|
|
    
BRADL (TOM 3)
    

Karty polskiej historii są
naprawdę fascynujące. Dzieje naszego narodu obfitują w
wydarzenia zarówno dramatyczne, kiedy los całego narodu
wisiał na włosku, jak i budujące, gdy świadomość narodowa
tryumfowała, a Polacy stawali do walki o własną przyszłość.
Okresem łączącym te dwie cechy są lata drugiej wojny
światowej, kiedy kraj był okupowany przez niemieckiego
agresora, co jednak nie było w stanie zdusić tożsamości
mieszkańców kraju nad Wisłą. Właśnie w okupowanej Warszawie
toczy się akcja „Bradla”, komiksu niezwykłego, który
prezentuje tamte wydarzenia bez nieznośnego dydaktyzmu,
zamiast tego, na modłę amerykańską, kładąc duży nacisk na
atrakcyjną formę.
Podobnie jak w przypadku
dwóch pierwszych tomów, tak w i w tym mamy do czynienia z
dwoma epizodami z życia tytułowego bohatera. Kazimierz Leski
poznaje innych uczestników konspiracji, jednak w rządzonym
przez Niemców mieście trzeba być niezwykle ostrożnym, bo
jeden pochopny krok może narazić na szwank całą organizację.
Ponadto szpieg angażuje się w sprawę zorganizowania funduszy
dla Muszkieterów, podziemnej jednostki oporu. Intryga, w
której bierze udział, i której jest pomysłodawcą, może
przynieść wiele dobrego dla ludzi walczących o wolność
Polski i dać solidną nauczkę okupantom.
Pierwsze dwie odsłony „Bradla”
były komiksami kładącymi duży nacisk na akcyjność całej
opowieści. Tym razem, choć tempo wciąż nie należy do
najwolniejszych, Piątkowski zdecydowanie większą uwagę
przywiązuje do elementu szpiegowskiego. W pierwszej części
albumu przybliża nam chociażby postać Stefana Witkowskiego,
szefa Muszkieterów, pokazując jego przedwojenne zagraniczne
wojaże, służące między innymi zbieraniu informacji na temat
Niemców i przewidzeniu w jakim kierunku iść będą ich kolejne
poczynania. To jedna z dwóch linii czasowych, na których
skupia się autor. Druga tyczy już okupowanej Warszawy i
powraca do postaci Leskiego, który choć ma polecone
ograniczyć na jakiś czas aktywność, skupia się na prywatnym
śledztwie, co może go wpędzić w spore tarapaty. Pokazana
jest tu złożoność organizacji, dla której pracuje Bradl –
poszczególni jej członkowie są niezwykle istotni dla sprawy,
ale wcale nie muszą znać się nawzajem, co z kolei powoduje,
że działanie indywidualne może narazić na szwank wspólną
walkę.
Jeszcze lepiej prezentuje się
druga składowa albumu. „Qui pro quo” to czystej wody
opowieść szpiegowska, która zawiera wszystko, co w tego typu
fabułach najlepsze. Mamy tu agentów pod przykrywką, piękne
kobiety, śmiały i niebezpieczny plan oraz jego brawurową
realizację, nawet w obliczu niespodziewanych kłopotów.
Wszystko poprowadzone jak należy i przedstawione z dużym
wyczuciem i szacunkiem dla historii Polski, co tylko
udowadnia dużą warsztatową sprawność Piątkowskiego i
unaocznia nam, że zna się on na swojej pracy. Całość trzyma
w nieustannym napięciu, co nie pozwala czytelnikom na chwile
nudy.
Z pewnością znajdą się ludzie
którzy zapytają, czy przedstawianie dziejów Polski w tak
bardzo sensacyjnym ujęciu jest właściwe i nie uwłacza w
jakiś sposób martyrologii wielu tysięcy zwykłych ludzi,
którzy tyle wycierpieli podczas drugiej wojny światowej.
Moja odpowiedź będzie jedna – nie ma tu niczego
niewłaściwego, co więcej zaś – taki a nie inny manewr
pozwala na zainteresowanie tą tematyką osób, które
dotychczas nie miały z nią styczności, czy nawet jej
unikały. Wszystko jest bowiem przedstawione niezwykle
atrakcyjnie, z szacunkiem dla bohaterów tamtych czasów, ale
bez podręcznikowej czołobitności i nadmiernego patetyzmu. To
równanie do amerykańskiego sposobu opowiadania o własnej
przeszłości jest niezwykle atrakcyjne i, przynajmniej w
mojej opinii, jak najbardziej właściwe.
Na wysokim poziomie
warsztatowym stoi także warstwa graficzna „Bradla”. Marek
Oleksicki często korzysta z podobnych konstrukcji kolejnych
kadrów (widać to zwłaszcza na przestrzeni kolejnych
albumów), ale to co robi, robi bardzo profesjonalnie.
Bohaterowie przedstawieni są w atrakcyjny sposób, ma myśl
przywodząc hollywoodzkich amantów i piękne gwiazdy filmowe.
Być może niektórych będzie ten światowy styl drażnił, ale
jak dla mnie dodaje on całości szyku i jest zarazem
niezwykle miły dla oka.
Po lekturze kolejnego tomu
serii utwierdzam się w przekonaniu, że twórcy dają nam
kolejny argument za tym, by to „Bradl” był polskim
komiksowym towarem eksportowym, gdyby naszła nas chęć na
taką światową ekspansję. Może dzięki tytułom takim jak ten,
skończą się w końcu zagraniczne bzdury o „polskich obozach
śmierci” i próby zakłamywania historii przez oczernianie
Polaków na świecie i przedstawianie nas jako narodu, który
mógł być współodpowiedzialny za Holokaust. Oby tak się
stało, a tymczasem cieszmy się kolejnymi albumami „Bradla”,
bo naprawdę jest czym. To światowy poziom, a ja z
niecierpliwością czekam na kolejną odsłonę tej niebanalnej
serii.
|
|