|
Mgła to zjawisko
meteorologiczne; zawiesina bardzo drobnych cząstek ciekłych w gazie.
Generalnie możemy podzielić ją na adwekcyjną, radiacyjną... Ale
oczywiście w filmie legendy kina grozy - Johna Carpentera żadnej z nich
nie znajdziemy. Będzie za to trochę inna, niepodręcznikowa - mgła
śmiercionośna :-)
Film zaczyna się od
opowiadania starego rybaka. Siedząc przy ognisku, mówi on o miasteczku
Antonio Bay, miasteczku, którego historia powstania została splamiona krwią.
Otóż pewnej nocy statek płynący w kierunku osady roztrzaskał się o skały. W
dniu, kiedy miasteczko ma obchodzić setną rocznicę tego wydarzenia,
miejscowy ksiądz znajduje ukryty dziennik swojego przodka, z którego
dowiaduje się, że katastrofa u brzegu miasta dokonała się przez chciwość
jego założycieli . W tym momencie wiadomo już, iż miejsce to jest przeklęte;
a także to, iż marynarze, którzy zginęli wiek temu powrócą, by mścić się na
Antonio Bay.
Duży plus należy się
"Mgle" za scenografię. Można powiedzieć, że jest ona dosyć nietypowa dla
filmu tego gatunku - na ekranie możemy dość często zobaczyć całą paletę
ciepłych, intensywnych barw - i przy okazji kilka miłych dla oka scenerii
(jak latarnia morska). Jednakże, bez obawy, gdy film powinien straszyć -
spełnia swoją rolę. Wspomniane barwy wtedy zanikają - zostają wtedy
zmienione na zdecydowanie ciemniejsze. Kolejna ważna sprawa, czyli gra
aktorska. Nie znalazłem niczego, do czego mógłbym się przyczepić (oprócz
wspomnianej niżej schematyczności, ale to nie ma związku z samą grą),
szczególnie natomiast brawa należą się dwóm postaciom kobiecym, odgrywanym
przez znaną aktorkę Jamie Lee Curtis, a także (mniej znaną, ale wcale nie
gorzej wypadającą we „Mgle”) Janet Leigh, wcielającą się w rolę prezenterki
radiowej.
Można powiedzieć, Iz mimo
upływu lat (film przecież został nakręcony kilkadziesiąt już lat temu) obraz
Carpentera wciąż potrafi się "obronić". Oczywiście od momentu jego powstania
scena filmowa zdążyła się sporo zmienić. Dlatego też pewne ujęcia w "Mgle"
zdają się być "ograne", są po prostu łatwe do przewidzenia. Zdarza się, ze
wiadomo, co się za chwile stanie z bohaterem, motyw "ratunku w ostatniej
chwili" również nie do końca przekonuje. Na pochwałę według mnie zasługuje
natomiast samo zakończenie filmu - może scena ta nie jest jakaś powalająca -
ale właśnie wyróżnia się swą (przynajmniej w pewnym stopniu)
nieprzewidywalnością, a przecież od tego są horrory - aby straszyć również
przez zaskoczenie widza.
Podsumowanie: dzieło
filmowego mistrza grozy broni się mimo upływu lat. Mimo, Iz nie jest to
żaden "kamień milowy", i mimo tego, że z pewnością Carpenter stworzył lepsze
rzeczy. Wciąż jest to jednak obraz godny obejrzenia, godny zainteresowania
widza, a także godny polecenia. Polecam.
ZOBACZ RÓWNIEŻ

DVD |

CIEKAWOSTKI |

KSIĄŻKI |

SYLWETKI |

MUZYKA |

DOWNLOAD |
AUTOR:
|
|