Akcja filmu
zaczyna się w Persji ok. 1127 roku. Dżin spełnia życzenie władcy, a
ludzie wokół padają rozszarpywani od środka, zmieniają kształty,
przeobrażają się w różne stwory. Czarnoksiężnik władcy Persji
stwarza kamień, w którym można uwięzić Dżina. Wypowiada zaklęcie i
Nadistota zostaje wchłonięta przez rubin. Następnie przenosimy się
do USA czasów dzisiejszych. Kolekcjoner sprowadza posąg bożka, w
którym ukryty jest kamień z Dżinem. Przy rozładunku, dziwnym trafem,
zdarza się wypadek: posąg spada na asystenta doktorka. Z figury
wypada kamień i natychmiast zostaje ukradziony przez jednego z
robotników. Daje on zdobycz kumplowi, żeby ten sprzedał do domu
aukcyjnego. Kamień podczas badania rozpada się i Dżin uwalnia się.
Zabija naukowca, który badał kamień, a sam wychodzi na ulice.
„Spełnia” życzenia ludzi, w zamian za ich dusze. Jedyną osobą,
zdolną ocalić świat, jest bezbronna kobieta (Wendy Benson). Lecz
zanim udaje jej się unieszkodliwić potwora, ginie dużo ludzi, w tym
jej przyjaciele.
Producentem
filmu jest Wes Craven, a reżyserem Robert Kurtzman. Obsada aktorska
także jest wyśmienita, lecz sam film nie zaskakuje tak dobrą akcją.
Fabuła "Wishmastera" też nie jest za dobra - Dżin spełniający
życzenia przekierowuje je przeciw tym, którzy je wypowiadają.
Dodatkowo, jako zapłatę, zabiera ich dusze. To typowy film o
demonie. Muzykę napisał Harry Manfredini, mistrz w swoim fachu (
Friday The 13th ), dlatego też stoi ona na najwyższym poziomie;
doskonale dopasowana do akcji. Efekty wizualne dość dobre:
„techniki” stosowane przez Dżina, różnego typu okoliczności w jakich
umierają bohaterzy. O gatunek filmu bym się kłócił, przeważnie
horror, ale momentami znikąd wyskakują elementy komedii. Liczyłem,
że film okaże się bardziej interesujący i trochę się zawiodłem. Film
powstał w 1997 r., a ja coraz bardziej jestem przekonany, że
większość dobrych horrorów wyszła przed 1990 rokiem.
Film nawet mógłby być, ostatecznie z muzyką jest lepiej niż z
efektami. Jak na horror zawiera stanowczo za mało rozlewu krwi i
ciekawych rozpierdalanek. Polecam go ludziom nie mającym co robić,
bo dla tych, którzy na prawdę lubią horrory, jest mało straszny.