|
W końcu, po kilku latach
oczekiwania, kilkakrotnie przemontowywany film Stephena Frearsa wg powieści
Valerie Martin trafił wreszcie na ekrany. Niestety, widać doskonale, że
końcowy rezultat to wynik bardzo niedobrego kompromisu. Powieść Martin jest
jeszcze jedną wariacją na temat "Dr Jekylla i Mr Hyde'a" Roberta Louisa
Stevensona, złudnie sugerującą, że punkt widzenia służącej /Julia Roberts/
wniesie coś ważnego w tą metaforyczna powieść o rozdwojeniu ludzkiej natury.
W filmie Freasa wygląda
to jednak bardziej dojrzale i konsekwentnie. Mary Reilly to po prostu dobro
- przerażone, pilne i wytrwale, w imię miłości zdolne do poświęceń. Siły zła
są natomiast potężne. Klaustrofobiczna, pełna mroku inscenizacja nie
pozostawia co to tego żadnych wątpliwości. Jekyll-Hyde w wykonaniu Johna
Malkovicha jest przede wszystkim przekonywującym wcieleniem zła, jako
wyzwolenia sił dzikiej destrukcji. Przez cały film zaznamy bardzo mrocznego
klimatu, rodem z książki Stevensona, panującego wszechogarniającego mroku i
szaleństwa, które z minuty na minuty staje się coraz większe, by z czasem
przejść w niszczący obłęd. Aktorstwo stoi na bardzo wysokim poziomie,
szczególnie rola Malkovicha jest rewelacyjna, nie wspominając o Roberts czy
też Glenn Close.
Niestety, kłopot w tym,
że ta opowieść o miłości cierpiącej i w końcu triumfującej, blisko finału
przeistoczyła się w tuzinkowy, hollywoodzki horror, posługujący się rodem z
widowisk typu "Predator".
ZOBACZ RÓWNIEŻ

DVD |

CIEKAWOSTKI |

KSIĄŻKI |

SYLWETKI |

MUZYKA |

DOWNLOAD |
AUTOR:
CANGRE |
|