|
O jeden film za daleko…
Zaskakujące zakończenia są
dość ciekawym elementem w filmie. Jednak trzeba je umieć robić. To po pierwsze.
Po drugie: jeśli w kolejnym obrazie znowu serwują nam zaskakujący koniec, to
zaczyna to być już nudne. Po trzecie: jeśli takowy koniec pojawia się na
zasadzie „ni przypiął, ni wypiął”, to widz może się wkurzyć. I po czwarte: jeśli
widzom serwuje to Brian Yuzna, to jest to cios poniżej pasa. A tak, niestety,
stało się w przypadku filmu „Zakonnica”, którego producentem jest właśnie Yuzna.
Sześć koleżanek mieszka w
internacie, prowadzonym przez zakonnice. Jedna z sióstr okazuje się być
sadystką, której zależy tylko i wyłącznie na bezsensownym znęcaniu się nad
uczennicami. Pewnego razu odkrywa ona, że jedna z dziewcząt jest w ciąży.
Zakonnica postanawia pozbyć się tej ciąży. Przyjaciółki postanawiają jakoś pomóc
swojej koleżance. W wyniku nieszczęśliwego wypadku zabijają one zakonnicę. Po
tym incydencie szkoła zostaje zamknięta. Dziewczęta rozpoczynają własne życie.
Po siedemnastu latach koszmar jednak powraca. Powoli zaczynają ginąć kolejne
kobiety, które jako młode dziewczęta brały udział w zabójstwie siostry-sadystki.
Wszystko wskazuje na to, że sprawcą śmierci jest duch zakonnicy…
Fabuła zapowiada się
ciekawie. Można pomyśleć, że wręcz wciągająco. Jest tajemnica, jest groza.
Efekty specjalne są na dość przyzwoitym poziomie. Czasami przypominają słynny „Dark
Water”, bo kluczowe elementy fabuły dzieją się w wodzie i poprzez wodę. Jednak,
gdy widz dociera wreszcie do końca filmu, okazuje się, że nie pozostaje nic
innego, jak rozwalić monitor czy telewizor jakimś ciężkim przedmiotem. Może
zabrzmi to bardzo nieparlamentarnie, ale napiszę to: tak durnego, debilnego i
nielogicznego zakończenia horroru nigdy nie widziałem. Konia z rzędem temu, kto
wyjaśni mi, jakim cudem scenarzysta wpadł na tak idiotyczny pomysł zakończenia
obrazu. Finał tego filmidła wykazuje luki i nielogiczności całego scenariusza. A
to nie koniec. Kretynizm scenariusza potwierdzają aktorzy, którzy snują się po
planie i nie wiadomo, po co to robią. Niestety, Yuzna firmując swoim nazwiskiem
to „dzieło” kompletnie dał ciała. Twórca, który ma na swoim koncie dość dobre
horrory powinien zrobić coś lepszego, a nie taki gniot, który powoduje u widza
tylko irytację i nic więcej. Niestety, tego filmu nie ratują dobre efekty
specjalne. Nic nie może uratować filmu, jeśli scenariusz został napisany
niechlujnie.
Podsumowując: Yuzna rękoma
Luisa de La Madrida, który jest reżyserem „Zakonnicy”, dał znak widzowi, że jako
twórca horrorów zaczyna się wypalać. Innym znakiem producenta dla widza jest
potraktowanie go jak ostatniego idioty, który nie połapie się w debilizmie
scenariusza zaserwowanego nam przez twórcę. I chyba dla twórców tego „dzieła”
był to „o jeden film za daleko”.
ZOBACZ RÓWNIEŻ

DVD |

CIEKAWOSTKI |

KSIĄŻKI |

SYLWETKI |

MUZYKA |

DOWNLOAD |
AUTOR:
EARENDEL |
|