Kocham włoskie kino. Nie będę ukrywał, że długo mi zajęło przekonanie się do
wszystkich uroków i smaczków jakie się w nim znajdują, jednak po jakimś
czasie zacząłem doceniać, a nawet wchłaniać produkcje z tego kraju. Kolejną
pozycją, którą obrałem na celownik był „Dom przy cmentarzu”.
Prof.
Norman Boyle wraz ze swoją rodziną przeprowadza się do niewielkiego
miasteczka New Whitby w celu kontynuowania badań swojego poprzednika – prof.
Petersona. Jednak po pewnym czasie od przeprowadzki zaczynają mieć miejsce
dziwne rzeczy, które związane są z niezbyt jasną przyczyną śmierci Petersona.
Lucio
Fulci jest wielkim reżyserem o czym kilkakrotnie udowodnił. Również i w
„Domu przy cmentarzu” ustanawia on wysoką poprzeczkę. Pierwsze co rzuca się
w oczy to sceneria, która jest po prostu rewelacyjna. Niewielkie miasteczko,
opuszczony dom oraz otaczający go las naprawdę dodają uroku i budują nastrój
w filmie. Gore również prezentuje się znakomicie – otwierająca scena (jak
również pozostałe) pokazuje nam talent Fulciego jeżeli chodzi o brutalność.
Fabuła może i jest nieco oklepana, ale w tym przypadku można przymknąć na to
oko. Z kolei razi mnie gra aktorska - fakt w kinie włoskim jest to swego
rodzaju pięta achillesowa, jednak w tym przypadku jest to naprawdę lekka
przesada. Podobnie angielski dubbing i nieustannie powtarzający się
(drażliwy) motyw muzyczny sprawiają że mamy ochotę wyłączyć film.
„Dom
Przy cmentarzu” jest to kolejna dobra produkcja Luciego Fulci. Dla fanów
reżysera jak i kina włoskiego jest to pozycja obowiązkowa. Z kolei dla
zwykłych horrormaniaków film na dosyć dobrym poziomie z nietuzinkowym
zakończeniem.

|
::PLUSY::
+ sceneria
+ gore
+ zakończenie
+ nie nudzi
::MINUSY::
- gra aktorska
-
angielski dubbing
- muzyka
- niekiedy irytujące zachowanie bohaterów
::OCENA FILMU::
7/10 |

|
|
|
AUTOR:
SOK |
|