| |
UNCANNY
AVENGERS: KONTREWOLUCJONIŚCI (TOM 6)
W świecie Avengersów
zmieniło się dość sporo. Ich drużyna rozpadła się. Nie oznacza to jednak, że to koniec. Rogue postanawia od nowa poszukać członków. Dołączają do nich Vision, Quiksilver, Doktor Voodoo, Sabretooh oraz Sam Wilson... Scarlet Witch zaginęła, a trop prowadzi na planetę znajdującą się z drugiej strony naszego słońca, tzw. Przeciw-Ziemię. Działa tam Najwyższy Ewolucjonista, który chce stworzyć doskonałych ludzi. Eksperymentuje on przeprowadzając eksperymenty genetyczne, aby stworzyć idealny gen. Przybycie Avengersów wprowadza spore zamieszanie, a Najwyższy Ewolucjonista zaczyna interesować się Drużyną Jedności. Czy uda im się bez większych problemów opuścić planetę, a może wpakują się w kolejne kłopoty?
Zmiana składu Drużyny Jedności to bardzo cwany ruch ze strony scenarzysty. Porzuca on panujące zgrzyty między członkami grupy i na nowo może kreować kolejne historie. Mimo, że fabuła po raz kolejny opowiada o obronie świata, jak i ratowaniu samych Avengersów przed kolejnymi zagrożeniami.
Dostajemy coś świeżego z nieskomplikowaną fabułą, jednak z polotem, płynnością i sporą dawką dynamizmu. Co powoduje, że przez kolejne strony przechodzimy bardzo szybko. Wydarzenia z Axis spowodowały małe zamieszanie, lecz było to potrzebne. Na
horyzoncie kolejny event -Tajne Wojny, więc musimy przygotować się na coś znacznie większego. Ciekawą postacią jest Najwyższy Rewolucjonista. To przykład osoby, która chce stworzyć silną rasę pozbawioną jakichkolwiek wad, czyli superrasę. Bezlitosny i okrutny dla swoich szczurów laboratoryjnych nie cofnie się przed niczym, co skutkuje, że zaczyna interesować się Avengersami. Po raz kolejny Drużyna Jedności stanie przed delegatami natury ludzkiej. Nie zabraknie efektownych walk, rozlewu krwi i dobrych posunięć. Jest to chyba najlepszy album, którym wyszedł z tej serii. Choć kreska średnio przypadła mi do gustu to sprawdza się ona w wizji odległego świata, dość futurystycznego. Widać tutaj ciekawe, niekiedy może razić schematyczność, lecz za chwilę dostajemy dość szczegółowe kadry - miszmasz. Standardowe wydanie Egmontu, gdzie zastosowano lekko usztywniana okładkę z niezłymi materiałami i świetnym nadrukiem. Komiks polecam fanom Avengersami obytym w ich świecie lub przynajmniej znających poprzednie albumy.
|
|
