|
|
    
DC ODRODZENIE - WONDER WOMAN: GODWATCH (TOM 4)
    

Greg Rucka już wielokrotnie
udowadniał, że postać Diany z Temiskiry jest mu niezwykle
bliska i że potrafi bardzo zajmująco opowiadać o jej
perypetiach. Mieliśmy okazję przekonać się o tym, gdy w
ramach linii „DC Deluxe” ukazały się dwa tomy zbierające
poprzednie podejście autora do bohaterki, mamy też kolejne
potwierdzenie tego faktu obecnie – we wciąż trwającym runie
Amerykanina w ukazującej się w ramach „Odrodzenia” serii.
Każdy z wydanych dotąd trzech tomów nie schodził poniżej
dobrego poziomu, więc szanse, by i czwarty okazał się
satysfakcjonujący, były bardzo duże.
Wonder
Woman dla większości ludzi jest prawdziwą bohaterką.
Postacią, która inspiruje do odnajdywania w sobie dobrych
cech i niwelowania tych gorszych. Są jednak także osoby,
chcące wykorzystać ją do własnych celów.
Na
przykład doktor
Veronica Cale, która pragnie odzyskać córkę, którą przeklęli
dwaj greccy bogowie. By tego dokonać, musi wydobyć i
wykorzystać wiedzę posiadaną właśnie przez Wonder Woman i
ukrytą głęboko w jej umyśle. Starcie z tą przeciwniczką nie
będzie jednak jedynym wyzwaniem księżniczki z Temiskiry,
obok czają się bowiem inne zagrożenia, z których każde jest
śmiertelnie niebezpieczne.
Greg Rucka znany jest między
innymi z umiejętności kreowania niezwykle wyrazistych
postaci kobiecych. „Godwatch” nie jest w tym zakresie
wyjątkiem, a na kartach najnowszej odsłony „Wonder Woman”
znajdziemy kilka potwierdzeń tego stanu rzeczy. Uwagę warto
przede wszystkim zwrócić rzecz jasna na tytułową bohaterkę.
Wraz z tokiem akcji nabiera ona coraz większego
doświadczenia i obycia w świecie ludzi. Cały czas pokazywana
jest jako osoba przesiąknięta wręcz dobrem – jej intencje są
czyste a zamiary szlachetne, ale, co zaskakuje, ten obraz
nie jest kiczowaty i pokryty lukrem. Może stało się tak
dlatego, że Ruckce udało się uchwycić ludzką twarz
protagonistki? Może i ma ona nadludzkie moce, ale na kartach
tego komiksu widzimy ją jako jedną z nas – empatyczną istotę
ludzką. I takie podejście sprawdza się doskonale.
Pozostałe bohaterki (bo Rucka
im poświęca najwięcej uwagi – komiks jest mocno
sfeminizowany, co jednak, w obliczu dobrej historii, nie
powinno nikomu przeszkadzać) także są zaprezentowane w
interesujący sposób. Mnie do gustu przypadła zwłaszcza
kreacja Veroniki Cale. Na dobrą sprawę jest ona antagonistką
Wonder Woman i stara się wykorzystać księżniczkę do własnych
celów, ale gdy spojrzymy na jej motywację, nie dostrzeżemy
niczego wybitnie złego. To sytuacja zmusiła Cale do
poszukiwania rozwiązań niejednoznacznych moralnie. Nie jest
ona zła z natury, co więcej, działa z dobrych pobudek – chce
uratować własną córkę od okrutnego i niezasłużonego losu.
Czy może sobie z tego powodu pozwolić na relatywizm moralny?
To już inna kwestia, którą każdy odbiorca rozstrzygnie
inaczej, ważne jednak, ze Greg Rucka doskonale przedstawił
rozterki tej postaci, czyniąc z niej bohaterkę niezwykle
intrygującą i po części również tragiczną.
Na satysfakcjonującym
poziomie stoi fabuła czwartej odsłony „Wonder Woman”. Autor
zrezygnował z typowego dla komiksu superbohaterskiego
schematu, korzystającego z rozprawy z jakimś geniuszem
zbrodni, stawiając raczej w znacznej mierze na bohaterów i
panujące między nimi relacje oraz dobre umotywowanie działań
kolejnych postaci. To wszystko nie przygniotło wcale akcji,
ale doskonale z nią współgra, co sprawia, że w efekcie
otrzymujemy owszem, komiks rozrywkowy, ale z nieco głębszym
zacięciem, poruszający tematykę straty, ochrony rodziny,
chęci odkupienia win czy tego co jesteśmy w stanie zrobić,
by uratować bliskich dla nas ludzi. Jest naprawdę gęsto.
Ilustracje to dzieło przede wszystkim Bilquis Evely.
Brazylijka pracowała już przy serii przy okazji jej drugiej
odsłony, tam jednak pozostawała bardziej na drugim planie.
Tutaj awansowała już na pierwszy i trzeba przyznać, że
dostarczyła wiele naprawdę dobrych rysunków. Jej styl jest
dość
realistyczny, a szczególnie dobrze wychodzi jej rysowanie
twarzy – te są po prostu ładne i najczęściej także pełne
emocji – widać, że artystka potrafi oddać co przeżywają
przedstawiane przez nie postaci.
Najnowsza odsłona tej
interpretacji postaci Wonder Woman robi naprawdę duże
wrażenie. To jedna z najlepszych części cyklu i dowód na to,
że Greg Rucka doskonale czuje się w tej konkretnej serii i w
dalszym ciągu ma dużo do powiedzenia o Dianie Prince. Fakt,
że Amerykaninowi nie kończą się pomysły na perypetie
bohaterki był bardzo obiecujący, ale widocznie
niewystarczający dla włodarzy DC Comics. Od kolejnego,
piątego tomu, „Wonder Woman” przejmie bowiem nowa
scenarzystka, co, przynajmniej we mnie, budzi pewne obawy w
zakresie tego, czy uda jej się dorównać świetnej kadencji
Rucki. Pożyjemy, zobaczymy, na razie cieszmy się „Godwatch”,
bo naprawdę jest czym.
|
|