|

Wydaje się, że
o nawiedzonych domach, zbrodniach z przeszłości i duchach
napisano już wszystko i w tych tematach można się tylko
powtarzać. Choć powyższemu stwierdzeniu nie brakuje
słuszności, okazuje się, że w dalszym ciągu można odnaleźć
sporo przyjemności z lektury kolejnej opowieści tego typu.
Po motyw nawiedzenia sięgnął James Blaylock w swej powieści
Widma minionych nocy. Choć nazwisko autora kojarzy
się raczej z science fiction spod znaku Philipa K. Dicka,
zdołał on napisać interesujący horror.
Akcja Widm
minionych nocy rozgrywa się współcześnie. Głównym
bohaterem jest Peter, mężczyzna w średnim wieku, borykający
się z problemami osobistymi. Zawieszony pomiędzy
podupadającym małżeństwem a nowym związkiem, zmuszony do
przeprowadzki, odnajduje kolejne kłopoty, tym razem natury
paranormalnej. Do tego jego nowa towarzyszka życia, Beth,
jest prześladowana przez tajemniczego mężczyznę, a spokojną
i piękną okolicę nawiedzają tak upiory, jak i nachalny agent
nieruchomości. Do tego żona i syn Petera znikają bez śladu,
a policja pozostaje bezradna w tej kwestii.
Horror
Blaylocka nawiązuje do tradycji klasycznych powieści grozy o
duchach. Brak tu epatowania makabrą, krew nie leje się
strumieniami. To, co przesądziło o zakwalifikowaniu tej
powieści do horrorów, to przede wszystkim nastrój
tajemniczości i grozy budowany głównie przez plastyczne
opisy przyrody. Nocą niesione wiatrem liście wydają się
przybierać nietypowe kształty, a w ciemności za oknem mignie
czasem czyjaś blada twarz. Istnienie duchów jest tu bardziej
sugerowane niż potwierdzone, autor do samego końca trzyma
czytelnika w niepewności co do tego, z czym tak naprawdę ma
do czynienia.
Widma
minionej nocy to powieść ciekawa
także pod względem warstwy obyczajowej, jak i konstrukcji
zarazem. Peter i Beth nie są jedyna parą bohaterów. Postaci
z rozbudowanych wątków pobocznych, takie jak biznesmen
Klein, jego żona Lorna i jej dawny pracodawca Ackroyd, wiele
wnoszą do przebiegu akcji. Wszechwiedzący narrator odsłania
przed oczami czytelnika więcej niż wiedzą bohaterowie. Wątek
konfliktu biznesmena z pracownikiem, który w końcu zaczyna
rzutować na życie osobiste Kleina, mógłby z powodzeniem
zaistnieć jako samodzielna powieść. Subtelne połączenie tej
historii z perypetiami Petera i Beth wzbogaciło akcję
Widm minionej nocy, jednocześnie przesądzając o pewnej
dozie oryginalności tego horroru.
Ciekawie
rozwiązana jest tu także kwestia izolacji – jednego z
najważniejszych elementów poetyki grozy. Jeśli bohaterowie
mają możliwość wezwania pomocy lub ucieczki, nie może być
mowy o horrorze. W dzisiejszych czasach odcięcie postaci od
źródeł komunikacji jest dość skomplikowane, przykładowo
trzeba pozbyć się komórek (lub zasięgu), zepsuć samochody i
inne środki lokomocji, osadzić akcję na pustkowiu itp.
Blaylock natomiast postawił swych bohaterów w sytuacji, z
której mogą, ale z wielu powodów nie chcą wyjść. W ten
sposób skutecznie izolują się sami.
Widma
minionych nocy to książka ciekawa,
warta przeczytania. Zwolennicy klasycznych historii o
duchach i nawiedzonych domach nie powinni być zawiedzeni,
jednak na ekstremalne emocje nie ma co liczyć. Powieść
Blaylocka, choć należy do literatury rozrywkowej, nie jest
pozbawiona pewnej refleksji na temat przeżywania
przeszłości, a więc rzeczy bardzo ludzkiej. Dla niektórych
tkwienie w niej jest jedynym sposobem na podtrzymanie
kontaktu z bliskimi. Dla innych przeszłość może stać się
śmiertelną trucizną, jeśli trzymają się jej zbyt uporczywie.
AUTOR
RECENZJI:
KAROLINA GÓRSKA |
|