Jak
powszechnie wiadomo popularne tytuły to kopalnia
złota ich twórców. Jedna naprawdę dobra produkcji
skutkuje potokiem sequeli, czy różnorodnych
gadżetów. O ile zazwyczaj kontynuacjom tym daleko
jest do ideału o tyle w przypadku gry powstałej na
bazie popularnego filmu Johna Carpentera „The Thing”
reguła ta – co mogę powiedzieć z całą pewnością –
nie sprawdza się.
Fabuła gry toczy się
zaraz po wydarzeniach ukazanych w filmie. Na
arktyczną stację badawczą 31, na której odnaleziono
statek obcych i gdzie doszło do masakry, przybywa
ekipa ratunkowa Marines dowodzona przez kapitana
Blake’a, mająca za zadanie wyjaśnić co stało się na
odciętej od świata stacji, ale przede wszystkim…
przeżyć.
Rynek gier
komputerowych rządzi się własnymi prawami - nie
wystarczy aby gra miała świetną grafikę i została
znakomicie zareklamowana. Najważniejszym czynnikiem
branym pod uwagę przy ocenianiu jest grywalność – bo
cóż nam po wszystkich shaderach, refleksach i
błyskach, jeśli grając potwornie się nudzimy. Twórcy
„The thing” zaserwowali nam świetną, wciągającą
fabułę, której jesteśmy ciekawi coraz bardziej w
trakcie rozgrywki. Grafika nie zapiera dech w
piersiach i nie spełnia obowiązujących dziś
standardów, jednak należy pamiętać, że została
wyprodukowana w 2002 roku, a jak na tamte czasy
strona wizualna prezentowała się dość zjadliwie.
Należy zauważyć, że „Coś” nie polega jedynie na
strzelaniu do obcych i wysadzaniu ich w powietrze.
Na pierwszy plan rozgrywki wysuwa się taktyka -
niekiedy potrzebna będzie dłuższa chwila
zastanowienia i chociaż na swojej drodze nie
spotkamy raczej żadnych skomplikowanych zagadek
logicznych to niektóry momenty trzeba będzie
dokładnie zaplanować.
Twórcom udało się
stworzyć doskonały klimat grozy - arktyczna baza
jest bardzo upiorna, a staje się taka jeszcze
bardziej gdy wyjdziemy na świeże powietrze i
zobaczymy, że dookoła nas tylko lodowa pustynia i
żadnej pomocnej dłoni. Dobrze rozwiązano system
zapisu gry- w trakcie przygody spotkamy magnetofony
na które możemy zapisać stan gry. Takie rozwiązanie
w tej akurat produkcji wypadło korzystnie- dodaje
ono trudności, choć niektórych może zdenerwować
ciągłe przechodzenie tych samych miejsc. W „The
thing” będziemy musieli zmierzyć się z kilkoma
rodzajami obcych, którzy - nie czarujmy się - nie
zostali wykonani zbyt poprawnie, a razi także ich
mała różnorodność. Do swojej dyspozycji mamy ekipę
kilku komandosów z których każdy przydatny nam
będzie w inny sposób. I tak gdy zostaniemy zranieni
nie będziemy musieli zużywać apteczek, a skorzystamy
z pomocy medyka, a gdy napotkamy usterki techniczne
pomoże nam inżynier. System walki jest bardzo prosty
i chciałoby się powiedzieć, że wręcz nudny. Mimo to
„The Thing” prezentuje wysoki poziom na co ma wpływa
przede wszystkim wciągająca rozgrywka i mroczny
klimat.
Jako iż zima zbliża
się wielkimi krokami, a za oknem ani płatka śniegu
warto więc wprowadzić się w zimowy klimat tym
arktycznym tytułem, szczególnie iż poza
klimatycznymi lokacjami posiada on wiele innych
mocnych stron.
AUTOR:
KUBICZKEN |