|
Zdaję
sobie sprawę, iż recenzowanie kolejnych odsłon filmów zawierających słowo "Cube"
w tytule wiąże się z pewnym ryzykiem. Spośród fanów pierwszej opowieści o
ludziach zamkniętych w tajemniczym sześcianie wyróżnić możemy ogólnie dwa typy:
przyjmujących kolejne odsłony z bezkrytycznym entuzjazmem oraz malkontentów,
mówiących między innymi o zatracaniu klimatu znanego z "jedynki". Po obejrzeniu
"Cube: Zero" mimo sporej fali krytyki, z którą miałem na jego temat okazję się
zapoznać, muszę stwierdzić, iż mimo wszystko skłaniałbym się ku opinii pierwszej
grupy. O tym za chwilę.
Po
pierwsze – fabuła. „Zero” jest, jak sugeruje tytuł prequelem historii, z którymi
widz miał okazję zapoznać się w "Cube" oraz "Cube 2". Tak, więc wystrój
sześcianu, który mamy okazję oglądać jest, można by rzec bardziej surowy, a
pułapki czekające na przebywających w nim ludzi... hm, mniej humanitarne.
Głównymi
bohaterami są tym razem pracownicy tajemniczej korporacji, których zadaniem jest
obserwacja więźniów Cube. Jeden z nich wciąż próbuje, mimo wszechobecnych
zakazów i ostrzeżeń starszego kolegi, dowiedzieć się coś więcej o samym
sześcianie jak i o uwięzionych. Szczególnie jedna kobieta wydaje mu się dziwnie
znajoma... Z czasem też zaczyna starać się jej pomóc.
Odpierając zarzuty dotyczące aktorstwa, muszę powiedzieć, iż nie jest ono
fatalne, choć nie jest to światowa klasa (co dziwne, warto dodać, iż "objawiona
jedynka" była filmem niemalże amatorskim, a wszystkie jej sceny były kręcone na
jednej planszy J ). Co do atmosfery tajemniczości, która była głównym atutem
poprzednich części, według mnie, również "Zero" nie zdradza zbyt wiele, (na co
również znajdą się malkontenci), nie demaskuje organizacji posiadającej
sześcian, nie tłumaczy po co komu w ogóle ta machina śmierci, ani dlaczego
znajdują się w nim ludzie. Także pojawiający się w filmie "ludzie z góry",
również okazują się jedynie pionkami zmuszonymi do wykonywania czyichś rozkazów.
Mówiąc krótko, tajemnice jedynie się mnożą... Co można uznać w końcu za plus, w
końcu są kwintesencja serii.
Na
zakończenie, chciałbym zwrócić uwagę na jeden fakt, odnośnie którego nie
znalazłem nic w wielu z krążących w Internecie opinii dot. "Cube Zero". Otóż,
wpływ na działanie ukrytych właścicieli Sześcianu zdaje się mieć... wiara w
Boga. W każdym razie, jest pewnym determinantem przy wyborze pracowników
niższego stopnia, o Bogu napomyka również jeden z czarnych charakterów, w końcu
wiara decyduje o losie tych, którym udało się znaleźć wyjście z Cube’a.
Żeby nikt
nie pomyślał, iż film jest pozbawiony wad – przede wszystkim w filmie możemy
znaleźć kilka scen, które spokojnie można by zakwalifikować do gatunku gore.
Według mnie są one niepotrzebne, brakowało ich w poprzednich "Cube’ach",
również i tu można było się bez nich obejść. Reasumując, nie uważam "Cube: Zero"
za film zły, ot, jest to taki obraz do pojedynczego obejrzenia w sobotni
wieczór. polecam go fanom serii, a także ludziom, którym historia zmagających
się z pułapkami więźniów sześcianu wciąż się nie przejadła. Pozostaje czekać na
to, co przyniesie, będąca podobno już w fazie produkcji część czwarta.
ZOBACZ RÓWNIEŻ

DVD |

CIEKAWOSTKI |

KSIĄŻKI |

SYLWETKI |

MUZYKA |

DOWNLOAD |
OBJAŚNIENIE OCENY:
Ocena ogólna 5/10 - Film na nudny, deszczowy wieczór,
zdecydowanie nie jest to obraz, który musiał powstać i musi
zostać obejrzany... trzeba pamiętać, że nie powstałby, gdyby nie
oryginalny "Cube", ale radzę tez nie traktować go ze zbyt dużą
powagą. Dla absolutnych miłośników "Kostki" 1-2 punkty w ocenie
wyżej
AUTOR:
ZIEMAS |
|