|
|
    
VISION
    

Nie ukrywam, że na co dzień
bliżej mi do DC Comics niż do Marvela. Dlaczego? Po prostu
tak wyszło – w czasach kiedy kształtowały się moje
czytelnicze gusta, wyobraźnią zawładnął mi zwłaszcza Batman,
a później, siłą rzeczy, to jego towarzysze zaludniający
tamten świat, przyciągnęli więcej uwagi niż przedstawiciele
konkurencji. Nie znaczy to jednak, że nie potrafię docenić
dobrej opowieści wydanej przez Dom Pomysłów. A taką z
pewnością jest „Vision”, który mocno wyróżnia się na tle
innych, wydawanych obecnie historii o superbohaterach.
Vision jest androidem
stworzonym przez Ultrona. Jego pierwotnym celem było
zniszczenie Avengers, lecz ostatecznie ów syntezoid wyzwolił
się od umieszczonego w nim przymusu, samemu wybierając
stronę, po której chce walczyć. Co więcej, jego pragnieniem
stało się założenie prawdziwej rodziny i możliwość wiedzenia
normalnego życia. Początkowe próby były nie do końca udane,
lecz później Vision postawił na swoje umiejętności i zamiast
szukać towarzyszy życia, stworzył ich własnoręcznie. Obecnie
rodzina „syntetyków” próbuje wpasować się w krajobraz
przedmieść i choć mocno starają się, by wszystko było
dobrze, nad ich życiem zaczyna unosić się widmo nieuchronnej
katastrofy.
Philips K. Dick zastanawiał
się, czy androidy marzą o elektrycznych owcach? Nie wiem czy
wszystkie z nich tak mają, ale Vision i jego rodzina na
pewno marzą, ale o rzeczach dużo bardziej skomplikowanych
(choć może raczej po prostu bardziej przyziemnych?) niż
sztuczne zwierzęta. To sny o rodzinie i spokoju. O
stabilizacji, która po prostu powinna należeć się komuś, kto
ocalił świat trzydzieści siedem razy. Ta liczba zostaje
zresztą na łamach albumu przywołana niejednokrotnie i
stanowi argument w rozważaniach tytułowego bohatera nad tym,
co zrobił dotąd dla ludzkości i co mu się w związku z tym od
rzeczonej może należeć, w ramach swego rodzaju
podziękowania.
Jeśli mamy w pamięci pisane
przez Toma Kinga „Batmany” z linii „Odrodzenie” (zwłaszcza
trzy pierwsze tomy), możemy być w lekkim szoku jak bardzo
innym od nich komiksem jest „Vision”. Tutaj nie spotkamy się
z rutyniarstwem, bo choć autor porusza tematykę, która
obecna jest w science-fiction od dawien dawna, to
nienachalny sposób w jaki to robi, wywołuje jedynie uznanie.
Vision jest w tej interpretacji postacią rozdartą między
poczuciem obowiązku, a rozbudzonym w sobie uczuciem do nowej
rodziny. To wobec niej czuje największą lojalność, co z
kolei zaczyna stanowić problem w momencie, gdy nadchodzi
moment wyboru czy należy czynić to co konieczne, ale kosztem
najbliższych, czy może chronić bliskich, ale przy użyciu
kłamstwa. Na te dylematy nie ma łatwych odpowiedzi, a
protagonista ma okazję, dzięki próbie ich rozwikłania,
nauczyć się co to właściwie znaczy być człowiekiem.
Współczesne superhero to
bardzo często bezmyślna nawalanka, w której próżno szukać
głębszej myśli, nastawiona na akcję i efektowne kadry,
pozbawiona duszy. „Vision” stoi do takiego oblicza gatunku w
totalnej opozycji. Bo owszem, znajdziemy tu sceny, w których
emocje sięgać będą zenitu, nawet sceny bardzo dynamiczne,
ale King nie buduje ich na zasadzie chęci zadowolenia
przeciętnego fana, szukającego jedynie rozrywki. Dzięki
temu, że autor otrzymał więcej swobody niż zazwyczaj (czyżby
miało to związek z mniej popularnym bohaterem?), „Vision” to
nie tylko efektowność, ale przede wszystkim treść, która
potrafi zmusić do myślenia, co w zalewie trykociarskiej
papki jest prawdziwym ewenementem.
A co z ilustracjami? W mojej
opinii wypadają po prostu dobrze. Odpowiednio współgrają ze
scenariuszem, nie wychodząc jednak w żadnym momencie na
pierwszy plan. Walta dobrze ilustruje poszczególne fragmenty
komiksu – potrafi być sentymentalny, ale czasami czaruje
także dynamizmem. Wszystko zależnie od potrzeby chwili.
Całościowo zaś na „Visiona” patrzy się naprawdę miło –
warstwa graficzna albumu stoi na wysokim poziomie.
Egmont wydał całą serię o
kolorowym androidzie w jednym tomie. Obecnie jest to co
prawda część linii „Marvel Now 2.0”, stąd miękka okładka,
dostosowana do innych tytułów ukazujących się w jej ramach,
ale jestem przekonany, że kiedyś ten komiks ukaże się u nas
także w twardej oprawie i będzie wydany jako klasyka
superhero. Tak, jest aż tak dobry. Mam też nadzieję, że Tom
King zasiądzie jeszcze w przyszłości (gdy skończy się jego
umowa na wyłączność z DC Comics) za sterami cyklu o Visionie.
W przypadku omawianego komiksu efekty jego pracy okazały się
na tyle znakomite, że zwyczajnie szkoda by było, gdyby
sprawy potoczyły się inaczej.
|
|