|
Noc. Cicha, spokojna dzielnica. Jeden ze
stojących w niej domów, ma zabite dechami okna. Nieopodal stoi samochód z
dwiema nastolatkami. Jedna udaje się do owego budynku, w którym ma się odbyć
świetna impreza. Obiecuje koleżance, która nie ma ochoty iść, że wróci za 15
minut. Wkrótce, ta druga, znudzona czekaniem, również wchodzi do środka.
Niedługo potem, znajduje je policja… a raczej to, co z nich zostało.

Wkrótce o morderstwie dowiaduje się Sadie
Blade – dziennikarka „LA Weekly”, która poznała jedną z dziewczyn podczas
zbierania informacji do artykułu o sektach. Postanawia dowiedzieć się, co
było przyczyną brutalnego mordu. Niestety wtykanie nosa w nieswoje sprawy,
kończy się dla bohaterki „wizytą” w kostnicy. Czy tak kończy się również
film? Ależ skąd. Okazuje się, że nasza dziennikarka, „nie do końca” jest
martwa i postanawia się zemścić na swych oprawcach. Pojawia się jednak
„mały” problem…

Tak oto, prezentuje się fabuła „Rise”, która
mówiąc wprost, zbyt oryginalna nie jest. Film został oczywiście zjechany,
ale według mnie zupełnie niesłusznie. Jak na amerykański horror jest całkiem
dobrze. Pierwszym plusem jest już to, że to żaden remake, sequel, prequel
itd., co w tamtejszej kinematografii jest ostatnio nagminne. Oczywiście nie
ma co się spodziewać wielkich zaskoczeń (choć kilka mniejszych jest) i
niewiadomo jakich zwrotów akcji. Wadą jest też, to, że film nie straszy,
gdyż reżyser stosuje stare chwyty. Ale oprócz tego wszystko wygląda dobrze.
Obraz ten nie nudzi i ogląda się go z ciekawością. Jak na horror
przystało, nie żałują nam widoku rozrywanej skóry, przecinania aorty, czy
sceny wyciągania kuli z pleców.

Nie będę ukrywał, że głównym atutem filmu
jest Lucy. Według mnie to jedna z jej najlepszych ról w karierze. Nie jest
sztuczna – dobrze wciela się w graną przez siebie postać. No i wreszcie mamy
film, w którym podkreślona jest jej nieprzeciętna uroda (świetnie wygląda w
dżinsach), przykładem niech będą sceny w kostnicy, czy w lesie, gdy zakopuje
ciało pewnego pechowca. To na niej opiera się film, i bardzo dobrze. W
epizodzie występuję też Marilyn Manson, ale mówi dwa zdania, więc ciężko
ocenić jego występ. Smaczkiem jest też udział Roberta Forstera na samym
początku filmu. „Rise” to niezłe, dosyć krwawe kino z piękną
Liu w roli głównej. Nie straszy, tak jak „Shutter”, ale też nie nudzi jak
większość współczesnych, amerykańskich horrorów. Ogólnie, oceniam film
pozytywnie.

|
::PLUSY::
+ wciąga
+ scena w lesie
+ kilka mocnych scen
+ Lucy Liu!
::MINUSY::
- nie straszy
- kiepski czarny charakter
::OCENA FILMU::
7,5/10 |

|
|
|
AUTOR:
COREY
JORDISON |
|
|