|
Grupka młodych ludzi postanawia spędzić
Halloween imprezując w opuszczonym domu. Nie wiedzą, że przed laty mieszkał
tu Christopher Vale – psychopatyczny zabójca, który właśnie tego dnia uciekł
ze szpitala psychiatrycznego... Brzmi znajomo? Tak w skrócie można zarysować
fabułę Nocy Halloween niejakiego Marka Atkinsa. Niestety nie
wszystko, co ma w tytule stare celtyckie święto, może być filmem udanym,
wręcz bezpieczniej byłoby zrobić założenie, że będzie to gniot, tak jak
wyżej wspomniany slasher.
Christopher Vale, jak wielu slasherowych
psycholi przed nim, ma za sobą ciężkie przeżycia z dzieciństwa. Matka –
zgwałcona i zastrzelona, ojciec – samobójstwo, do tego dochodzi poparzenie
twarzy, co upodobniło fizjonomię chłopaka do suszonej gruszki (i weź,
człowieku, traktuj takiego poważnie). Uciekając ze szpitala psychiatrycznego
trafia akurat na Todda i Jeanine udających się na imprezę do jego własnego
domu. Zabija więc chłopaka i przywdziewa jego kostium. Jeanine orientuje
się, że coś jest nie tak, dopiero kiedy jelita (ach, te gumowe rurki)
wypływają jej z brzucha po otrzymanym ciosie. Całe szczęście Todd ma na
tylnym siedzeniu cały zestaw replik broni białej, dzięki czemu Christopher
będzie mógł zaszaleć.
Niski budżet, nieudolny montaż pozbawiający
film nastroju i przejaskrawione elementy makabry to pierwsze, co rzuca się w
oczy. Do tej produkcji nie można, a nawet nie wolno, podejść poważnie – to,
co zobaczymy na ekranie nadaje się tylko i wyłącznie do wyśmiania. Noc
Halloween ogląda się po to, żeby sprawdzić, czy dalej będzie jeszcze
durniej i bzdurniej. Fabuła jest wtórna, dialogi płaskie, gra aktorów –
delikatnie mówiąc – beznadziejna, zwłaszcza powalająca mimika odtwórczyni
głównej roli żeńskiej, Rebeki Kochan. Niewykluczone, iż sam reżyser zdawał
sobie sprawę z niedoskonałości swego filmu, dlatego wplótł tu i ówdzie, dla
urozmaicenia, sceny lesbijskiego seksu i nagie biusty.
Noc Halloween
obfituje we wpadki, zarówno techniczne, jak i logiczne. Dlaczego
zakneblowana bohaterka po prostu nie wypluje szmatki, której pokaźny kawałek
i tak wystaje z jej ust? Dlaczego postaci dzwonią do siebie na komórki będąc
w jednym budynku? Dlaczego twarz i oczy Christophera zmieniają kolor? I tak
dalej... Ostatnią kroplą przepełniającą czarę beznadziejności filmu Atkinsa
staje się finał. Jego dramatyzm pogrzebała fatalna gra aktorska Kochan.
Christopher Vale natomiast ocalał i odjeżdża w siną dal wraz z miłym, choć
może średnio rozgarniętym amerykańskim obywatelem, któremu frapujący wygląd
pasażera ani trochę nie przeszkadza. Oby nikomu nie przyszło do głowy kręcić
sequel...
Na początku filmu pojawia się informacja,
jakoby został nakręcony na podstawie autentycznych wydarzeń, ale nawet taka
oprawa nie pomoże temu żałosnemu gniotowi. Muzyka została dopasowana dobrze,
jej niski poziom jak najbardziej przystaje do pozostałych „walorów” Nocy
Halloween. Oglądając można odnieść wrażenie, że reżyser nie potrafił się
zdecydować, czy robi parodię, czy horror na poważnie. Szkoda, bo tylko
traktując ten slasher jako celowo komiczny i przesadzony, można go przetrwać
do napisów.

|
::PLUSY::
+ miał
szanse zostać parodią
+ krótki
::MINUSY::
- nieudany
-
niedopracowany
- durny
i bzdurny
- źle
zagrany
::OCENA FILMU::
2/10 |
 |
|
|
AUTOR:
KAROLINA GÓRSKA |
|
|