|
Na
wstępie zaznaczę, że nie jestem miłośnikiem opowieści o duchach,
wampirach, demonach, aniołach czy innych mitologicznych
istotach. Zwykle autorzy takich historii uważają, że wystarczy
przelać na stronach kilka hektolitrów krwi, wrzucić
kilkadziesiąt trupów, lub podzwonić łańcuchami, by czytelnik
trząsł się jak galareta, piejąc z zachwytu. Przyznam się także,
że nie czytuje powieści współczesnych polskich pisarzy, z
nielicznymi wyjątkami (Stanisław Lem, Feliks W. Kress), gdyż nie
raz się już zawiodłem. Jestem po prostu wierny klasyce lub
sprawdzonym „mistrzom”, takim jak Stephen King, których nawet
słabsze powieści zapewniają godziwa rozrywkę. Dlatego też z
niepokojem sięgnąłem po „Dom na wyrębach”
Niestety, książki Dardy nie
było w Lubelskim Empiku oraz w kilku innych okolicznych
księgarniach; prawdopodobnie sprzedaż zaskoczyła wydawców,
niczym zima drogowców. Jak zwykle nieoceniony w takich
wypadkach, okazuje się Internet. Już po trzech dniach,
trzymałem w dłoniach zamówioną książkę w niebieskiej
okładce, na której mroczna postać kobieca zmierzała w
kierunku wiejskiej chaty spowitej mgłą. Na samej górze
napisano: „Powieść utrzymana w klimacie prozy Stephena
Kinga”. Z jednej strony to świetnie, gdy powieść młodego
autora jest stawiana obok twórczości tak znamienitego
pisarza, lecz z drugiej stwarza to ryzyko zaszufladkowania,
jako naśladowcy i podnosi poprzeczkę oczekiwań bardzo
wysoko. Jakby tego było mało, na tylnej okładce Andrzej
Pilipiuk recenzuje tę powieść, jako lekturę od której trudno
się oderwać. Zobaczmy, czy te okładkowe obietnice pokrywają
się z zawartością.
„Dom na wyrębach”
jest debiutem Stefana Dardy. Jak sam mówi, pracował nad
książką około roku, bowiem zdawał sobie sprawę, że„(..)nikt
w wydawnictwach nie traktuje poważnie tekstów niespójnych i
pełnych błędów, co zdecydowanie zmniejsza szansę na
publikację.” - jest to cytat z wywiadu.
Głównym bohaterem
powieści jest Marek Leśniewski, mężczyzna w średnim wieku,
który niedawno rozwiódł się i teraz zaczyna życie na nowo.
Dzięki pomocy Huberta, kolegi z czasów studenckich, udaje mu
się zaczepić na Lubelskim UMCS na etacie wykładowcy. Wiąże
się to z przeprowadzką na drugi kraniec Polski, lecz to
akurat Markowi nie przeszkadza, gdyż jest to doskonała
okazja by zrealizować marzenia o ucieczce z wielkiego
miasta, którą planował już od dawna.
Leśniewski kupuje
dom w okolicach Lublina, chatę na odludziu, która ma być
jego oazą spokoju, miejscem gdzie będzie mógł rozmyślać i
spędzać czas na obserwacji, oraz fotografowaniu przyrody.
Chciał poświęcić się pasjom, które zaniedbał, mieszkając we
wrocławskiej metropolii.
Dosyć szybko
okazuje się jednak, że wymarzony raj pośród głuszy skrywa
mroczne tajemnice, które zaczynają ciążyć i spędzać sen z
powiek nowemu mieszkańcowi. Już w pierwszych dniach pobytu
gburowaty sąsiad daje Markowi do zrozumienia, że nie życzy
sobie jego obecności i jeśli się nie wyprowadzi to wykurzy
go siłą. Podobne intencje zdaje się mieć tajemnicza kobieta,
która nocą pojawia się pod oknem chaty Marka i swoim
zachowaniem doprowadza Leśniewskiego do powątpiewania w
swoje zdrowie psychiczne. Czy Marek stawi czoła problemom, a
może ucieknie, stwierdziwszy że go przerastają? Oczywiście
czytelnik musi się sam tego dowiedzieć, czytając książkę.
Powieść napisana
jest lekkim i prostym językiem. Niektórych ta prostota może
razić, lecz moim zdaniem jest to jeden z elementów, które
stanowią o jej sile. Ja przestałem zauważać tę manierę już
po kilkunastu stronach. Akcja toczy się głównie w wyrębach i
okolicznych miejscowościach, a także w Lublinie, który Marek
darzy sentymentem, gdyż studiował prawo na UMCS.
Niewielu czytelników lubi czytać opisy przyrody. I nic w tym
dziwnego. Wszyscy pamiętamy, te monotonne spisy inwentarza
naturalnego z lektur obowiązkowych, którymi katowano nas w
szkole. Przydługie, nudne, pompatyczne - to główne wady
opisów, wychodzących spod ręki nawet znanych pisarzy. U
Dardy nie ma z tym problemu. Opisy w „Domu na wyrębach” są
plastyczne, obrazowe i mają ścisły związek z fabuła oraz
postaciami. Udało mu się pokazać piękno polskiej przyrody -
szczególnie zachwyca scena sejmiku żurawi - nie usypiając
czytelnika.
Bohaterami powieści
Dardy są ludzie z krwi i kości. Mają swoje obawy, marzenia i
wyraziste charaktery, z których logicznie wynika ich
postępowanie. Mocnym filarem książki, jest drugoplanowa
postać Huberta. Dzięki niemu powieść ma ciepły, rubaszny
koloryt.
Dialogi brzmią
naturalnie, są odpowiednie do chwil, w których się
pojawiają, stylizowane w zależności od pochodzenia postaci
- listonosz, zaciąga jak Lwowiak. Dbałość o detale
historyczne lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, to
również mocna strona książki. Przykładowo: autor wspomina o
ciężkich jak cegła telefonach komórkowych i denominacji
złotego, do której nie wszyscy jeszcze wtedy przywykli.
„Dom na wyrębach”
jest to obyczajowa powieść egzystencjalna z dreszczykiem.
Można zaryzykować tezę, że gdyby zabrać z niej elementy
horroru, to mielibyśmy do czynienia ze smakowitą powieścią
obyczajową, której akcja toczy się na tyle szybko oraz
obfituje w tak ciekawe zwroty, że czytelnik nie ma czasu się
nudzić, a dzięki spowolnieniom może porozmyślać, wraz z
Markiem Leśniewskim, nad życiowymi marzeniami i ceną, jaką
jesteśmy skłonni zapłacić za ich realizację.
Polecam tą książkę
w zasadzie każdemu, no może oprócz miłośników „krwawych
jatek”, takich jak seria „Piła”. Dardzie udało się napisać
książkę, która przenosi czytelnika do chaty pośród głuszy i
pozwala mu przy odgłosach pohukiwania puszczyka, zwolnić na
chwilę tempo życia i porozmyślać.
Skończyłem ją
czytać około północy i powiem szczerze, że mimochodem
spojrzałem w okno, jak gdyby chcąc się upewnić, czy na
zewnątrz nie ma lasu z czającą się w ciemnościach kobietą w
bieli.
Wadą książki jest
to, że ma tylko trzysta stron. Niedosyt pozostawiają też
nierozwiązane wątki cmentarza w lesie i ruin osady. Ale
podejrzewam, że znajdą one wyjaśnienie w kontynuacji „Domu
na wyrębach”, którą autor planuje napisać w 2009 roku.
Niektórzy mogą narzekać na prosty język, lecz wraz z
rozkręcaniem się akcji, przestaje to przeszkadzać a wręcz
staje się zaletą, gdyż pomaga w odbiorze opisów przyrody i
świetnych dialogów, które tworzą niebanalną historię.
Reasumując jest to
bardzo udany i wciągający debiut, który pozwala mieć
nadzieje, że powieści Dardy jeszcze nie raz rozbudzą naszą
wyobraźnie i wywołają dreszcze.
AUTOR
RECENZJI:
PIOTR MICHALIK
RECENZJA POCHODZI Z PORTALU WWW.QFANT.PL |
|