|
Kiedy człowiek dorasta, zauważa, że
zachodzą w jego organizmie „pewne” zmiany. A tu włosków przybywa albo
coś tam rośnie. Napisano o tym już wiele książek ale „cała prawda” jest
nadal tak samo tajemnicza jak fauna rowów oceanicznych i pewnie dlatego,
że w naszych niestabilnych, naspeedowanych hormonami umysłach ciężko
doszukać się jakiegokolwiek sensu. Czasami młody człowiek po prostu
budzi się, i z trwogą stwierdza, że ma ochotę powąchać majtki siostry,
przyrżnąć komuś w tyłek a potem natrzeć się namoczonymi w mleku
kajzerkami! Takie pragnienia jednym przechodzą a innym nie, co rzutuje
na ich całe dorosłe życie. Wyobraźcie sobie jednak osobę, która poci się
na widok sztywnego pręta (tylko bez skojarzeń mi tam!) albo
powyginanego, zardzewiałego złomu! Choć dla nas jest to zupełnie nie
pojęte, w Japonii kinematografia zupełnie otwarcie czerpie z umysłów
psychopatów, dewiantów i regularnych wariatów. Nie inaczej było w
wypadku Tetsuo...
Zastanawiam się czy jakikolwiek cel ma
streszczanie fabuły lub w ogóle zahaczanie o temat co, jak widzę, częstą
praktyką na ArenieHorror jest. Nie myślcie sobie, że bym nie chciał – kusi
mnie jak diabli, ale obawiam się, że zdradzając cokolwiek „wykastruję” ten
doskonały obraz z czegoś (No? Z czego można wykastrować?:P), co (jak sądzę)
dodaje mu kilku punktów w naszej skali. Zdecydowanie uważam, że chcąc wydoić
z miodu tę krowę do dna, lepiej jest nie wiedzieć o niej nic, poza tym, że
jest japońska i wściekle popieprzona. Zapraszając do dojenia, wskażę wam...
te, no... no wiecie... cycki:P, z których kapie słodycz (czasami sam siebie
zadziwiam:P).
Po pierwsze: Tetsuo można nazwać manifestem
szeroko rozumianego industrialu. Strona muzyczna to tracki przypominające
dwie wielkie kapele niemieckie: Deutsch Nepal i Socialistisches Patienten
Koll (S.P.K.) plus bezpłatne dodatki: szum hal hut, zgrzyt złomowisk oraz
wredne dziecko, wściekle drapiące lewą ręką widelcem po aluminiowym garnku,
a prawą wiercące dziurę udarowym Black&Dekkerem w karoserii koparki, na
której siedzi (albo coś w tym guście).
Po drugie: Shinya Tsukamoto serwuje nam
podróż po stoisku reklamowym BDSM (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi:P),
wyświetla obrazy instruktażowe, które Pinheada i jego zgraję przyprawiają o
wzwód. Sex + maszyna = krew, to wie każdy ale nie każdy widział.
Po trzecie: Mimo, że film jest fabularny to
czuć, że jest to coś w rodzaju nakręconego komiksu albo remake jakiegoś
anime, co strasznie intryguje i przykuwa uwagę.
Po czwarte: Cały koncept realizacji to
majstersztyk! Tetsuo nie jest długi, nie nuży, ma prostą, ale jednocześnie
zaskakującą fabułę. Jest czarno biały – mocno kontrastowe, pojedyncze stop
klatki same w sobie są bardzo dobrymi zdjęciami i nie tracą wraz z
kontekstem ani sensu, ani fabuły. Krew jest czarna i robi to nieziemskie
wrażenie, a ogół zastosowanych środków operatora podnosi do rangi dzieła
sztuki wszelkie efekty specjalne np. częste wstawki animowane (nie rysunkowe
i nie komputerowe).
Jak widzicie pewnym jest, że mamy do
czynienia z czymś niezwykłym. To taki kombajn, który zaspokoi potrzeby
estetyczne grafików, fotografów, operatorów koparek i dźwigów, mangożerców,
animojadów, zboków, perwersów, fetyszystów, wielbicieli azjatyckiego kina,
horrorów, gore, Marvella i Bóg jeden wie czyje jeszcze. Paradoksalnie nie
znaczy to, że Tetsuo to komercha i popowe krowie placki! Co to, to nie! Film
jest ambitny i kierowany do ludzi o specyficznych, turpizmem podszytych
gustach. Takich jak ja i mam nadzieję takich jak wy.
Niektórzy pewnie zastanawiają się teraz „No
dobra, ale o czym to właściwie jest?”. Owszem, mógłbym napisać idąc za modą,
że to film o gościu, który zmienia się w kupę złomu, ale byłaby to taka sama
bzdura ja to, że krucyfiks to zwłoki przybite do drewna. Tu nie da się
ocenić osobno fabuły, muzyki, gry aktorskiej tak jak mózg nie będzie działał
bez serca. To monolit, produkt tak spójny, że aż trudno mi to opisać słowami
i do tego ma coś czego nie ma większość filmów – duszę – tajemniczą,
nieuchwytną, nienazywalną zaletę, właściwą tylko genialnym produkcjom.
Tetsuo żongluje różnymi konwencjami i można go określić zarówno jako kino
artystyczne w popowym sosie i kino ambitne z przymrużeniem oka. Głowiłem się
nad tym nie raz i nie raz wy będziecie.
Zmierzając powoli do końca tej pseudo
recenzji popełnię kolejny grzech przeciw bliźniemu swemu – nie wystawię
oceny. Mam nadzieje, że Pastor nie dostanie od tego nudności:D bo wg mnie
tak trzeba. Ujmę to tak: wg mnie żadna skala nie jest w stanie oddać tego,
co Tetsuo sobą reprezentuje, ocena maksymalna byłaby po prostu krzywdząca.
Niemniej, gdyby ktoś przystawił mi lufę karabinu do krocza i wrzasnął „Ile
dajesz?!” to bez wahania wrzasnąłbym „10!”. Zaznaczam – gdybym musiał! A, że
na razie Pastor nie ma pozwolenia na broń, a co lepsze nie wie gdzie ja
mieszkam więc powiem tylko, że takich filmów przeciętny człowiek nie zobaczy
w swoim życiu wiele bo to dla każdego przełom w myśleniu o kinie.
Absolutnie wizjonerski i genialny –
niezapomniany!
ZOBACZ RÓWNIEŻ

DVD |

CIEKAWOSTKI |

KSIĄŻKI |

SYLWETKI |

MUZYKA |

DOWNLOAD |
AUTOR:
HUMUNGUS |
|