|
|
    
DC
ODRODZENIE - AQUAMAN: UTONIĘCIE (TOM 1)
    

Polscy czytelnicy mieli
dotąd styczność z wieloma bohaterami DC Comics. Mogliśmy
śledzić perypetie takich tuzów jak Superman czy Batman, ale
do dnia dzisiejszego wciąż było kilku herosów, którzy nigdy
nie zagościli na naszym rynku wydawniczym i nie otrzymali
własnej serii. Jedną z takich postaci jest Aquaman – syn
władczyni Atlantydy i ziemskiego latarnika oraz członek Ligi
Sprawiedliwości. Przy okazji nowej inicjatywy, obecnej także
u nas, czyli DC Odrodzenie, nadeszła jednak w tym zakresie
zmiana. „Utonięcie” to pierwszy w Polsce tom prezentujący
solowe przygody Arthura Curry’ego.
Marzeniem Aquamana
jest doprowadzenie do tego, by między Atlantydą a światem na
powierzchni zapanował pokój. W tym celu bohater rozpoczyna
rozmowy z przedstawicielami Stanów Zjednoczonych w
specjalnie ku temu powołanej ambasadzie Atlantydy na stałym
lądzie. Nie wszystkim jest jednak w smak, że relacje między
oboma mocarstwami mogą niebawem stać się podręcznikowe.
Grupa złoczyńców o nazwie Nemo zrobi wszystko, by zniweczyć
pokojowy plan, a winę zrzucić na władcę morskiego ludu.
Aquaman będzie musiał bronić nie tylko delikatnego sojuszu,
ale także własnego dobrego imienia.
Zanim Dan Abnett
dojdzie do sedna „Utonięcia”, czyli konfliktu Atlantydy z
USA, miejsce ma wprowadzenie, które przedstawia czytelnikowi
jednego z największych wrogów Aquamana, Czarną Mantę i
pokrótce opisuje genezę ich konfliktu. Cóż, już sam
pseudonim antagonisty nie nastraja zbyt optymistycznie do
tej historii, i faktycznie ciężko powiedzieć, by potyczka
dwóch wrogów wywoływała nadmiar entuzjazmu. Otrzymujemy tu
stereotypową opowieść o zbrodni i żądzy zemsty, którą w
takiej czy innej oprawie, czytaliśmy już setki razy na
łamach wielu innych tytułów. Jako jej zaletę można uznać
fakt, że postać Czarnej Manty nie okazuje się ostatecznie
tak groteskowa, jak mogłoby się wydawać na początku.
Złoczyńca może ponadto odegrać znacząca rolę w kolejnych
tomach „Aquamana”, więc lepiej się do niego przyzwyczaić.
Główna składowa
albumu sprawia na szczęście lepsze wrażenie, chociaż co
więksi malkontenci znajdą w niej nieco materiału do
narzekań. Jeśli jednak odrzucimy na bok uprzedzenia, okaże
się, że Dan Abnett zaserwował nam klasyczną historię o
konflikcie interesów i braku zrozumienia u dwóch
skonfliktowanych stron. Oczywiście, to wciąż mainstreamowy
komiks superbohaterski, więc już na wstępie wiemy, że
zabraknie tu wydarzeń prawdziwie znaczących, jednak na tyle
na ile może, scenarzysta porusza się w ramach obranej
konwencji naprawdę sprawnie, dobrze przedstawiając zwłaszcza
pokojową motywację Aquamana, który bezskutecznie stara się
zażegnać konflikt.
Bohaterowie
„Utonięcia” ciągną tę historię do przodu. Na pierwszy plan
wysuwa się oczywiście sam Aquaman, u którego może się
podobać determinacja do wyjaśnienia nieporozumień między
Amerykanami a mieszkańcami Atlantydy. Bohater robi się
jeszcze ciekawszy w dalszej fazie albumu, gdy prowadzi
emocjonujący dialog z Supermanem, w którym pada kilka
gorzkich słów o roli Curry’ego w Lidze Sprawiedliwości.
Sceny takie jak ta nadają tej postaci głębi i sprawiają, że
można zapomnieć (przynajmniej na jakiś czas) o otaczającej
ją, nieco zabawnej otoczce. Zawodzi jednak kreacja
antagonistów – grupa Nemo to typowa zbieranina, której
planem jest kierowanie losami świata z tylnego siedzenia, a
jej lider, niejaki Król Rybak (sic!) zachowuje się niczym
rozwydrzony licealista z megalomanią.
Ilustracje w
pierwszym tomie „Aquamana” nie wykraczają poza
superbohaterskie standardy. Jest tu kolorowo, efektownie i
nowocześnie. Jak to często ostatnio bywa w przypadku serii
trykociarskiej, nad całością pracowało kilka artystów. Taki
manewr często zaburza odbiór całości, bo wprowadza
niepotrzebną różnorodność stylistyczną w zbyt krótkim
materiale. Tutaj, na szczęście, do takiej sytuacji nie
dochodzi, bo wszyscy artyści starają się operować w podobnej
stylistyce i ostatecznie wychodzi im to całkiem nieźle.
„Utonięcie” nie jest
komiksem idealnym, w paru miejscach rażą niepotrzebne
uproszczenia (zwłaszcza w przypadku motywacji amerykańskiej
armii), jednak całościowo jest to tytuł przynajmniej
przyzwoity. Fabuła nie razi zbytnimi niedociągnięciami, a
bohaterom nadano zrozumiałą motywację. Wśród startujących
serii „Odrodzenia” perypetie Arthura Curry’ego znajdą się
gdzieś w środku stawki, co ostatecznie można uznać za pewne
zaskoczenie. Mówimy wszak o superbohaterze, którego kostium
wygląda strasznie odpustowo, a jego arcywrogiem jest typ o
pseudonimie Czarna Manta. Dan Abnett jednak wyciągnął z tak
trudnego materiału wyjściowego całkiem sporo, dając nam w
efekcie przyjemną, rozrywkową opowieść. Gdy Egmont wyda
kontynuację, zasiądę do niej bez większych obaw.
|
|