„Przygotujcie się na zmierzch”…
Grupa zawodowych łowców wampirów
otrzymuje kolejne zadanie zlikwidowania gniazda znajdującego się w
opuszczonej knajpie. To zawodowcy finansowani przez Watykan. Udaje im się
rozbić siedlisko wiecznie żywych, ale – niestety - nie było tam ich mistrza.
Gdy zajęci są opijaniem sukcesu w miejscowym motelu, zjawia się tam Valek -
potężny wampir. Wybija prawie cały oddział. Z życiem uchodzą tylko przywódca,
Jack Crow, jeden z łowców i ugryziona dziewczyna, która przed swoją przemianą
w wampira będzie miała telepatyczny kontakt z mistrzem. Łowcy zmuszeni są
przeszkodzić mu w zdobyciu legendarnego czarnego krzyża, dzięki któremu
będzie on mógł wychodzić na światło dzienne a wtedy stanie się niepokonany…
Film powstał na kanwie
powieści Johna Steakly'ego "Vampires".
John Carpenter w jednym z wywiadów przyznał: ”...zawsze chciałem nakręcić
film o wampirach. Uznałem, że są na to dwa sposoby: albo zrobić naprawdę
dobrze klasyczną opowieść o Draculi, albo spróbować wprowadzić do gatunku
coś nowego”.
Jak widać, wybrał tę drugą
opcje. Akcja filmu umiejscowiona jest w Nowym Meksyku. Obraz jest horrorem z
elementami westernu. Świadczy o tym m.in. miasteczko, do którego przyjeżdżają
łowcy – niczym rodem wyjęte z „Rio Bravo”. Sceneria przypomina typowy dziki
zachód, a osadzeni w niej bohaterowie to współcześni cowboy’e. Ciekawym
rozwiązaniem jest to, że wampiry nie śpią w trumnach, nie działa na nie woda
świecona ani czosnek.
Obsada aktorska filmu jest również ciekawa: James Wood,
Daniel Baldwin, czy choćby zdobywca Oscara - Maximillian Schell. Moim zdaniem
dobrze wywiązali się ze swoich obowiązków, a na wyróżnienie zasługuje
zwłaszcza rola Thomasa Iana Griggitha (odtwarzającego postać Valka) –
człowiek ten posiada, oczywiście pomijając także dobrą charakteryzację, taki
„wampiryczny” typ urody. John, oprócz klasycznych wątków horroru, takich jak
przeciwstawienie ludzi i wampirów, ukryta seksualność, wysysanie krwi,
umieścił kilka nowatorskich rozwiązań, o których już wspomniałem. Efekty
specjalne są przednie. Momenty, kiedy wampiry spalają się w świetle
słonecznym, są szczegółowo dopracowane. Także muzyka jest zróżnicowana.
Momentami słyszymy country, która już za chwile zmienia się w znakomicie
stonowaną mroczną melodię. Film charakteryzuje ciągła dobra akcja,
praktycznie od początku do końca coś się dzieje, jest sporo krwawych scen.
Brakowało mi jednak trochę klimatu grozy. Nie było spektakularnych scen, w
których można by się przestraszyć.
To nowsza produkcja
Carpentera, nieco za bardzo „hollywoodzka”. Nie zaskakuje niczym i nie
sprawia, żeby można było dłużej o niej rozpamiętywać. Ogólnie film podobał mi
się, warto go obejrzeć choćby dla samych znanych osób, które nad nim
pracowały. Jednak nie spodziewajcie się rewelacji – daleko mu do najlepszych
dzieł o tej tematyce.