SPIS WEDŁUG TYTUŁÓW ORYGINALNYCH

0-99A  B  C  D  E  F  G  H  I  J  K  L  Ł  M  N  O  P  Q  R  S   U  V  W  X  Y  Z  Ż  Ź


 



 

WOLFMAN, THE



 

 

::TYTUŁ POLSKI::
Wilkołak

::REŻYSERIA::
Joe Johnston

::SCENARIUSZ::
Andrew Kevin Walter,
David Self

::MUZYKA::
???

::OBSADA::
Anthony Hopkins, Benicio Del Toro, Hugo Weving...

::KRAJ::
USA, Wielka Brytania

::ROK::
2010

::CZAS TRWANIA::
90 min.


 
 

Muszę się przyznać, że od początku podchodziłem do tej produkcji z dużą dozą naiwności. Spodziewałem się dobrego kina z plejadą gwiazd, starając się nawet nie dopuszczać do siebie myśli, iż głównym motywem twórców był najpospolitszy skok na kasę. I dałem się nabrać.

Film opowiada historię Lawrenca Talbota (Benicio Del Toro), aktora, który na wieść o zaginięciu brata powraca do opuszczonego przed laty domu. Na miejscu okazuje się jednak, że biedny krewniak został w międzyczasie rozszarpany i częściowo skonsumowany. Mieszkańcy podejrzewają zbiegłego psychopatę lub tresowanego, cygańskiego niedźwiedzia. Natomiast widzowie, bogatsi o znajomość tytułu dzieła, wiedzą od samego początku o mylności obu tropów.

  

Powstrzymam się od porównań „Wilkołaka” AD 2010 z oryginałem – bo w sumie po co? Ci, którzy widzieli oba, sami wyrobią sobie zdanie. Natomiast reszta albo ma zamiar go obejrzeć, albo jest jej to zupełnie obojętne.

Słowem najlepiej opisującym „Wolfman” jest „poprawny”. To typowy przykład sprawnego rzemiosła, jakie spotkać możemy choćby w ostatnich filmach Tima Burtona. Dostajemy przyzwoicie napisany scenariusz oraz kilka wielkich nazwisk (Hopkins, Del Toro). Aktorzy, jakkolwiek na ogólną kinową poprzeczkę grają świetnie, jednak przeciętnie, jeżeli chodzi o ich własne możliwości i to, do czego zdążyli nas przyzwyczaić.

  

Dodatkowo twórcy zamiast nawiązać do współczesnego kanonu wilkołaka i powołać do życia prawdziwą bestię, prezentują nam tylko nieco bardziej owłosionego troglodytę. Pojawiający się wątek wyzwolenia z klątwy dzięki miłości (obecny m.in. w „Amerykańskim wilkołaku w Londynie”) to również przeżytek.

Oczywiście, dla współczesnej widowni (z gatunku tej mniej wybrednej), dzieło jest na pewno łatwiej przyswajalne, niż pozbawiony fajerwerków, nakręcony kilkadziesiąt lat temu pierwowzór. Czy aby na pewno jednak schlebianie tanim gustom i próby wyciśnięcia ostatnich kropli krwi ze świnki-skarbonki kinomaniaka, to coś zasługującego na pochwałę?

  

Nie uchroniono się także od bardziej „namacalnych” wpadek. Jedną z nich jest charakterystyczne „łamanie” nóg podczas przemiany w monstrum, tak, aby mogło poruszać się na czworakach, na wzór prawdziwego wilka. Tylko, nie wiedzieć czemu, nasz wilkołak ma prawa natury i wszelką logikę głęboko gdzieś, nadal zasuwając w pozycji wyprostowanej…

Ze względu na fakt, że jest to niejako drugie podejście do tego samego filmu, tym razem specjalnie przygotowałem dwa podsumowania:
1) podsumowanie recenzenckie – przeciętny retro horror z kilkoma wielkimi nazwiskami. W czasach, gdy coraz więcej filmów robi się w trój wymiarze, ten jest wyjątkowo dwuwymiarowy.
2) podsumowanie fanowskie - próba wskrzeszenia legendy, która niestety, pomimo usilnych zabiegów, nadal spoczywa nieruchawo w trumnie. I mocno już cuchnie. R.I.P.



 

::PLUSY::
+ Anthony Hopkins i Benicio Del Toro

::MINUSY::
- wtórność
- komercyjność
- nijakość

::OCENA FILMU::
5/10



 

   

AUTOR: JAN CZARNY