|
Roku
pańskiego 2012, dnia grudnia dwunastego był piękny zimowy
ranek, oczywiście nie dla tych co w piątek zabalowali. Na
dworze było bezwietrznie. Słońce przyjemnie muskało a przed
blokiem nie było ani jednego nawalonego dresa. Brrr na myśl o
tych ogolonych na łyso przypadkach, potwierdzających prawdziwość
teorii Darwina, aż wzdrygnęła się z obrzydzenia.
W tak pięknych okolicznościach przyrody niemalże
siedemdziesięcioletnia Stefania Kaczyńska postanowiła wyjść
z pieskiem na spacer by bidulek mógł opróżnić kiszki na
trawnik, tudzież chodnik. Przed klatką było istne lodowisko.
Mało brakowało a przypłaciłaby ten fakt bolesnym upadkiem.
- Znowu ten
gnój Wierzejski pochlał i zapomniał posypać, co za gnida!
Psina, sporych rozmiarów
buldog, szczeknął ochryple przyznając jej rację. W
tym samym czasie Eulalia raźnym krokiem maszerowała do sklepu;
Al dziarsko dokazywał ze swą studentką Miguellą a profesor
Miyagi prowadził doświadczenie mające doprowadzić do
polepszenia galaretowatości galarety. Nikt nie zdawał sobie
sprawy z tego że już wkrótce...
Kaczyńska dobrnęła
ostrożnie do miejsca gdzie dało się już w miarę normalnie
poruszać. Przystanęła i jęła podziwiać malowniczą panoramę,
usłanej śniegiem, ulicy IVRP. Zapadła
dziwna cisza, wszystko jakby zamarło w bezruchu, nawet buldog
Kaczyńskiej zastygł w oczekiwaniu. Niebo na wschodzie szybko
pociemniało. Chmury rozstąpiły się ujawniając straszliwą
prawdę. Stefania zatrwożona
padła na kolana z modlitwą na ustach.
I cień
ogromny okolicę spowił mrokiem. I grzmot potężny lud
grzeszny ogłuszył. Bloki się przewracać poczęły a oceany
wystąpiły z brzegów. Oto kres ludzkości nastąpił! Jednym
z niewielu mających nieco lepszy widok na cała sytuację był
Andrzej Giertych pilot awionetki. Chwilę przed śmiercią ujrzał
ogromny kij bilardowy zstępujący z niebios, który z
niewiarygodną siłą uderzył w centrum Łodzi. Ziemia
zaczęła się błyskawicznie oddalać. Zniknęła. Chwilę później
zarówno pilot jak i samolot przestali istnieć. Rozpędzona
planeta odbiła się o bandę drogi mlecznej i niestety nie wpadła
do czarnej dziury. Bóg przegrał. Szatan był zdecydowanie
mistrzem w tej konkurencji.
AUTOR:
Krzysztof T. Dąbrowski
|
|