|
Legendy
miejskie często próbują wyjaśniać zjawiska wywołujące strach,
oswajać procesy niezrozumiale i tajemnicze dla szarych zjadaczy
chleba. Czy NASA kontaktuje się z pozaziemską cywilizacją? Czy
naukowcy, na usługach rządu USA, odkryli sposób na niewidzialność?
Do miejskiego folkloru zalicza się szeroki wachlarz opowieści,
począwszy od historii o duchach i wiecznie żywym Elvisie, a
skończywszy na UFO i spiskowej teorii dziejów. Na tych współczesnych
mitach żeruje m.in. Chris Carter w serialach Z Archiwum X i
Millenium. Ceniony badacz legend miejskich, Jan Harold Brunvand z
Uniwersytetu w Utah, uznał je za integralną cześć kultury
anglosaskiej; jak wykazał, pierwotne wersje znanych legend
funkcjonowały w niektórych przypadkach już od początku XX wieku.
Jednak dopiero Internet rozpowszechnił je na wielka skale,
popularyzując zwłaszcza opowieści wywodzące się z tradycji
angloamerykańskiej. Wydaje się, że tam właśnie „Urban Legends”
wywierają największy wpływ na zbiorowe emocje i przejawiają
największe zróżnicowanie tematyczne. Zastąpienie przekazu ustnego
elektronicznym, spowodowało rozszerzenie zasięgu i przyspieszenie
rozpowszechniania się legend. Wraz z postępem techniki również
Hollywood wykorzystało tematyczną studnię bez dna tworząc przy ty
wiele mniej lub bardziej produkcji, które często zaliczamy do
slasherów młodzieżowych…
I ja mam dla
was historię, która wydarzyła się naprawdę, słyszałem to od
znajomego mojego znajomego, wydarzyła się rok wcześniej w campusie
uniwersytetu Pendleton. Pamiętam jak wspominał o seryjnym mordercy,
który eliminował po kolei studentów. Zabił osiem osób, jednak nie
złapano go a władze zatuszowały sprawę, bowiem taki rozgłos mógłby
źle wpłynąć na reputację uniwersytetu. Zapewne wielu z was słyszało
tą historię, lecz większość obejrzała, bowiem tak pokrótce można
opowiedzieć fabułę znakomitego slashera młodzieżowego, który zdobył
uznanie wśród widzów na całym świecie. Sukces ta produkcja
zawdzięcza między innymi znakomitej fabule, znakomitej obsadzie oraz
muzyce, która jest nieodzownym elementem całości.
Wraz z
popularnością filmu wzrosło również zainteresowanie utworami
prezentowanymi w filmie, niestety ku mojemu rozczarowaniu album
ukazał się na rynku w nieco okrojonej wersji audio, pozbawiono go
kilku ciekawych utworów wokalnych, do których wytwórnia
fonograficzna nie uzyskała praw. Mimo wszelkich przeciwności w
zamian zaprezentowano nam ciekawą składankę, która dzieli się
stanowczo na dwie części, wokalną oraz instrumentalną.
W części
wokalnej zaprezentowali swoje utwory między innymi: Annette
Ducharme, Ruth Ruth, Junkster, Juliana Hatfield, Ohio Players,... W
tej części mamy do czynienia ze zróżnicowaną formą wokalną,
zaproponowano nam dwie ballady rockowe (niestety brakło Bonnie Tyler
- Total Eclipse Of The Heart, utwór wykonywany na początku filmu):
The Only One oraz Trying Not To Think About It. Stonowane,
sentymentalne, umilą czas wszystkim romantykom, zrelaksują. W części
pierwszej umieszczono również utwory szybsze, moim zdaniem zbędne,
psujące nastrój, oto tytuły: .Tortured, Condition. Jako bonus części
wokalnej możemy traktować znany i lubiany w latach osiemdziesiątych
utwór disco, w nowej aranżacji: Love Rollercoaster. Ta pozycja znana
jest większości widzów, często pojawia się w różnego rodzaju
produkcjach oraz imprezach studenckich, również w filmie młodzież
bawi się przy tej formie muzyki...
Część
ilustracyjna to znakomity popis zdolności kompozytorskich
Christophera Younga, składający się z dwóch znacznie rozbudowanych
utworów, które po scaleniu stanowią nierozerwalny utwór trwający
ponad kwadrans. Ów ilustracje cechuje cykliczny ciąg, dzięki któremu
przeżywamy historię na nowo. Young wprowadza aranżację chóralną
popartą symfonicznym brzmieniem orkiestry, do tego zabiegu stosuje
nieodzowny instrument pojawiający się w każdym jego utworze, czyli
fortepian, akompaniują skrzypce a dramaturgicznych tonów nadają
bębny. Są to utwory zróżnicowane, łączą w sobie sielankowe brzmienie
z dramaturgią, która ewoluuje prowadząc słuchacza do wielkiego
finału. Często zdarzają się przestoje, przyciszenie dźwięku podsyca
nastrój a nagłe wzburzenie orkiestry wywołuje dreszcz emocji. W tych
utworach odczuwamy wzmożoną ekspresję dźwięku, płynność oraz tragizm
sytuacyjny ilustrowany kolejnymi etapami uwertury. W tych utworach
zasadniczo przodują instrumenty smyczkowe, jako tło dodana została
perkusja obijana miotełką. Całość ilustracyjna jest doskonałym
przykładem muzyki typowo filmowej, jednak jej przyswajalność również
stanowi znaczący element doznaniowy, który w swój spontaniczny
sposób porusza emocje, dzięki czemu może stanowić indywidualną
część.
Odsłuchując
poszczególne utwory dostrzegamy zróżnicowanie, dzięki czemu dany
album jest interesującym przykładem muzyki występującej jako tło
akcji, jak i również indywidualnego elementu zbiorczego, który można
spożytkować. Jednak dobór poszczególnych utworów został uproszczony,
umieszczono mniej lub bardziej trafne pozycje, dzięki którym każdy
może znaleźć coś dla siebie, jak i również wykluczyć poszczególną
pozycję. W moim wypadku z części pierwszej pozostawiłbym tylko
ballady a natomiast skupił się na części drugiej, która po raz
kolejny potwierdza geniusz kompozytora oraz możliwości wpływu muzyki
ilustracyjnej na słuchacza. W zależności od upodobań, polecam album,
jednak rezerwuję lekki dystans, licząc na waszą ambicję oraz
predyspozycje melomana...
ZOBACZ RÓWNIEŻ
AUTOR:
REQUIEM |
|