|
Nie
jest łatwo napisać dobrą powieść grozy. Dobrą czyli tak
zakorzenioną w swojskiej rzeczywistości, by uczynić ją
nieznośnym koszmarem, z którego nie uratują nas ani nadejście
świtu, ani modlitwa. Wciąż niewielu polskim autorom udaje się
stworzyć takie powieści czy choćby opowiadania. Tylko z rzadka
trafiają się perły. Do tychże z pewnością należy Czerń
Mai Lidii Kossakowskiej, pierwsza z czterech mikropowieści z
cyklu Upiór Południa.
Książka jest doskonała,
trudno zdecydować, od którego jej aspektu zacząć pochwały.
Zatem może po prostu od początku. Po nastrojowym preludium
cyklu, przywołującym pozytywne skojarzenia z niesamowitym
filmem Dust Devil Richarda Stanleya, rozpoczyna się
akcja Czerni. Bohaterem powieści jest Jack Wilczynsky,
reporter wojenny w Afryce. Kontynent ten, swego czasu
domniemane miejsce położenia boskiego Edenu, ukazuje mu
jednak wyłącznie swoje mroczne oblicze. Najmroczniejsze.
Jack przybył bowiem do Afryki nie po to, by podziwiać urodę
Matki Przyrody, lecz by dać świadectwo okropieństw, jakich
dopuszczają się jej dzieci. Tu spotkał także swoje koszmarne
przeznaczenie...
Nietypowa w literaturze
polskiej sceneria, egzotyczne wierzenia, problemy, które na
razie znamy tylko z telewizji, niebanalny sposób narracji i
angażująca czytelnika fabuła składają się na powieść
wyjątkową, wręcz unikalną. Na uwagę zasługuje także oprawa
graficzna książki. Klimatyczna okładka i nie ustępujące im
kroku ilustracje tworzą spójną całość wraz z treścią.
Autorka stworzyła
przekonujący obraz Afryki – jej dnia codziennego pełnego
problemów i krwawych konfliktów – oddała także niezwykle
plastyczną wizję duchowości tego miejsca. Ta sama Afryka,
olśniewająca i zachwycająca turystów, dla niektórych okaże
się dusznym piekłem, z którego nie ma ucieczki. Na tym
właśnie polega groza tej powieści. Człowiek osaczony przez
demony, jakich nie zna jego kultura, może zostać zmuszony do
szukania pomocy, w której skuteczność nie nauczono go
wierzyć. Autorce udało się nie stracić obiektywizmu,
przedstawiła tę historię bez moralizatorstwa czy epatowania
aluzjami politycznymi, co niestety nagminne w fantastyce
polskiej.
Główny
bohater, Wilczynsky, jest jednocześnie narratorem powieści.
Mówi szczerze, bez literackich ozdobników, nie szczędząc
naturalistycznych szczegółów, oschle, niekiedy cynicznie, co
sprawia, że jego historia zyskuje na autentyczności. Choć
nie ma tu drobiazgowej analizy przeżyć wewnętrznych
bohatera, czytelnik z łatwością wczuje się w położenie
mężczyzny. Momentami chciałoby się powiedzieć, że narracja
nie jest zbyt kobieca. Autorka nie stroni także od obrazów
makabry i przemocy, które pobudzają wyobraźnię czytelnika
bogactwem detali oraz realizmem – wszak miny, karabiny,
śmierć, rozlew krwi i brak szacunku dla życia są naszą
rzeczywistością. Nad pogorzeliskami wciąż unosi się duch
domagając się swego prawa do istnienia... Jaka w tym
wszystkim rola Wilczynskiego, czytelnicy powinni przekonać
się sami.
Nie
umniejszając innych osiągnięć literackich pani Mai, Czerń
jest dziełem, które bezsprzecznie wynosi ją ponad
wszystkie pozostałe autorki polskiej fantastyki, a także
czyni z tej pisarki poważną konkurentkę innych twórców
horroru.
AUTOR
RECENZJI:
KAROLINA GÓRSKA |
|