|
O tym, że John Carpenter jest światowej sławy reżyserem i
producentem kina grozy i s-f, żadnego fana horrorów nie trzeba
uświadamiać. Ma on swoje zaszczytne miejsce w annałach filmografii.
Znany jest z również z tego, że oprócz wspaniałych filmów zajmuje
się tworzeniem soundtracków do własnych produkcji. W większości
praca ta owocuje znakomitymi ścieżkami dźwiękowymi. Syn profesora od
muzyki Western Kentucky University posiada bowiem niesamowity talent
do jej komponowania, odziedziczony zapewne po ojcu (:P). Nie inaczej
jest w przypadku „Prince of Darkness”.
Materiał powstał przy współpracy Johna z Alanem Howartem. Film
uważam za bardzo dobry (pomimo, iż jest nieco naciągany w kilku
momentach), ale jasno widać , że nie wypadłby tak dobrze bez
świetnej muzyki. Jest ona znakomicie wkomponowana i, w zależności od
postępu akcji, potęguje, bądź lekko zmniejsza napięcie. Już w
początkowych momentach „Księcia” niby nic się nie dzieje
(przedstawiony jest Uniwersytet), ale w tle cały czas słychać
charakterystyczne dla Carpentera odgłosy, dzięki czemu oglądający
odczuwa swoistą niepewność. To otwierający ścieżkę kawałek „Opening
Titles”. Co najważniejsze, soundtrack jest zróżnicowany,
poszczególne kawałki różnią się od siebie, a w kilku momentach są
wspaniałe „wejściówki”, przy których można aż podskoczyć z fotela.
Muzyka jest mroczna, ma w sobie coś, co przykuwa uwagę słuchacza.
Oczywiście powstała w bardzo dobrym studiu i na profesjonalnym
sprzęcie – bez trudu można to zauważyć, gdyż jest dopracowana w
najmniejszych szczegółach.
Jeżeli ktoś lubi ścieżki dźwiękowe z horrorów, to jest to dla niego
pozycja obowiązkowa, chociaż uważam, że jest na tyle dobra i inna od
pozostałych, że właściwie każdy może po nią sięgnąć. Zaś prawdziwe
walory muzyki Carpentera pozna się słuchając jej w nocy.
ZOBACZ RÓWNIEŻ
AUTOR:
ROLAND |
|