Temat klonów w Spider-Manie poruszany był już dwukrotnie. Pierwszy raz w latach siedemdziesiątych, później w dziewięćdziesiątych. Ostatnia odsłona nie przysporzyła mu wielu fanów, mogła nawet pogrążyć tytuł. Ponownie wracamy do tego tematu i tym razem według zapowiedzi ma być całkiem nieźle.
Czwarty tom składa się z czterech zeszytów, w których dzieje się dużo, szybko i jest ciekawie. Otrzymujemy dwa główne wątki, które z czasem łączą się. Będziemy świadkami ciężkiej choroby J. Jonaha Jamesona, partnera cioci May. Okazuje się, że jedynie eksperymentalna metoda opracowana przez New U Technologies może wyleczyć mężczyznę. Firma "specjalizuje" się w klonowaniu narządów bez jakichkolwiek wad genetycznych. Rozpoczyna się batalia wśród bliskich. Czy aby na pewno metodą jest zbyt niebezpieczna? Parker już raz przekonał się o tym, jak korporacja uratowała życie jednemu z jego pracowników, a później jego pajęczy zmysł dawał o sobie znać.
Szemrana działalność Szakala i jego ludzi ciekawią Pajęczaka. Typ spod ciemnej gwiazdy na potęgę formuje swoje szeregi. Ich śladem podąża Prowler, działający na zlecenie Parkera. Wszystko skupia się na działalności owej korporacji. Na scenie pozostał również Otto Octavius, który pragnie wyswobodzić się z ciała Braina. Jego niecny plan daje duże szanse na powrót do żywych. Czy uda mu się powrócić?
"Starzy znajomi", jak sam tytuł wskazuje, to spotkanie z "dobrymi kolegami" Spider-Mana z przeszłości, jak na przykład Electro, czy Lizard. Powrót za grobu możliwy jest dzięki New U Technologies. Dan Slott w ciekawy sposób pokazuje nam kolejno starych znajomych, którzy nie ulegli jakieś znacznej metamorfozie, lecz pozostali takimi, jakimi każdy ich pamięta. Dzięki pomysłowości autora dostajemy nie odgrzewany kotlet, jak mógłyby sugerować wszystkie zapowiedzi, lecz przemyślaną i na nowo opowiedzianą historię, a raczej jej wstęp do głównego albumu. W konsekwencji daje nam to najlepszy tom z czterech, które się ukazały. Większość przeciwników jest nam dobrze znana, groźna i wymagająca. Dodatkowo w życiu Parkera dzieje się dużo. Musi podejmować trudne decyzji, które czasami mogą się nie podobać innym, jak na przykład "rodzinie".
Bardzo dobrze, że Slott wybrał "rodzinne strony" Pajęczaka i to na jego podwórku rozgrywa się cała akcja. Ciekawą postacią jest Miles Warren, który szybko rekrutuje nowych sługusów i dzięki swojemu sprytowi potrafi omotać podwładnych. Co jakiś czas doświadczamy ponownego pojawiania się osób, które już zginęły, przykładowo Rhino. Czy jest to konieczne? Nie wiem. Na pewno jest ciekawie. Pajęczak stawiany jest wielokrotnie pod ścianą, jak zawsze udaje mu się jakoś wykaraskać się z problemów, jakie niesie mu życie.
Slott nie dość, że wspomina o starych wątkach, buduje napięcie nowymi, a w konsekwencji dąży do pokazania czytelnikowi, że Parker to nie tylko korporacyjny szczur, lecz też wybawiciel miasta. I dobrze, że tego drugiego jest więcej. Tylko, czy poświęcenie dla mieszkańców nie spowoduje "ponownie" odstawienie rodziny na dalszy tor? Po części tak jest, ale życie to seria wyborów i nie zawsze są one dobre dla wszystkich.
Graficznie jest całkiem nieźle. Po pierwsze w oko rzucają się żywe i dobrze dobrane pastele. Kadry są dynamiczne, a walki efektowne. Kreska, jak przystała na tematykę, jest adekwatna do tematyki, czyli jest trochę kreskówkowej, trochę realistycznie. Czasami postacie z drugiego planu przedstawiane są schematycznie, bez większej szczegółowości rys twarzy. Wydanie Egmontu, jak zawsze na najwyższym poziomie, więc nie ma się czego czepiać. Polecam wszystkim, którzy lubią przygody Pajęczaka.