|
Alfred Hitchcock to
jeden z najwybitniejszych twórców filmów, które postawiły sobie za cel
wywoływanie strachu (lub jak kto woli – dreszczyku emocji), a
jednocześnie podniecenia na widzu. Mówiąc ”film przerażający” nie da się
nie wspomnieć któregoś z jego klasycznych dzieł, jak np. „Ptaki”. Mimo,
że filmy, które nakręcił Hitchcock nie do końca zaliczają się do
horrorów, wśród nich z pewnością jest jeden, który zasługuje na miano
nie tylko horroru, ale i jednego z najbardziej przerażających filmów w
historii kina.
Tak…Właśnie o Nim mowa.
Jeden z najbardziej przerażających filmów w historii kina, to oczywiście
klasyczna, legendarna już „Psychoza”. Nakręcony w 1960 roku na podstawie
bestseller’owej książki Roberta Bloch’a film do dnia dzisiejszego wspominany
jest jako jeden z pierwszych, kiedy mówi się o najlepszych filmach grozy.
Czy słusznie…?
Freddy Krueger…Michael
Myers…Jason Voorhees…Thomas Hewitt…- te nazwiska znają już chyba wszyscy
poważni fani horrorów. Wymienione wyżej postacie, to nie tylko legendarni
już mordercy-psychopaci. To także najlepsze z postaci, które zrodziły się w
umysłach ich twórców. Postacie, które zabijają do dziś, które są największym
koszmarem swoich ofiar…które mimo upływu czasu – będą żyć wiecznie i nie
dadzą o sobie zapomnieć. Jednak, zanim w modzie były piły łańcuchowe i
rękawice z ostrzami, coś innego zmroziło krew w żyłach…
Przed człowiekiem
mordującym w snach, milczącym, poruszającym się jak cień psychopatą,
zbierającym swe krwawe żniwo w Zaduszki, zabójcą w masce hokejowej i
szaleńcem, którego znakiem szczególnym jest piła łańcuchowa, był ktoś
jeszcze… Był to Norman Bates – cichy, nieśmiały właściciel motelu położonego
na odludziu.
Norman Bates, z trupem
w piwnicy; Norman Bates – człowiek, który uzyskał miano „pierwszego z
szaleńców” i który utorował drogę swoim dzieciom z późniejszych obrazów
grozy. Zanim swój urok zyskały maski hokejowe i piły mechaniczne, był Norman
Bates - poruszający się w cieniu zabójca, czyhający z nożem w dłoni za
prysznicową kurtyną. Historia Normana Batesa i zmagania z jego ”chorobą”
stały się wyznacznikiem dla historii późniejszych filmów gatunku.
Marion Crane (Janet
Leigh) do tej pory wiodła szczęśliwe życie. Kiedy jednak dowiaduje się, że
nie będzie mogła więcej spotykać się ze swoim kochankiem, zdesperowana
defrauduje pieniądze firmy, w której pracuje i postanawia uciec z miasta.
Zatrzymuje się w oddalonym od cywilizacji motelu, prowadzonym przez Normana
Batesa (w tej roli nie zapomniany, nie żyjący już Anthony Perkins). Jednak
wyrzuty sumienia zaczynają ją dręczyć i chce zwrócić pieniądze. Postanawia
więc spędzić noc w motelu, a następnego dnia, po powrocie do miasta oddać
ukradzioną sumę. Niestety – historię Marion kończy słynna, wielokrotnie
wspominana scena morderstwa pod prysznicem, dokonanego przez tajemniczą
postać.
Zdesperowana siostra
ofiary – Lila Crane (Vera Miles) wysyła na poszukiwania prywatnego detektywa
(Martin Balsam). Podczas przeprowadzania śledztwa ten także pada ofiarą
tajemniczego zabójcy. W końcu Lila z pomocą swego chłopaka – Sama (John
Gavin) postanawia osobiście odnaleźć siostrę. Udaje się do motelu Batesa, a
tam dokonuje przerażającego odkrycia…
Film, mimo upływu ponad
40 lat od produkcji, wciąż przeraża. Wykorzystany w świetnym stylu,
klasyczny zabieg uśmiercenia głównego bohatera w połowie filmu doskonale
wzmacnia atmosferę napięcia, a suspens wzrasta, dzięki sztuczce, jaką
zastosował reżyser – początkowo film przypomina romans, jednak wraz z
rozwojem wydarzeń zaczyna przypominać thriller, by w końcu zmienić się w
przerażający, porażający swą doskonałością horror, w którym groza i suspens
sięgają zenitu.
Rola z pozoru
normalnego Batesa przyniosła Tony’emu Perkinsowi wielką sławę, a
przerażająca scena morderstwa Marion Crane pod prysznicem wciąż cytowana
jest wielokrotnie, gdy rozmawia się o rozmaitych horrorach. Jednak film nie
uzyskał miana jednego z najlepszych swego gatunku tylko z powodu obsady czy
przerażających scen. W tym obrazie znajdzie się wiele rzeczy, które decydują
o końcowej opinii. Przede wszystkim należy wspomnieć świetną, doskonale
wpasowaną w film muzykę, którą skomponował Bernard Herrmann. Poszczególne
utwory świetnie potęgują atmosferę grozy, a czasem nawet są bardzo przyjemne
dla ucha. Krążek z muzyką można nabyć w poszczególnych sklepach przez
Internet, co bardzo polecam – fani horroru, Hitchcocka i samej „Psychozy” (a
zwłaszcza Ci ostatni) na pewno nie będą czuć się zawiedzeni. Nie mam żadnych
zastrzeżeń do gry aktorskiej – Janet Leigh dość przekonująco zagrała w
jednej z najlepszych scen w filmie. Podobnie było w przypadku Very Miles,
Martina Balsama i Johna Gavina, a gry Anthony’ego Perkinsa komentować nie
trzeba – po prostu perfekcyjnie wczuł się w rolę Batesa.
Historia opisana w
filmie jest bardzo ciekawa – i tu należą się pokłony nie tylko autorowi
książki, na której oparto film, ale także Hitchcock’owi, bo to on pokazał w
tak dobry sposób świat opisany w książce Blocha.
Efekty specjalne?
Owszem, jeśli do takich zaliczyć sceny morderstw – są. Ale nie ma się co
martwić, bo przecież najmocniejszym atutem obrazu mistrza suspense’u nie są
efekty.
Film Hitchcocka to bez
wątpienia klasyk, a przeżyć doznanych przy jego oglądaniu z pewnością długo
nie da się zapomnieć. Jedno jest pewne – ten film przeraża. Gdy horror
dobiega końca i wydaje się, że minęło co najgorsze, spojrzenie szaleńca
owiniętego w koc nie daje nam spokoju. Dzięki temu nawet pod koniec nie
spada nam napięcie, a to bez wątpienia działa na plus.
Tego filmu przegapić
nie można. Każdy szanujący się fan horroru musi poznać historię Normana
Batesa. Nie zapominajcie, że gdyby nie Norman Bates, nie było by tych,
których dziś uważa się za największych zabójców w historii kina. I, podobnie
jak oni – Norman ma swój styl. Styl, choć ”delikatniejszy” – bardziej
przerażający. Styl, być może odpowiedzialny za sposób działania następców
Batesa.
Polecam ten film fanom
horroru z doświadczeniem, jak i tym, którzy swoją przygodę z tym gatunkiem
dopiero co zaczęli. Z pewnością będzie to emocjonujące doświadczenie, które
pokaże naprawdę, czym jest horror i jak wywoływać strach u widza. Mistrzowi
Hitchcock’owi należą się pokłony za ten obraz. ”Psychoza”, choć ma swoje
lata, jest dziełem genialnym. To pierwowzór takich klasyków, jak wspominany
już „Halloween” czy „Teksańska Masakra Piłą Mechaniczną”. Nie wiemy, czy
kiedyś nie powstanie film, który przewyższy mistrzostwo Hitchcocka, ale
jedno jest pewne – postać Normana Batesa zawsze będzie miała honorowe
miejsce wśród morderców, a „Psychoza” wśród horrorów będzie żyła wiecznie i
na pewno zadziwi i przerazi fanów horroru jeszcze nie raz.
ZOBACZ RÓWNIEŻ
AUTOR:
REMI |
|