|
Czy zdarzyło wam
się oglądać kontynuację jakiegoś filmu grozy, która przewyższa pod
każdym względem oryginał a przynajmniej mu dorównuje? Często się, bowiem
zdarza, że sequele posiadają tendencję spadkową, co do wartości
audiowizualnych, jednak spośród wielu jest według mnie nieliczny
wyjątek, który nie tylko dorównuje pierwszej części, ale również pod
wieloma względami ją przerasta. Tak się dzieje w przypadku drugiej
części, Warlock 2: The Armageddon, której fabuła została rozbudowana a
efekty specjalne o wiele bardziej widoczne i zaawansowane. Zatem nie
popłaca w danym przypadku stwierdzenie, iż wszelkie kontynuacje to
porażki na całej płaszczyźnie.
Cała opowieść zaczyna się
wiele wieków temu, kiedy to siły natury były we władaniu wszechmocnych
druidów. Zgodnie z prawami cyklów księżyca, co tysiąc lat następowało
odrodzenie kolejnego wcielenia mistrza, złożony w ofierze człowiek nabierał
niezwykłych zdolności by móc uchronić ludzkość przed napływem złych mocy.
Kiedy odpowiednia koniunkcja planet przyjmowała układ z pełnią księżyca
naradzał się strażnik kryształów, które otwierały wrota nicości, przez który
mógł się wedrzeć chaos. Nabyte siły przyrody pomagały jednak druidom zamknąć
krąg by nie dopuścić do armagedonu, lecz kolejne pokolenia zapomniały o
cyklu, który miał się zamknąć, co tysiąc lat, kamienie odziedziczyli
spadkobiercy, którzy rozeszli się w wielu kierunkach. Jednak zbliża się
koniec cyklu, zatem siły zła wskrzeszają Warlocka, który narodzi się na nowo
z ciała jednej ze strażniczek kryształu, pozostaje mu do zebrania jeszcze
cztery kryształy rozsiane po całych Stanach Zjednoczonych a do kolejnej
pełni zostało tylko sześć dni. Przez wiele wieków grupa ocalałych druidów
przygotowywała się do ostatecznej walki, w której wybrany zmierzy się z
przedstawicielem zła zamykając przejście. Wybór pada na Kennego, który aby
narodzić się musi zginąć z ręki ojca, jednak jego pojęcie o magii jest
dalekie od ideału a jego problemy życiowe wciąż dają o sobie znać. Nie
pomaga mu również miejscowa ludność, która obwinia druidów o wszelkie
klątwy, które nawiedzają miasteczko. Kenny udoskonalając swoje umiejętności
odkrywa w sobie moc, jednak nie wie, że do walki stanie wraz ze swoją
ukochaną, której korzenie sięgają wgłęb przepowiedni. Wkrótce zmierzą się z
czarnoksiężnikiem, któremu pozostaną dwa kryształy do odebrani i cała
wieczność na dręczenie ludzkości. Pozostaje zatem pytanie czy Nastolatkowie
podołają tak wielkiej odpowiedzialności, powstrzymując przy tym zło w
najczystszej formie… Jedno jest pewne, Warlock was zaskoczy…
Jeżeli uważacie, że część
pierwsza powala na kolana miłośników filmów fantasy z elementami grozy to
zapraszam na seans drugiej części. Aż trudno mi w to uwierzyć, ale jest
pojedna z nielicznych kontynuacji, które przewyższają pierwowzór pod każdym
względem. W drugiej części znowu pojawia się Julian Sands, odtwórca
tytułowej postaci, którego możliwości zostały spotęgowane przez szereg
nowatorskich jak na tamte czasy efekty specjalne, zatem prezentuje paletę
nowych sztuczek i czarów, które w połączeniu z zaskakującymi zdolnościami
aktorskimi obsady dają mieszankę wybuchową. Ta część obfituje w o wiele
więcej scena przemocy, które są o niebo lepsze, charakteryzują kwintesencją
zła, która emanuje wprost z Sandsa. Nie ukrywam, że część pierwsza nie
zyskała u mnie sympatii, jednak z nawiązką zaskoczył mnie klimat części
drugiej, połączenie wielu sekwencji oraz gatunków filmowych zaowocowało
wzorcowym przykładem sequela, który nie powiela błędów poprzednika, ma
rozbudowany scenariusz oraz wyższy budżet, który pozwolił na zatrudnienie
sław wielkiego ekranu. Całości towarzyszy muzyka ilustracyjna, która
niestety wprowadza nastrój filmu przygodowego, ujmując nieco grozy. Warto
zauważyć, że scenariusz został niezwykle dopracowany, jednak wprowadzenie
nastolatków, jako osoby, które mają powstrzymać czarnoksiężnika przez
zawładnięciem mocą kryształów wydaje się nieco naciągane. Poniekąd historia
rozpoczyna się z wielkim rozmachem, jednak widz zmuszony jest nieco poczekać
na rozwój akcji, bowiem reżyser wprowadził również wiele wątków pobocznych,
które skutecznie spowalniają tempo filmu. Moim zdaniem jest to przykład
produkcji, która w pełni wykorzystała pominięte elementy części pierwszej,
bazując na rozgłosie oraz rzeszy fanów producenci zaserwowali widzom
produkcję na poziomie części pierwszej, dla wielu przewyższającą pierwowzór,
przez co doczekaliśmy się części trzeciej, niestety z tendencją spadkową.
Zatem dla fanów części pierwszej będzie to nie lada kąsek, dla osób, które
nie miały okazji obejrzeć części pierwszej, będzie to ciekawa alternatywa,
bowiem ta część nie jest tematycznie zależna od poprzednika, przez co można
ją obejrzeć bez niepokojów o brak zrozumienia treści. Zatem zapraszam na
seans produkcji, która dla mnie jest wzorcem kontynuacji, przez co staje się
kultowa… Polecam…
ZOBACZ RÓWNIEŻ

DVD |

CIEKAWOSTKI |

KSIĄŻKI |

SYLWETKI |

MUZYKA |

DOWNLOAD |
AUTOR:
REQUIEM |
|