Polska
nie jest krajem przodującym w dziedzinie gier
komputerowych. Jedynie futurystyczny FPS CHROME
został dostrzeżony za oceanem. By zmienić ten stan
rzeczy nie musieliśmy długo czekać. A to za sprawą
PAINKILLERa produkcji rodzimego PEOPLE CAN FLY.
Menu gry i ekran loadingu są utrzymane w ładnej
mrocznej konwencji, także i intro jest bardzo
klimatyczne, widzimy głównego bohatera –Daniela
który wraz z żoną ginie w wypadku samochodowym.
Następnie znajdujemy się w tajemniczej jakby
gotyckiej katedrze gdzie nie mniej tajemnicza osoba
wyjaśnia nam co musimy zrobić. Piekło szykuje się do
ataku na niebiosa, te zaś nie mogą walczyć otwarcie,
naszym zadaniem będzie zgładzenie czterech generałów
armii Lucyfera a w zamian będziemy mogli znów być z
żoną. Tyle teorii. Zaraz po filmiku znajdujemy się
na jakimś mrocznym cmentarzu z dziwnym przedmiotem
przed nosem (widok z perspektywy pierwsze osoby),
przedmiot owy to broń biała zastępująca noże znane z
innych gier, to cacko zwie się PAINKILLER, gdy tylko
wciśniemy LPM rozkładają się wirujące ostrza
wyglądające jak metalowe śmigła helikoptera
perfekcyjnie szatkujące wrogów, w alternatywnym
trybie strzału broń wydziela pomarańczowy strumień
światłą raniącego wrogów. Broń to bardzo ważny
element wszystkich strzelanin, w PAINKILLERZE mamy
tylko 5 rodzajów broni ale każda ma dodatkowy tryb
ognia, co zasadzie podwaja ilość broni. Potem do
naszych rąk trafia strzelba, wygląda nieco
fantazyjnie ale swoją role spełnia-sianie ołowiem.
Ciekawym patentem jest to że w alternatywnym trybie
strzelamy lodowymi pociskami zamrażającymi wrogów,
pięknie się rozsypują. Mamy też dostęp do
kołkownicy, czegoś co wygląda jak kusza strzelająca
drewnianymi belkami przebijającymi wrogów na wylot i
przybijającymi ich do ściany, innym trybem ognia tej
broni jest wystrzeliwanie granatów. Wyrzutnia rakiet
to potężna broń dodatkowo że jej alternatywą jest
minigun ale ja największą sympatią obdarzyłem
ostatnie narzędzie zniszczenia, w podstawowym trybie
szybko wystrzeliwuje małe metalowe gwiazdki (shuirkeny)
wbijające się w wrogów, a w alternatywnym trybie
emituje wiązkę elektryczną. Kwestie giwer mamy za
sobą.
Przeciwnicy. Ci są bardzo odmienni.
Od tępych zombiaków, zakapturzonych mnichów z
toporami, szaleńcami bez dłoni i stóp, przez
martwych Ninja na toksycznie bekających pijakach
(!!!) kończąc. Wrogów jest zawsze naprawdę sporo,
atakują chmarami i dbają o to by lufa naszej broni
nie ostygła. Pod tym względem PK przypomina Serious
Sama, tyle że w mroczniejszych klimatach. Co kilka
etapów mamy do pokonania GIGANTYCZNEGO Bossa, pisząc
gigantycznego odbierzcie to dosłownie, nie zawsze
wystarcza celnie strzelać by pokonać takiego kolosa,
niekiedy trzeba trochę pogłówkować nad sposobem
powalenia giganta. Dodam ze pojedynki z Bossami są
naprawdę emocjonujące dobrze zrealizowane, a pamięta
się o nich długo.
Plansze na jakich uczynimy rzeźnię są
niezwykle zróżnicowane, najpierw gra utrzymuje nieco
gotycki ponury klimat, cmentarze, podziemia, katedry
z witrażami. Potem klimat plansz zmienia się jak w
kalejdoskopie, odwiedzamy fenomenalnie wykonany dom
wariatów, ciekawą wizualnie operę, stare fabryki,
średniowieczny zamek, stare miasteczko opanowane
przez zombie czy zrujnowany klasztor. Monotonii nie
będzie, ale fakt że klimat nie zawsze trzyma poziom
i niekiedy odnoszę wrażenie że dany level ma tylko
sztucznie wydłużyć czas gry.
Rozgrywka jest raczej schematyczna,
trafiamy dodanej części poziomu, kosimy potwory i
zbieramy ich dusze, po uzbieraniu 66 zmieniamy się w
demona (genialny filter wizualny, czarnobiałe
środowisko i wrogowie w czerwonej poświecie),
jesteśmy wtedy nieśmiertelni. Z porozbijanych beczek
i skrzyń zbieramy złoto którym płacimy za użycie
specjalnych umiejętności- kart czarnego tarota.
Karty zaś zdobywamy spełniając określone warunki
misji, musimy np. przejść poziom używając TYLKO
jednej broni, albo zabić określoną ilość
przeciwników tip.
Grafika jest bardzo dobra. Ale by w
pełni się nią cieszyć potrzebujemy mocny komputer.
Dźwięk też trzyma poziom i nawet teraz kojarzę
określone motywy muzyczne i odgłosy walki.
Painkillera powinien kupić każdy
zwłaszcza że w Polsce gra zaraz po premierze
kosztowała 19 złotych… Ale gra mogła by być i za
darmo a nie uratowało by ją to gdyby była słaba. PK
dostarcza wiele kilka godzin rozwałki bez głębszego
myślenia. Dobry relaksator na dwugodzinną sesję, w
większych dawkach może męczyć. Nie polecam osobą
które po prostu nie lubią strzelanek.
AUTOR:
BOOF X |