|
"Krztusił
się krwią i śliną. Palce zaciskały się coraz mocniej i ciałem
wstrząsały gwałtowne konwulsje. Wiedział, że zaraz oczy wyskoczą
mu z orbit pod wpływem niewymownego bólu. Najpierw zobaczył
jakiś krwawy kolor, potem zapadł w ciemność."
Zimową nocą, do domu Dana
Brady’ego włamują się dziwni napastnicy, terroryzując jego i
rodzinę. Odziani są w togi, a ich twarze skrywają
przerażające zwierzęce maski. Tę noc bohater ma zapamiętać
na zawsze. Członkowie sekty w nieznanym rytuale gwałcą jego
żonę i znęcają się nad dziećmi. Wszystko to dzieje się na
oczach Dana, którego po wszystkim zabijają. Lecz jego duch
nie chcąc opuścić pokaleczonego i wycieńczonego ciała
powraca. Brady zostaje uratowany, budzi się w szpitalu
miejskim. Jedyne co pamięta, to jak jego bliskich
uprowadzono. Za wszelką cenę chce ich odnaleźć, a sprawcom
swojej tragedii poprzysięga dozgonną zemstę. Pomaga mu w tym
przyjaciółka z pracy Ellen, która sądzi, że zdarzenie to,
może mieć związek z badaniami, które prowadzili w instytucie
Parapsychologii. Dom Dana zamieniają w twierdzę, budując
kolejne psychiczne zapory przeciwko demonom chcą uchronić
życie i wyśledzić członków sekty. Ellen wyczuwa wielką moc
bijącą od Brady’ego, stara się nauczyć go z niej korzystać,
aby kiedy nadejdzie czas konfrontacji był przygotowany i
wygrał. Ten czas ma nadejść niedługo…
Robert Faulcon był mi
pisarzem dotąd nieznanym, więc tym bardziej cieszę się, że
mogłem poznać go od tak dobrej strony, jaką niewątpliwie
jest cykl Nocny Łowca. Może to zbyt daleko idące spekulacje,
w końcu to dopiero pierwszy tom jaki przeczytałem, ale sądzę
po tym, że następne mnie nie zawiodą. Książkę czyta się
dobrze, pomimo zawiłego tematu sekt, demonów i
parapsychologii, łatwo się w niej odnaleźć. Napisana jest w
przystępny sposób, bez zbędnego wnikania w szczegóły. Akcja
rodzi reakcję itp. Postacie, jak też rzeczywistość powieści,
Anglia lat ’80 są autentyczne (jeżeli można tak
powiedzieć:), szybko się z nimi zaznajamiamy i
przywiązujemy. Ból Dana po stracie rodziny i jego rządza
zemsty na te kilka godzin (bo tyle zajmuje przeczytanie
„Widma”) staje się również naszym bólem i pragnieniem. Dla
mnie oznacza to, że powieść jest dobra.
Jedynymi błędami jaki
zdołałem wychwycić to sztampowość, mamy wrażenie, że
niektóre sceny już wcześniej czytaliśmy i co w ogóle jest
zmorą cykli wydawniczych przewidywalność. Z góry wiemy, że
bohaterowi się uda, że przeżyje, ponieważ jest jeszcze pięć
kolejnych tomów. Książka była napisana ponad dwadzieścia lat
temu. Wtedy były inne standardy, to co kiedyś było świeże,
teraz jest tylko odgrzewaniem kotleta, nie ominęło to
również „Widma”. Książka zawiera kilka fajnych pomysłów, ale
też parę tracących myszką. Mimo tego zachęcam do sięgnięcia
po Nocnego Łowcę. Szczególnie, że zbliża się lato, a
wiadomo, że najlepiej czyta się leniuchując na świerzym
powietrzu.
AUTOR
RECENZJI:
MUCHA CC |
|