SPIS WEDŁUG TYTUŁÓW ORYGINALNYCH

0-99A  B  C  D  E  F  G  H  I  J  K  L  Ł  M  N  O  P  Q  R  S   U  V  W  X  Y  Z  Ż  Ź


 



 

I SELL THE DEAD



 

 

::TYTUŁ POLSKI::
I Sell The Dead

::REŻYSERIA::
Glenn McQuaid

::SCENARIUSZ::
Glenn McQuaid

::MUZYKA::
???

::OBSADA::
Ron Perlman, Brenda Cooney, Angus Scrimm...

::KRAJ::
USA

::ROK::
2008

::CZAS TRWANIA::
85 min.


 
 

I wszyscy razem: „Do wykopania jeden trup, jeden jedyny i nic więcej!”.

Powiedzmy sobie szczerze: któż z nas nie marzył w dzieciństwie, by w przyszłości zostać hieną cmentarną? Zajęcie dochodowe, z wielowiekową tradycją, a w dodatku można poznać sporo interesujących ludzi. Same plusy! Mnie osobiście plądrowanie grobów zawsze kojarzyło się z otwieraniem kinder-niespodzianki: w dobrze znanym opakowaniu, kryje się zupełnie nowa zabawka. „I sell the dead” świadczy dobitnie, iż nie byłem w swoich zapatrywaniach odosobniony.

Właściwie powinienem zacząć od tego, że nad omawianym dziełem rzeczywiście unosi się duch. Co prawda lekko zmizerniały, ale jednak! I to żaden przyszło-bożonarodzeniowy wypierdek, tylko autentyczny duch Monthy Pythonowego trupa… tfu, przepraszam – trupy. Wiele z uchwyconych na taśmie gagów zostało jakby żywcem wyjętych w trumny, w której pochowano „surrealistyczno-angielskie skecze wszelakie”.

  

I właśnie tym jest ten film: zbiorem mniej lub bardziej udanych gagów o dość specyficznym klimacie. Tak naprawdę historia opowiadania spowiednikowi (Ron Perlman) przez oczekującego w celi śmierci Arthura Blake’a (Dominic Monaghan), skazanego na śmierć za rabowanie grobów i morderstwo pełni tutaj drugorzędną rolę. Stanowi jedynie tło, podporę dla ukazywania Blake’a i jego wspólnika Grimesa (Larry Fessernden) w coraz absurdalniejszych sytuacjach. Niektóre z nich ocierają się jedynie o „średnią amerykańską”, jednak pośród wieprzy znaleźć można perełki, które dosłownie „wbijają w glebę”. A nasi bohaterowie skrzętnie nas z niej wykopują, by po chwili poprawić z drugiej strony.

Produkcja w niewielkim stopniu przypomina kultowe w pewnych kręgach „The Creep Show” (dla mnie osobiście – mocno przereklamowane), ekranizacje soft-horrorkowych komiksów. Przebija je jednak zarówno poziomem humoru, jak i mrocznego klimatu. Dla utrzymania tego ostatniego dołożono wszelkich starań, by uchwycony świat był jak najbardziej ponury, zaś większość scen kręcono nocą lub/i we mgle. Niby tania sztuczka, ale niejednemu staremu wyjadaczowi łezka zakręci się w oku. Pojawiający się ludzie również są ponadprzeciętnie obleśni, bezzębni i brudni… Jedynie nasz bohater wydaje się odrobinę „estetyczniejszy”.

  

Ciekawym zabiegiem jest podzielenie grabieżców grobów na pospolite hieny cmentarne i ghule. Według filmowych wyjaśnień hieny cmentarne kradną tylko nieruchawych umarlaków, natomiast ghule kradną (porywają?) wampiry, zombiaki itp., które następnie opylają szalonym naukowcom. Widać więc, że spółka „Blake and Grimmes” lekko nie ma.

Ten, kto zgodnie z zasadą „bawiąc uczymy, a ucząc bawimy” oczekuje od dzieła jakiegoś przesłania (nawet tak miałkiego, jak „miłość zawsze zwycięża” czy „wielka siła, to wielka odpowiedzialność”) srogo się zawiedzie. Jedyne, co może otrzymać, to garść dowcipów, szczyptę „cmentarnych” porad i niezbyt zachęcającą wizję naszych losów po śmierci.

  

Tylko tyle i aż tyle. Jak dla mnie wystarczająco dużo, by odżałować wolne, piątkowe popołudnie. No, chyba, że w mieście otwierają akurat nowy cmentarz…



 

::PLUSY::
+ niezłe aktorstwo
+ (zazwyczaj) zabawne gagi
+ odpowiednia doza autoironii

::MINUSY::
- wtórność niektórych skeczy

::OCENA FILMU::
8
/10



 

   

AUTOR: JAN CZARNY