|
Większość z nas słysząc o filmie „Mucha”,
kojarzy go z wersją z 1986 roku, wyreżyserowanej przez Davida Cronenberga
nie zdając sobie sprawy z tego, że „The Fly” z lat 80-tych jest remake’m
filmu z roku 1958 o tym samym tytule. Pierwowzór cieszył się ogromną
popularnością, dlatego też nie dziwi fakt, że doczekał się kilku
kontynuacji, jak również wspomnianego remake’u. I tak, prócz „odświeżonej
wersji” powstały takie filmy jak: „Return of the Fly” oraz „Curse of the Fly”.
Współczesna wersja również doczekała się swojej kontynuacji pod tytułem:
“The Fly II”. Obecnie zapowiadany jest również kolejny remake.

Pewnej tragicznej nocy stróż nocny jednej z
fabryk zwabiony odgłosami włączonej prasy hydraulicznej odkrywa strasznie
zmasakrowane przez tą maszynę ciało. Zauważa również uciekającą kobietę.
Okazuje się, że zwłoki należą do naukowca Andre Delambre, natomiast zbiegłą
z miejsca tragedii była jego żona, Helena. Kobieta natychmiast powiadamia o
tym feralnym incydencie brata Andre – Franςois. Helena nie przyznaje się do
morderstwa swojego męża, przyznaje jednak, że zabiła pewną istotę i nic
więcej nie chce powiedzieć. Jest jednak gotowa zeznawać jedynie pod
warunkiem znalezienia muchy z białą głową. Franςois, brat Andre, kłamiąc
zapewnia Helenę, że znalazł ową muchę. Pod tym przyrzeczeniem Helena wyjawia
straszną prawdę dotyczącą pracy swojego męża oraz morderstwa, które zostało
popełnione w fabryce.

Film właściwie jest kinem sciencie-fiction, a
niżeli horrorem. Jednak mimo tego, „Mucha” posiada swój specyficzny klimat.
Nie chodzi tutaj o klimat lat 50-tych, ale o klimat tajemniczości, niepokoju
i to już na samym początku tej historii. Główna bohaterka, Helena ukrywa
„coś”, nienaturalnie się zachowuje, jej zachowanie przypomina zachowanie
osoby niezrównoważonej psychicznie. Następnie stopniowo zostaje odsłaniany
rąbek tajemnicy – jej mąż eksperymentując odkrył coś niezwykłego, coś co nie
do końca było jednak sprawdzone i bezpieczne, coś za co musiał „zapłacić”
sobą samym. Jednak mimo tego, istnieje teoretycznie odwrót od tej
niefortunnej sytuacji, jedyna szansa, która musi się powieść…

„The Fly” podejmuje również inną tematykę.
Tematykę przekraczania pewnych granic. Granic, których człowiek nie powinien
przekraczać lub nie powinien ich przekraczać nieprzygotowany dostatecznie do
tego. Zostaje tutaj przedstawiony naukowiec owładnięty manią swojej pracy,
całkowicie poświęca się jej pomijając obowiązki ojca i męża. Zaczyna
eksperymentować pierw na martwej materii, następnie na żywym organizmie.
Jednak, jak można się tego spodziewać na tym nie koniec. Musi dojść do
głównego ostatecznego sprawdzaniu. Eksperymentu na sobie samym. Skutki są
niestety tragiczne…

Ujemną trochę stroną filmu jest jednak
„nadgryzienie go przez ząb czasu”. Na uwagę jednak zasługuje charakteryzacja
człowieka-muchy. Jak na lata 50-te przemieniony główny bohater robi
pozytywne wrażenie. Początkowo widzimy postać ukrywającą swoją przemianę, aż
do sceny, gdy jest nam dane zobaczyć ją w całej okazałości. Brak tu więc
stopniowej przemiany, jak w filmie z 1986 roku. Bardzo dobrze prezentuje się
także muzyka symfoniczna. W niektórych scenach spokojna, można by rzec:
niezauważalna, daje jednak o sobie znać w istotnych momentach, wywołujących
silne emocje u odbiorcy, dodatkowo wzmacniając sile przekazu. Aktorzy
stanęli na wysokości zadania. Ich role nie były wielkimi, niezapomnianymi
kreacjami, ale można powiedzieć, że stanęli na wysokości zadania. Za
scenariusz odpowiadają George Langelaan oraz James Clavell. Tutaj wypada
wymienić pewną ciekawostkę, a mianowicie scenariusz wg Langelaana miał inne
zakończenie – główna bohaterka miała popełnić samobójstwo w skutek
dręczących ją wyrzutów sumienia. Również główny bohater – człowiek-mucha
miał wyglądać nieco inaczej. Jego głowa po przemianie miała łączyć rysy
muchy oraz kota, kota, na którym Andre niepowodzenie eksperymentował
wcześniej.

Miałem obawy zasiadając do „Muchy” z 1958
roku z oczywistego powodu – widziałem wcześniej remake i bałem się, że
większość scen nie będzie dla mnie tajemnicą. Na szczęście film różni się od
wersji z 1986 roku, głownie tym, że historia w pierwowzorze zaczyna się od
morderstwa głównego bohatera, cała historia początkowo skupia się wokół żony
człowieka-muchy, natomiast sama tragiczna historia jest ukazana w formie
wspomnień głównej bohaterki. Dodatkowo Mucha z 1958 roku jest filmem
akcentowanym głównie na kino s-f, niż na film grozy. Osobiście film mi się
spodobał, nie zawiodłem się na nim. Nie mniej jednak, jak już pisałem, „The
Fly” nie ustrzegło się „ataku” bezlitosnego czasu, tak więc niektóre sceny
mogą wydawać się nieco przestarzałe, śmieszne, infantylne. Pragnę zwrócić
uwagę jeszcze na kilka elementów, które mnie trochę irytowały a zarazem też
śmieszyły. Po pierwsze patetyczne zachowanie głównego bohatera, jak również
po jego mutacji sceny, w których „walczy” ze swoja zbuntowaną kończyną.
Drugi element, który mi przeszkadzał w oglądaniu, to seria dźwięków jakie
wydawał teleporter – pierwszy dźwięk przypomina dzwonek mikrofalówki
alarmującej zakończenie podgrzewania posiłku, drugi dźwięk przypomina
sytuacje, w której ktoś wpada w metalowe rury, które przewracając się na
litą, twardą powierzchnię wydaja charakterystyczny dźwięk.

|
::PLUSY::
+ przesłanie filmu,
+ charakteryzacja człowieka-muchy,
+ panujący klimat,
+ zakończenie,
+ wciągająca fabuła,
+ pomysł na powstanie tego filmu.
::MINUSY::
- czas już zrobił swoje,
- bardziej kino s-f, niż grozy,
- trzeba wejść w mentalność dominującą w latach 50-tych, aby lepiej
zrozumieć ten film.
::OCENA FILMU::
7/10 |

|
|
|
AUTOR:
CICHY |
|
|