|
- Gdzie
jestem?
Odpowiedziała mu jedynie cisza.
- Gdzie się wszyscy podziali? – pytania obijały się echem w jego
głowie.
- Jeszcze przed chwilą byłem gościem na ekskluzywnym przyjęciu w
ratuszu, w Zapomnieniu.
A teraz… ciemność.
Absolutnie czarna ciemność.
- Jakby ktoś zrobił mi głupi dowcip i zgasił światło. Czuję się
źle. – pomyślał, a może powiedział. Zresztą jakie to ma
znaczenie.
- Czy jest tu kto! – Robert krzyczał na całe gardło, lecz nie
było żadnego odzewu.
Kiedy zastanawiał się nad tym, przypomniał mu się film który
kiedyś oglądał. Opowiadał historię mężczyzny zamkniętego w
podziemnym bunkrze. Bez prądu i żywności…
- Stój…hmm jaki on miał tytuł. Ta drażniąca ciemność, zaraz
wyprowadzi mnie z równowagi.
Nie chciał biernie czekać. Postanowił biec, może dotrze do
jakiejś ściany i jak bohater pamiętnego filmu zostanie
odnaleziony.
Podłoże po którym poruszał się było gładkie, przypominało
bieżnię. Po kilku chwilach rozwinął maksymalną dla siebie
prędkość, lecz z braku treningu, organizm nie wytrzymał. Robert
poczuł ból w lewym boku. Złapała go kolka. Przystanął i upadł na
kolana .Rozpłakał się i zwymiotował. Gęsta ciecz pozostawiała
kwaśny smak w ustach.
Dobrze, że ma przy sobie zegarek. Oryginalny Timex z wbudowanym
kompasem i podświetlaną tarczą. Dostał go od Lilki, w dniu 30
urodzin... To cudeńko pomoże zmierzyć upływający czas.
- Ale jakie to ma znaczenie. Ile już tu jest i czy w ogóle tu
jest.
- Gdzie jest? – myśli przychodziły i odchodziły na kształt fal.
- Ciemność: kojąca, senna, czarna, zimna, samotna, ZŁA!
- Tak kurwa - ZŁA! –rozdrażnił się własnym stwierdzeniem. Twarz
mu nabrzmiała i stała się czerwona niczym cegła, ale nikt nie
mógł tego widzieć.
Po trzech, a może czterech godzinach odpuścił. Zrozumiał swoją
bezsilność wobec napotkanej niewzruszonej siły.
- Jak to jest, że twardy mężczyzna pozostawiony na jakiś czas w
atramentowej toni zmienia się w dziecko, zaczyna się bać,
rozpacza. – rozmyślał
W jednej chwili zrozumiał strach ludzi pierwotnych. Ich lęki
stały się jego koszmarem. To co ludzkość skrywała, próbowała
omijać, nagle stało się rzeczywiste, wjeżdżając niczym
rozpędzony pociąg w jego życie. Osunął się na ziemię i zasnął.
Ze snu
wyrwał go jakiś głos, lub dotknięcie czegoś, lub jedno i drugie.
Ciemność zatarła granicę pomiędzy jawą, a snem. Nawet obraz
własnej osoby, zbladł i rozmył się na tyle, że nie mógł
wyobrazić sobie znanej mu od dziecka postaci.
- Jak długo spałem? – pomyślał. Pośpiesznie spojrzał na zegarek.
Nikła dioda stała się jego jedynym łącznikiem ze światem który
go wychował, z którego pochodził.
Była 16:40. Spał zaledwie trzydzieści minut
Ale zaraz, coś jest nie tak. Datomierz pokazywał rok 2012, co
znaczyłoby, że spał ponad pięć lat.
- To niemożliwe. Kurwaaaaaaa to niemożliwe! – wrzeszczał jak
oszalały.
Może rzeczywiście zwariował. Smutna myśl sprawiła, że poczuł się
jeszcze gorzej.
-Ale jakie to ma znaczenie. – kolejny raz to samo. Złamany
człowiek dał za wygraną.
Pochylił się, ukląkł. W ostatecznym akcie desperacji począł
metodycznie i równomiernie uderzać głową o grunt z wielką siłą.
Czuł na czole krew. Efekty jednak miał odwrotny skutek do
ogólnie przyjętej normy, co w rezultacie zachęciło go do
zadawania coraz silniejszych ciosów.
Mijały kolejne minuty potwornego aktu samozniszczenia…
W ten
sposób odebrał sobie życie. Teoretycznie oczywiście, ponieważ
patrząc praktycznie ciągle żył, oddychał, poruszał się i myślał.
Chwytał powietrze prawie swobodnie. Potrzaskany nos zatkała krew
i tkanki, ale pozostawały jeszcze usta. Ze strachem dotknął
twarzy, czuł pod palcami krwawą miazgę tego co niegdyś kobiety
nazywały całkiem przystojnym mężczyzną.
Trzeci raz odpuścił, przegrał, czy wygrał?
- Kim teraz jestem! – próbował zawołać, lecz z jego gardła
wydobył się tylko nieokreślony bulgot. Z pewnością to przez
rubinową ciecz spływającą do gardła i opuchliznę.
- Ta historia nie będzie miała dobrego zakończenia. - Wiedział
to, ale mimo wszystko jeszcze wierzył, wciąż miał nadzieję, że
wyrwie się z koszmaru i wszystko będzie jak dawniej…
* * *
W jednej
chwili aksamitną gęstość czerni przeszyła nieopisana iluminacja.
Promień światła rozdzierający ja po krańce nieskończoności. To
Pan przeprowadzał inspekcję swojego królestwa. Lecz Robert nie
mógł tego zobaczyć, ponieważ działo się to poza czasem i
przestrzenią. Odczuł to jedynie jako lekki dotyk, lub cichy
szept we wnętrzu czaszki. Ale jakie to ma znaczenie.
*
Swego rodzaju zapaść, lub sen, z tym, że jaźń ofiary imploduje w
nieskończoną ciemność. Skąd nie ma powrotu. W XX wieku odkrył i
opisał to badacz zjawisk nadprzyrodzonych prof. A. Aldenbauer z
Uniwersytetu Gwiezdnego w Himalajach.
AUTOR:
Paweł Salamucha
|
|