemność wybrać się
w głąb starego szpitala w Halloween, gdzie nie zabija seryjny
morderca ani inna realistyczna postać, tylko zjawa pacjenta, który
stracił życie przed laty. W owym budynku dochodzi do niewyjaśnionych
zdarzeń, na które nie ma sensownego wytłumaczenia. Czasami ma się
wrażenie jakby szpital żył własnym życiem. Trochę dziwnym rozwiązaniem, jest fakt,
że osoby, które straciły życie w tym opuszczonym budynku dziwnym
trafem odżywają i zaczynają walczyć z pozostałymi przy życiu
intruzami. Brzmi jakby to był film o zombi, jednak tak nie jest.
Przechodząc do
akcji filmu muszę stwierdzić, że jest ona bardzo zróżnicowana. Na
ogół mamy do czynienia z nudnymi scenami, w których dosłownie nic
się nie dzieje, ale zapewniam, że warto jest poczekać odrobinę
dłużej, ponieważ w dalszej części mamy przyjemność oglądać sporo
dobrych i przerażających scen, które przestraszą niejednego widza.
To chyba było by na tyle chwalenia tego filmu. Trzeba przejść teraz do
dużo gorszych rzeczy, które oczernią tę produkcję. Podczas oglądania
ma się dziwne wrażenie, że gdzieś już się ten film widziało, tylko o
trochę zmienionej fabule. "BOO!" nie pokazuje nic nowego. Wszystkie
sceny i akcje mogliśmy zobaczyć w innych ekranizacjach. Także strona
techniczna stała na kiepskim poziomie. Nie zobaczymy tutaj jakiś
zaskakujących efektów specjalnych, które położą nas na łopatki. Są
skromne jak na dzisiejsze czasy. Jednak muszę przyznać, że muzyka
miło mnie zaskoczyła pod wieloma względami. Przerażała - a zarazem
fascynowała. Aktorstwo - jak aktorstwo, nie było najlepsze, ani nie
było najgorsze, po prostu stało na przeciętnym poziomie.
Kończąc recenzję stwierdzam, że "BOO!" jest filmem średniej klasy.
Raczej przejdzie on w zapomnienie tak szybko - jak szybko się
pojawił. Choć czasami film nas miło zaskakuje, to i tak nie zmieni
faktu, że w roku 2005 wyszło mało dobrych i strasznych filmów.