|
Herbert
George Wells jest powszechnie uznawany za klasyka powieści
science- fiction. Chyba nie ma nikogo, kto nie znałby tak
klasycznych pozycji jak „Wojna światów” czy „Wehikuł czasu”. Do
nieco mniej znanych jego dokonań należy książka pod tytułem
„Wyspa doktora Moreau”, która jednakże do dzisiaj inspiruje
licznych naśladowców, choćby z fabryki snów. Jest to również
żelazna pozycja literatury fantastycznonaukowej, a zarazem
dzieło podpadające pod powieść grozy.
Akcja toczy się w czasach
współczesnych autorowi, w XIX wieku. Główny bohater Edward
Prendick, jako pasażer statku o nazwie „Królowa Próżności”
jest uczestnikiem katastrofy. Jako jeden z nielicznych
ocalałych zostaje uratowany od śmierci przez załogę
niedużego szkunera. Objął on kurs na tytułową wyspę. Z
początku Edward trzymany jest w separacji od otoczenia w
pomieszczeniach należących do prowadzącego tajemnicze
badania doktora Moreau, ale już niebawem zgubna ciekawość
każe mu odkryć jaka jest prawdziwa natura eksperymentów
demonicznego naukowca…
Fabuła, wydawałoby się, stara
jak świat, ale książka Wellsa szybko wciąga czytelnika i
trzyma go w napięciu już do końca. Końca, który na
marginesie mówiąc, następuje całkiem szybko, bowiem całość
liczy sobie jedynie 151 stron. Tak więc lektura jest lekka i
przyjemna, Wells nie traci czasu na zabierające mnóstwo
miejsca żmudne opisy niczym jakiś wirtuoz pióra, przypomina
raczej sprawnego rzemieślnika. Tyle, że jest to rzemieślnik
z ambicjami - udało mu się tutaj przemycić myśli znacznie
głębsze niż by to wyglądało na pierwszy rzut oka. Autor
„Wojny światów” zadaje pytania o naturę ludzką, które
zostają w pamięci znacznie dłużej niż czas poświęcony na
czytanie. Warto sięgnąć po tą książeczkę- w końcu to
klasyka, a to już powinno być wystarczającą rekomendacją.
AUTOR
RECENZJI:
CALIGULA |
|