DC ODRODZENIE - NIGHTWING: NIGHTWING MUSI UMRZEĆ (TOM 3)  /  K O M I K S Y  /  ARENA HORROR
   
   


DC ODRODZENIE - NIGHTWING: NIGHTWING MUSI UMRZEĆ (TOM 3)

Dwa pierwsze tomy „Nightwinga” nie dały nam jednoznacznej odpowiedzi na pytanie czy jest to seria, którą warto się interesować. Bo jakkolwiek „Lepszy niż Batman” sprawiał całkiem dobre wrażenie, tak już „Bludhaven” nieco zawodził i miał zbyt wiele wad, by z czystym sumieniem uznać go za tytuł udany. W tym kontekście, przed premierą „Nightwing musi umrzeć” można było mieć pewne wątpliwości czy perypetie pierwszego Robina wrócą na właściwe tory. Seeley kilkukrotnie pokazywał już w innych seriach, że pisać umie, więc mimo wszystko można było mieć nadzieję, że i tym razem da nam coś wartego uwagi.

Nightwing stara się ustabilizować swoje życie. Przeniósł się do Bludhaven, by walczyć ze zbrodnią na własny rachunek. Grayson powoli znajduje stabilizację w życiu zawodowym, ale dobrze dzieje się także prywatnie – poznaje Shawn, kobietę, z którą wiąże spore nadzieje na przyszłość. Jak to jednak zwykle bywa, gdy sprawy układają się bez zastrzeżeń, wszystko zaczyna się psuć. W mieście pojawia się niejaki Deathwing, sobowtór naszego bohatera, który porywa jego lepszą połówkę. Złoczyńca wydaje się działać na czyjeś zlecenie, ale żeby odkryć kto stoi za całą intrygą, Nightwing, oraz działający wraz z nim Robin, będą musieli odbyć podróż do Europy i wspiąć się na wyżyny własnych umiejętności.

Nie ukrywam, że nie jestem zbyt wielkim fanem Damiana Wayne'a. Co więcej, gówniarz najczęściej dość mocno mnie irytuje, a gdy tylko pojawia się w jakiejś scenie kolejnej serii, szybko psuje atmosferę. Tym większe było moje zaskoczenie, gdy wraz z biegiem akcji w „Nightwing musi umrzeć”, zacząłem go trochę lubić. Jakkolwiek charakter tego konkretnego Robina jest wyjątkowo ciężki (młodzian jest bardzo przemądrzały, złośliwy i zbyt mocno wierzy we własne możliwości), to często zapominałem, że to ledwie 13-latek i w gruncie rzeczy nadal jest dzieckiem (choć, rzecz jasna, dzieckiem z morderczymi umiejętnościami). To nieco go rozgrzesza, a w dodatku tutaj tworzy interesującą parę z tytułowym bohaterem – dialogi między tą dwójką są naprawdę udane, czuć w nich chemię i autentyczną (choć skrywaną) troskę o siebie nawzajem. Obaj są w stosunku do siebie złośliwi, ale wiedzą, że gdy przyjdzie co do czego, mogą zaufać drugiemu bez żadnych zastrzeżeń.

Udanym manewrem było położenie pewnego nacisku na warstwę obyczajową. Obok dominującej w całym tomie akcji (w końcu jest to głównonurtowy komiks superbohaterski i warstwa sensacyjna zwyczajnie musi stać na pierwszym miejscu) Seeley serwuje nam kilka motywów pogłębiających psychologię bohaterów. Jednym z nich jest możliwa ciąża dziewczyny Graysona. Sytuacja zmusza go do przemyśleń i zastanowienia się nad tym, czy byłby gotowy na znaczne zwiększenie stopnia osobistej odpowiedzialności, gdyby na świat miał przyjść jego potomek. Na szczęście, wątek nie jest w żadnym momencie rozegrany zbyt łopatologicznie, Seeley prowadzi go z dużym wyczuciem, nie popadając ani na moment w nadmierny dydaktyzm, co sprawia, że jest świetnym uzupełnieniem głównej linii fabularnej i znacząco poszerza obraz charakteru głównego bohatera, pozwalając na określenie jakim człowiekiem jest on w istocie.

Na zadowalającym poziomie stoi także fabuła głównej składowej tego tomu „Nightwinga”. Od samego początku trzyma ona w napięciu – jest dobrze rozpisana i emocjonująca, co w przypadku komiksu superhero jest sprawą kluczową dla jego dobrego odbioru. Podobać się może także dobór antagonistów, ci nie są na szczęście nikim oczywistym. Pierwszym  z nich jest Profesor Pyg, który choć nie jest najbardziej rozpoznawalnym antagonistą z bat-uniwersum (ba, zapewne nie znajdzie się nawet w pierwszej dziesiątce), to stanowi kawał uroczego psychola – osobiście bardzo lubię historie z jego udziałem, bo często zawierają pierwiastek nieprzewidywalności. Tożsamości kolejnego złoczyńcy zdradzać z kolei nie będę, ale też jest to postać nieoczywista, a jej motywacja i późniejsza konfrontacja z Nightwingiem stoją na całkiem zadowalającym poziomie. I choć jego ekspozycja mogłaby zostać bardziej rozszerzona, to w ostatecznym rozrachunku prezentuje się całkiem nieźle.

Nad główną składową albumu pracował Javier Fernandez (przy skromnym udziale Minkyu Junga), który dostarczył prace na dobrym poziomie. Rysunki są dość ostre i zazwyczaj też stonowane (acz na przestrzeni albumu zdarza się również kilka bardziej jaskrawych kadrów, które wypadają bardzo miło dla oka). To co prawda nie są perypetie Batmana, ale jego protegowany, obecnie samodzielny superbohater, też zasługuje na szczyptę mroku. Tego też trochę tu znajdziemy, zwłaszcza w lokacjach – są ciemne zaułki, są jaskinie, ale są również lalkotrony, kreacje Pyga, które wizualnie sprawiają dość przerażające wrażenie, zwłaszcza gdy pokazują prawdziwe oblicze.

Trzeci tom „Nightwinga” ponownie popycha serię na dobre tory. Komiks Seeleya jest satysfakcjonujący na praktycznie każdej płaszczyźnie i choć można w nim znaleźć kilka mankamentów, to bardzo cieszy, że bledną one w obliczu zalet tego tytułu. Szczerze mówiąc, spodziewałem się raczej przeciętnej fabuły, zwłaszcza zważywszy na fakt, że poprzedni tom nie stał na szczególnie wysokim poziomie. Miło jest czasami tak się pomylić, bo efektem jest klika chwil naprawdę zajmującej rozrywki. Oby twórcy utrzymali taką formę twórczą także w kolejnych odsłonach cyklu.

     

 
 



 


:: TYTUŁ POLSKI ::
DC Odrodzenie: Nightwing Tom
 3 – Nightwing musi umrzeć

:: TYTUŁ ORYGINAŁU ::
DC Rebirth: Nightwing Vol.
3 – Nightwing must die!

:: SCENARIUSZ ::
Tim Seeley

:: WYDAWCA POLSKI ::
Egmont Polska

:: WYDAWCA ORYGINAŁU ::
DC Comics

:: ROK WYDANIA ::
PL 2018

:: KOMIKS DOSTARCZONY PRZEZ ::



 

 
 


AUTOR:
MAREK ADAMKIEWICZ