::INFORMACJE::




::TYTUŁ POLSKI::
Tetsuo - Człowiek z Żelaza

::
REŻYSERIA::
Shinya Tsukamoto

::SCENARIUSZ::
Shinya Tsukamoto

::MUZYKA::
Chu Ishikawa

::ROK::
1988

::CZAS TRWANIA::
67 min.

::KRAJ::
Japonia

::OBSADA::
Shinya Tsukamoto,
Tomorowo Taguchi,
Kei Fujiwara

::PLUSY::
+ Wszystko to za mało powiedziane

::MINUSY::
- Nic to za duże słowo

::OCENA FILMU::
10/10
 

 


SPIS WEDŁUG TYTUŁÓW ORYGINALNYCH

0-99A  B  C  D  E  F  G  H  I  J  K  L  Ł  M  N  O  P  Q  R  S   U  V  W  X  Y  Z  Ż  Ź


TETSUO - THE IRON MAN

 

Kiedy człowiek dorasta, zauważa, że zachodzą w jego organizmie „pewne” zmiany. A tu włosków przybywa albo coś tam rośnie. Napisano o tym już wiele książek ale „cała prawda” jest nadal tak samo tajemnicza jak fauna rowów oceanicznych i pewnie dlatego, że w naszych niestabilnych, naspeedowanych hormonami umysłach ciężko doszukać się jakiegokolwiek sensu. Czasami młody człowiek po prostu budzi się, i z trwogą stwierdza, że ma ochotę powąchać majtki siostry, przyrżnąć komuś w tyłek a potem natrzeć się namoczonymi w mleku kajzerkami! Takie pragnienia jednym przechodzą a innym nie, co rzutuje na ich całe dorosłe życie. Wyobraźcie sobie jednak osobę, która poci się na widok sztywnego pręta (tylko bez skojarzeń mi tam!) albo powyginanego, zardzewiałego złomu! Choć dla nas jest to zupełnie nie pojęte, w Japonii kinematografia zupełnie otwarcie czerpie z umysłów psychopatów, dewiantów i regularnych wariatów. Nie inaczej było w wypadku Tetsuo...

Zastanawiam się czy jakikolwiek cel ma streszczanie fabuły lub w ogóle zahaczanie o temat co, jak widzę, częstą praktyką na ArenieHorror jest. Nie myślcie sobie, że bym nie chciał – kusi mnie jak diabli, ale obawiam się, że zdradzając cokolwiek „wykastruję” ten doskonały obraz z czegoś (No? Z czego można wykastrować?:P), co (jak sądzę) dodaje mu kilku punktów w naszej skali. Zdecydowanie uważam, że chcąc wydoić z miodu tę krowę do dna, lepiej jest nie wiedzieć o niej nic, poza tym, że jest japońska i wściekle popieprzona. Zapraszając do dojenia, wskażę wam... te, no... no wiecie... cycki:P, z których kapie słodycz (czasami sam siebie zadziwiam:P).

Po pierwsze: Tetsuo można nazwać manifestem szeroko rozumianego industrialu. Strona muzyczna to tracki przypominające dwie wielkie kapele niemieckie: Deutsch Nepal i Socialistisches Patienten Koll (S.P.K.) plus bezpłatne dodatki: szum hal hut, zgrzyt złomowisk oraz wredne dziecko, wściekle drapiące lewą ręką widelcem po aluminiowym garnku, a prawą wiercące dziurę udarowym Black&Dekkerem w karoserii koparki, na której siedzi (albo coś w tym guście).

Po drugie: Shinya Tsukamoto serwuje nam podróż po stoisku reklamowym BDSM (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi:P), wyświetla obrazy instruktażowe, które Pinheada i jego zgraję przyprawiają o wzwód. Sex + maszyna = krew, to wie każdy ale nie każdy widział.

Po trzecie: Mimo, że film jest fabularny to czuć, że jest to coś w rodzaju nakręconego komiksu albo remake jakiegoś anime, co strasznie intryguje i przykuwa uwagę.

Po czwarte: Cały koncept realizacji to majstersztyk! Tetsuo nie jest długi, nie nuży, ma prostą, ale jednocześnie zaskakującą fabułę. Jest czarno biały – mocno kontrastowe, pojedyncze stop klatki same w sobie są bardzo dobrymi zdjęciami i nie tracą wraz z kontekstem ani sensu, ani fabuły. Krew jest czarna i robi to nieziemskie wrażenie, a ogół zastosowanych środków operatora podnosi do rangi dzieła sztuki wszelkie efekty specjalne np. częste wstawki animowane (nie rysunkowe i nie komputerowe).

Jak widzicie pewnym jest, że mamy do czynienia z czymś niezwykłym. To taki kombajn, który zaspokoi potrzeby estetyczne grafików, fotografów, operatorów koparek i dźwigów, mangożerców, animojadów, zboków, perwersów, fetyszystów, wielbicieli azjatyckiego kina, horrorów, gore, Marvella i Bóg jeden wie czyje jeszcze. Paradoksalnie nie znaczy to, że Tetsuo to komercha i popowe krowie placki! Co to, to nie! Film jest ambitny i kierowany do ludzi o specyficznych, turpizmem podszytych gustach. Takich jak ja i mam nadzieję takich jak wy.

Niektórzy pewnie zastanawiają się teraz „No dobra, ale o czym to właściwie jest?”. Owszem, mógłbym napisać idąc za modą, że to film o gościu, który zmienia się w kupę złomu, ale byłaby to taka sama bzdura ja to, że krucyfiks to zwłoki przybite do drewna. Tu nie da się ocenić osobno fabuły, muzyki, gry aktorskiej tak jak mózg nie będzie działał bez serca. To monolit, produkt tak spójny, że aż trudno mi to opisać słowami i do tego ma coś czego nie ma większość filmów – duszę – tajemniczą, nieuchwytną, nienazywalną zaletę, właściwą tylko genialnym produkcjom. Tetsuo żongluje różnymi konwencjami i można go określić zarówno jako kino artystyczne w popowym sosie i kino ambitne z przymrużeniem oka. Głowiłem się nad tym nie raz i nie raz wy będziecie.

Zmierzając powoli do końca tej pseudo recenzji popełnię kolejny grzech przeciw bliźniemu swemu – nie wystawię oceny. Mam nadzieje, że Pastor nie dostanie od tego nudności:D bo wg mnie tak trzeba. Ujmę to tak: wg mnie żadna skala nie jest w stanie oddać tego, co Tetsuo sobą reprezentuje, ocena maksymalna byłaby po prostu krzywdząca. Niemniej, gdyby ktoś przystawił mi lufę karabinu do krocza i wrzasnął „Ile dajesz?!” to bez wahania wrzasnąłbym „10!”. Zaznaczam – gdybym musiał! A, że na razie Pastor nie ma pozwolenia na broń, a co lepsze nie wie gdzie ja mieszkam więc powiem tylko, że takich filmów przeciętny człowiek nie zobaczy w swoim życiu wiele bo to dla każdego przełom w myśleniu o kinie.

Absolutnie wizjonerski i genialny – niezapomniany!


ZOBACZ RÓWNIEŻ


DVD

CIEKAWOSTKI

KSIĄŻKI

SYLWETKI

MUZYKA

DOWNLOAD

AUTOR: HUMUNGUS

 
     
 



::GALERIA::