|
Atrakcyjny
tytuł jednej z pozycji Mary Stanton - „Anielscy obrońcy”,
zachęca czytelnika do zapoznania się z książką. Dla wymagającego
i doświadczonego czytelnika sama powieść okazuje się być marna.
Książka zakwalifikowana została do gatunku horror, jednak dla
mnie była to bardziej bajka niż książka grozy.
Cała powieść toczy się w
Savannah, gdzie młoda, niedoświadczona prawniczka przyjeżdża
by przejąć praktykę adwokacką odziedziczoną po swoim stryju.
Tymczasowo jest jednak zmuszona wynająć lokal zastępczy i to
właśnie w tym momencie mamy pierwszą styczność ze sferą
niebiańską. Jej pierwszym klientem jest nieboszczyk, który
kontaktuje się z Brianna Beaufort tuż po swojej śmierci. Od
tego momentu rozpoczyna się szereg nieuzasadnionych, czasami
nie logicznych i nadprzyrodzonych zdarzeń. Początkowo
zadaniem młodej prawniczki polega na udowodnieniu zabójstwa
Stikera, by móc stanąć w jego obronie przed sądem
ostatecznym. Bohaterka jej swego rodzaju wybranką, która w
sposób nielogiczny komunikuje się z duchem i przez szereg
nadprzyrodzonych zdarzeń i przy pomocy ekscentrycznych oraz
przedziwnych asystentów doprowadza sprawę do pozytywnego
rozwiązania. Jednocześnie dowiadujemy się też o zasadności
wyboru Bree, jako swego rodzaju medium między światem
ziemskim a sferą niebiańską. Pod koniec powieści jak to
zwykle bywa, rozwiązuje się tajemnica anielskiego motywu w
książce i to chyba tak naprawdę przyczyniło się do tego, że
przeczytałam książkę do samego końca.
W powieści nie mamy do
czynienia z narastającym napięciem, czy też intrygująca
psychiką bohaterów. Jest to powieść składająca się z
zdarzeń często niemających nic wspólnego z głównym motywem
książki. Przykładem może tutaj być koszmar, czasami
złudzenie dotyczące pewnego obrazu, które co rusz
prześladuje główną bohaterkę. Nie ma on w trakcie powieści
żadnego znaczenia, nie powoduje on u czytelnika
narastającego napięcia i z czasem wgłębiania się w lekturę
zaczyna drażnić. Oczywiście pod koniec powieści autorka, po
głębszej analizie, wyjaśnia jego znaczenie. Następnym
powodem trudności w dokończeniu lektury był fakt, że
rozwiązanie kryminalnej zagadki pojawia się niepoprzedzone
zdarzeniami, które powodowałyby u czytelnika napięcie.
Rozwiązanie zagadki wyskakuje z „pod ziemi” i ma się
wrażenie, że całe dochodzenie prowadzone było niecelowo.
Następnym minusem książki jest przesyt nadprzyrodzonymi
zjawiskami atmosferycznymi, które czasami wprowadzają
czytelnika w odpowiedni nastrój, a czasami dezorientują.
Jedyne, czego mogę
pogratulować autorce to „bujnej” wyobraźni i umiejętnego
wykorzystania motywu aniołów do zamaskowania niedoskonałości
rozwiązywania przez bohaterów kryminalnej zagadki. Właśnie
ta anielska otoczka oraz historia wyboru Briannan na
„ostatecznego obrońcę” powoduje częściowe zainteresowanie
lekturą. Przyznam, że pomysł fabuły jest interesujący, ale
wykonanie kiepskie. Ja ze swojej strony polecam lekturę
trochę młodszym, niewymagającym czytelnikom a tym bardziej
wymagającym rozejrzenia się za inna pozycją.
AUTOR
RECENZJI:
WIOLETA S. |
|