|
Trwa
wielki bum na wampiry. Literatura przedstawiała ich zwykle jako krwawe i
posępne kreatury. Dopiero dzięki amerykańskiej pisarce Stephenie Meyer stały
się metroseksualnymi pochłaniaczami nastoletnich serc. Każda nowa produkcja
z wampirami w roli głównej sprawia, że u przeciętnego widza zapala się
czerwone światełko, czy aby nie jest to kolejna próba odcinania kuponów po
światowym sukcesie Zmierzchu.
Bracia Spierig odpowiedzialni za reżyserię i scenariusz Świtu na szczęście
postawili sobie poprzeczkę dużo wyżej i zaserwowali zupełnie inne spojrzenie
na ten wydawałoby się mocno wyeksploatowany już temat.
Akcja
filmu rozgrywa się w świecie całkowicie opanowanym przez wampiry. Chodzą one
do pracy, prowadzą życie towarzyskie, jeżdżą samochodami i mają swoje zwykłe
problemy. Ci nieśmiertelni panowie nocy mają jednak słabość – muszą pić
ludzką krew, aby żyć. Niestety tej życiodajnej substancji jest na Ziemi
coraz mniej, a wszystko to za sprawą wymierającej w zastraszającym tempie
człowieczej populacji.

Spryt krwiożerczych kreatur doszedł już do
takiego stopnia, że zaczęli oni hodować ludzi w specjalnych laboratoriach.
Jednak mimo zastosowania tej kontrowersyjnej metody z czasem zapasy ludzkiej
krwi zaczynają się kurczyć i naukowcy rozpaczliwie starają się wymyślić
substytut życiodajnego płynu. Edward (ciekawe czy to tylko przypadek, że imię
głównej postaci w filmie jest takie samo jak bohatera Zmierzchu?) jest jednym z
hematologów pracujących nad projektem stworzenia surogatu czerwonej posoki.
Światem żądzą potężne korporacje, które jako jedyne posiadają laboratoria do
hodowania ludzi. Co gorsze zwykli obywatele cierpiąc ogromne pragnienie
zaczynają pić własną krew, co prowadzi do mutacji sprawiających, że wampiry
przeistaczają się w przerażające monstra przypominające przerośnięte nietoperze.
Jaki los czeka panów nocy? Czy podzielą oni losy dinozaurów?
Trzeba twórcom
przyznać, że nie było jeszcze (albo przynajmniej ja, wasz skromny recenzent
w swej bezgranicznej niewiedzy nic o tym nie słyszałem) fabuły opowiadającej
o wampirzym rodzie panującym na Ziemi i stawiającym człowieka w roli
wymierającego dostarczyciela pokarmu. Zastosowano w Świcie kilka ciekawych
pomysłów, które są przedłużeniem i konsekwencją głównego wątku
przedstawienia świata z perspektywy rasy nieśmiertelnych. Można w produkcji
zobaczyć specjalnie skonstruowane samochody z zasłanianymi szybami (gdyby
ewentualnie ktokolwiek nie wiedział, o co chodzi (czy są tacy?), to wampiry
nie znoszą światła), czy budynki, sklepy i środki transportu przystosowane
do nocnego życia. W filmie jest dużo więcej podobnych ciekawostek, które
sprawiają, że wizja Ziemi, na której panują mroczni krwiopijcy jest spójna i
wiarygodna.

Jako, że jest to
produkcja z dużym budżetem, należy wspomnieć o pierwszoplanowych gwiazdach
kina Hollywood napędzających lokomotywę o nazwie Świt. Etan Hawke, Willem
Dafoe czy Sam Neill to aktorzy, którzy wnieśli spory wkład w rozwój
amerykańskiej kinematografii. Szczególnie ten trzeci grający szefa wielkiej
korporacji, zagrał swoją postać ciekawie i wiarygodnie. (Któż nie pamięta
Sama Neila w Event Horizon? Jeśli są tacy, to muszą natychmiast nadrobić
zaległości). Jest bezwzględny i dwulicowy, nie cofnie się przed niczym, aby
dopiąć swego i wyprodukować substytut krwi. Potrafi nawet zamienić własną
córkę w wampira.
Efekty specjalne stoją
na dobrym poziomie. Krwawe sceny gore z nieśmiertelnymi w roli głównej,
metamorfozy w ogromne nietoperze-mutanty czy efektowne eksplozje to
elementy, na które nie można narzekać. Może jedynym mankamentem, do jakiego
można byłoby się przyczepić (zresztą powielanym w wielu filmach o panach
nocy jak choćby Blade) jest fakt, że bestia po przebiciu kołkiem niemal
rozpływa się w powietrzu. A może by tak pomyśleć o jakimś ciele, chociażby
marnej powłoce, która pozostawałaby po śmierci wampira. Trochę to mało
realistyczne biorąc pod uwagę, że w Daybreakers (uwaga spoiler) krwiopijcy
na powrót zamieniają się w ludzi. Zatem bez wątpienia muszą posiadać
materialne ciało, które nie powinno się ot tak rozpadać na atomy i to pod
wpływem zwykłego osikowego kołka.

Sceny z wampirami
nakręcono w ciemniejszych, chłodnych barwach, co sprawia, że robią się one
bardziej klimatycznie i można nawet zaryzykować twierdzenie artystyczne.
Ujęcia z ludźmi w roli głównej są kolorowe i nasycone. To dosyć ciekawy
zabieg działający na podświadomość, który pozostawia dobre wrażenie po
seansie Świtu.
Akcji w filmie jest
sporo szczególnie w drugiej części produkcji, zatem nikt nie powinien
narzekać na brak wrażeń i nudę. Zapewne jedni powiedzą, że to tylko solidna
Hoolywodzka produkcja nastawiona na komercję i zysk. Pewnie tak jest, jednak
patrząc na realizację pod innym kątem, to nie można twórcom mieć za złe, że
produkują filmy, które mają się podobać jak największej liczbie widzów. Po
co komu artystyczne wizje snobów tworzących dla garstki malkontentów. Sztuka
(niektórzy zapewne nigdy nie nazwaliby tak amerykańskiego kina głównego
nurtu) ma być dla ludzi i przede wszystkim służyć rozrywce. Ktokolwiek o tym
zapomina rozmija się z prawdą. Po tym niepotrzebnym i jakby nie patrzeć
prywatnym punkcie widzenia zachęcam wszystkich widzów do sięgnięcia po obraz
braci Spierig, jako że jest to produkcja warta obejrzenia. Nowatorskie
podejście do tematu wampirów, ciekawe pomysły i dobre tempo filmu sprawia,
że każdy powinien wyjść zadowolony po seansie Świtu.

|
::PLUSY::
+
Ciekawie i nowatorskie ujęcie świata
wampirów
+ Dobre efekty specjalne
+ Gra aktorska
+ Szybkie tempo i brak nudy
::MINUSY::
- Kilka naiwnych elementów w fabule, co jednak
nie rzutuje na całość realizacji
- Irytujące rozpadanie się wampirów
::OCENA FILMU::
8/10 |

|
|
|
AUTOR:
WOJCIECH KULAWSKI |
|
|