Drugi tom cyklu pt.
Rycerze Sycylii rozpoczyna się w zasadzie tuż po
wydarzeniach przedstawionych w Ludziach wiatru.
Tankred i jego mistrz Hugo z Tarsu wyruszają w dalszą drogę.
Po przybyciu do portowego miasta Barfleur, skąd mają
kontynuować podróż statkiem, włączają się w poszukiwania
zabójcy, który terroryzuje okolicę od pewnego czasu.
Ofiarami zwyrodnialca padają mali chłopcy. W niebezpiecznej
podróży towarzyszyć im będą między innymi urocza kobieta,
dziwny mnich i wyjątkowy pies.
Powieść Moore, choć ciekawa i
dynamiczna, nie dorównuje w pełni poprzedniczce mrocznym
nastrojem, nie jest to jednak istotna wada. Jej mocnymi
stronami są na pewno plastycznie przedstawione realia
średniowiecznej Europy oraz psychologiczne portrety postaci.
Vivianne Moore potrafi sprawić, by czytelnik całkowicie
wczuł się w sytuację danego bohatera.
Być może to osadzenie akcji
na statkach sprawiło, że powieść gatunkowo bliższa jest
literaturze przygodowej niż horrorowi. Autorka nie stroni
jednak od makabrycznych szczegółów i w sposób niezawoalowany
opisuje walki, morderstwa, wygląd ofiar i inne krwawe
incydenty. W dużym stopniu jest to także powieść kryminalna
(i jako taka jest reklamowana) - wszak Hugo z Tarsu w
naturalny dla siebie sposób prowadzi śledztwo w sprawie
morderstw na dzieciach. Nie zabrakło również dyskretnie
zarysowanego wątku romansowego, tym razem strzała Amora nie
sięgnęła jednak serca Tankreda... Podobnie jak tom
poprzedni, Dzicy wojownicy zostali zaopatrzeni w
słowniczek pojęć ułatwiających orientację w średniowiecznych
realiach oraz w spis postaci historycznych pojawiających się
na kartach tej powieści.
Kto po lekturze
Ludzi
wiatru polubił spotkania z Tankredem i jego mistrzem, ma
jeszcze sporo przed sobą. Dzicy wojownicy to dopiero drugi
tom z pięciu. Szkoda tylko, że na następne spotkanie trzeba
czekać aż cały rok.
AUTOR
RECENZJI:
KAROLINA GÓRSKA |