|
John
Smith nauczyciel angielskiego w szkole średniej, miał wypadek
samochodowy. W jego wyniku zapadł w śpiączkę, w której trwał
ponad 4 lata. Po wybudzeniu okazało się, że mężczyzna posiadł
niezwykły dar – możliwość widzenia przeszłości i przyszłości
spotykanych przez siebie ludzi.
Taka, mniej więcej, jest
treść Martwej strefy. King po raz kolejny pokazał, że
nie ma sobie równych w opowiadaniu niezwykłych historii.
Niezwykłych nie tylko z punktu widzenia narracji, które
prowadzi w sposób plastyczny i obrazowy. To, co (moim
zdaniem) najciekawsze to studium zachowania bohaterów.
Zarówno głównego bohatera, który postanawia usunąć
zagrażające Stanom Zjednoczonym zagrożenie. Jak i tych
drugo- czy trzecioplanowych. Tutaj godne polecenia są opisy
zachowań ludzi próbujących ze Smitha wyciągnąć jakiekolwiek
informacje dotyczące zaginionych bliskich. W jaki sposób
odwracają się od niego po ich uzyskaniu. Bardzo ciekawe w
tej książce wydaje się także studium psychologiczne fanatyka
religijnego (na szczęście Vera była tylko odrobinę
zwariowana, jednak fragmenty z jej udziałem dały mi do
myślenia – szczególne po obejrzeniu Silent Hill).
Kolejną perełką jest scena, w
której John odgaduje przeszłość jednego z leczących go
lekarzy, Weizaka. Fragment niezwykle przerażający, może tez
dlatego, że nawiązuje do drugiej wojny światowej, dlatego że
jego akcja dzieje się w Polsce. Mnóstwo okrucieństwa, które
potęgowane jest także dlatego że opis jest co rusz
przerywany relacją reakcji lekarzy.
Niemniej jednak to jeden z
lepszych momentów w powieści, która poza tym jest długa i
rozwlekła. Jej akcja momentami wlecze się jak flaki z
olejem, czasami przyspiesza. Jednak „szybkich” momentów jest
niewiele. Właściwie są to tylko opisy „widzeń” Johna Smitha.
Szkoda, że tylko tyle.
AUTOR
RECENZJI:
NIANIA_OGG |
|