SPIS WEDŁUG TYTUŁÓW ORYGINALNYCH

0-99A  B  C  D  E  F  G  H  I  J  K  L  Ł  M  N  O  P  Q  R  S   U  V  W  X  Y  Z  Ż  Ź


 



 

FRONTIERE(S)



 

 

::TYTUŁ POLSKI::
Frontiere(s)

::REŻYSERIA::
Xavier Gens

::SCENARIUSZ::
Xavier Gens

::MUZYKA::
Jean-Pierre Taieb

::OBSADA::
Karina Testa, Aurélien Wiik, Patrick Ligardes...

::KRAJ::
Francja, Szwajcaria

::ROK::
2007

::CZAS TRWANIA::
 108 min.


 
 

Frontiere z francuskiego oznacza: "graniczny", "przygraniczny" lub też "granicę". Nieprzypadkowo to słowo zostało wybrane na tytuł recenzowanego przeze mnie filmu. Granic w dziele Xaviera Gensa jest kilka. Chcecie zobaczyć jak to jest na granicy? Chcecie ją przekroczyć? Zapraszam do lektury.

  

"Frontiere(s)" Xaviera Gensa ("Hitman") opowiada historię piątki młodych ludzi, którzy wykorzystując zamieszki związane z prezydenckimi wyborami we Francji, zdobywają nielegalnie ogromną sumę gotówki. Uciekając przed policją postanawiają rozdzielić się i spotkać w jakimś hotelu na uboczu, niedaleko granicy holenderskiej. W miejscu, do którego trafiają, niestety nie spotka ich nic dobrego. Motelik zarządzany jest bowiem przez rodzinę kanibali-nazistów z sadystycznym ojcem, Le Von Gesslerem na czele. I nie pragną oni niczego innego jak tylko ludzkiego mięsa.

Tak pokrótce przedstawia się zarys fabularny "Frontiere(s)". Na pierwszy rzut oka historia w stylu "Teksańskiej masakry..." czy też "Hostelu". Nic bardziej mylnego. Na początku film Gensa wydawał mi się właśnie taką francuską odpowiedzią na "Hostel" Rotha... Na szczęście to tylko pierwsze wrażenie, "Frontiere(s)" to zdecydowanie coś więcej. Tragiczna historia piątki młodych Francuzów to tylko tło dla ukazania kilku głębszych i poważniejszych spraw.

  

Przez pierwsze 50 minut mamy do czynienia z typowym schematem filmu a'la "Hostel" czyli: są ofiary, są oprawcy, mamy tortury, próby ucieczki... Jednakże bardzo szybko następuje moment, w którym właściwie stajemy przed faktem, iż tak naprawdę los naszych bohaterów jest już przesądzony. Czekamy na zakończenie choć to dopiero 60 minuta. Tu następuje przełom. Okazuje się, że jedna z naszych bohaterek - Yasmine jest w ciąży, co bardzo cieszy głowę rodu kanibali-potomek czystej krwi byłby mile widziany biorąc pod uwagę, że dotychczas wszystkie dzieci pochodziły ze związków kazirodczych i dlatego rodziły się zdeformowane. Yasmine zostaje przyjęta w poczet rodziny. Od tego momentu zaczyna się jej ostateczna walka o przetrwanie. Yasmine przekracza wszelkie granice byle by tylko ujść z życiem i zachować nienarodzone jeszcze dziecko. Przekraczanie granic to motyw przewodni filmu Gensa. Każdy z bohaterów musi przekroczyć swoją granicę. Przekracza ją Yasmine, walcząc uparcie o życie swoje i nienarodzonego dziecka. Przekracza ją Farid uczestnicząc w orgietce mimo swoich przekonań religijnych. Przekracza ją Alex próbując ratować swoją byłą dziewczynę Yasmine. Przekracza ją Hans, jeden z członków rodu Von Gessler, którego działanie (nie zdradzę o co chodzi, by nie odkryć za dużo fabuły) właściwie zwiastuje upadek rodu. Wreszcie granicę przekracza Klaudia, jego siostra-kochanka, matka ich zdeformowanych i odrzuconych dzieci, która postanawia pomóc Yasmine. Na granicy wytrzymałości staje także widz, który w ostatnich 30 minutach jest wręcz bombardowany ujęciami totalnej masakry. Na szczęście wszystko zaserwowane zostaje z gustem i ze smakiem, zupełnie jak obiad u Gesslerów :).

"Frontiere(s)" to dobrze zrobiony film. Od strony wizualnej to bardzo dobra i sprawna robota. Ciekawe zdjęcia, montaż dynamiczny ale nie teledyskowy. A do tego idealnie dobrana muzyka. Są momenty zapierające dech w piersi, jest też jedna wzruszająca scena, która myślę, że może zapaść na dłużej w pamięci. Aktorzy również stanęli na wysokości zadania. O Karinie Tescie grającej Yasmine będzie dalej. Jej towarzysze również są wiarygodni i potrafimy uwierzyć w nich i ich zachowania. Osobny temat to rodzina Gesslerów. Nie będę chwalił każdego aktora z osobna. Napiszę tylko, że każdy jest oryginalny, a co za tym idzie, wszyscy aktorzy grający członków rodziny dostali wystarczająco dużo czasu by się pokazać. I na szczęście żaden tego nie zepsuł. Film oczywiście musi mieć jakieś wady bo to przecież normalne w horrorach. Wymienię dwie ale jakże standardowe w takim kinie. Otóż po pierwsze oczywiście mimo wszelkiej próby silenia się na oryginalność, "Frontiere(s)" niestety korzysta z pewnych schematów, co szczególnie wychodzi w ostatnich 15 minutach. Nie czyniłbym z tego zarzutu, gdyby nie fakt, że Gens przez większość filmu uciekał jak mógł od sztampowych rozwiązań (kto spodziewa się wymyślnych scen morderstw i tortur ten srodze zawiedzie się, w całym filmie jest tylko jedna scena swoją stylistyką wyraźnie nawiązująca do "Hostelu"). Gens stawia bardziej na klimat i uczucia zarówno u ofiar jak i ich oprawców.

  

Bohaterowie "Frontiere(s)" (mam tu na myśli grupę młodych Francuzów z Yasmine na czele) nie są debilami-myślą, starają się przechytrzyć swoich prześladowców, próbują w końcu walczyć... Mimo, że ich wysiłki w większości spełzają na niczym, widz ma świadomość, że tak właśnie musiało być. Jednakże końcowe fragmenty filmu trochę rujnują te dobre wrażenia mimo, iż Karina Testa grająca Yasmine przechodzi samą siebie. Gra wprost genialnie. Jej rola na długo pozostaje w naszej pamięci. Drugi zarzut to rzecz prozaiczna ale jakże denerwująca. Otóż biorąc pod uwagę liczbę ciosów jakie zebrała Yasmine "prosto w zęby" (kolbą, pięścią, nogą, kilofem...czymkolwiek) stan jej uzębienia powinien znacznie się zmniejszyć...Chyba realizatorzy o tym fakcie zapomnieli bo do innych rzeczy przyłożyli się nadzwyczaj solidnie. Do samego końca Yasmine zachowuje "pełny biały uśmiech" pomimo, że cała wręcz skąpana jest we krwi a jedną część twarzy ma zupełnie zmasakrowaną. No ale nie bądźmy drobiazgowi...

Reasumując "Frontiere(s)" Xaviera Gensa to horror warty obejrzenia. Fabuła chowa przed nami kilka smaczków, aktorstwo stoi na wysokim poziomie, obraz i dźwięk stanowi spójną, klimatyczną całość. I tylko miłośników Samuela Le Bihana (główna rola w "Braterstwie wilków") żal. Wprawdzie Goetz w jego wykonaniu wart jest każdej minuty spędzonej z "Frontiere(s)" ale jakże różni się on od wizerunku aktora i jego wcześniejszych ról ale choćby dla Goetza warto zobaczyć "Frontiere(s)"; i dla gwiżdżącego papy-Gesslera; i dla sceny pożegnania Alexa z Yasmine; i dla niej samej...
Naprawdę polecam.

::PLUSY::
+ Gra aktorska
+ Efekty
+ Zdjęcia
+ Klimat
+ Potrafi wgnieść w fotel
+ Samuel Le Bihan!


::MINUSY::
- Nic odkrywczego

::OCENA FILMU::

8/10

   

AUTOR: SZEWSKI