|
Czasami
koniec staję się początkiem nowego, podczas gdy nasze ciało
obumiera dusza osiąga stan błogiej nieświadomości, staje się
wszechobecna, widzi to co do tej pory nie zostało jeszcze
odkryte. Ocalałe dusze zmagają się w pojedynku dwóch skrajnych
rzeczywistości, wykształcają tak zwaną tożsamość wtórną, która
pragnie żyć nadal…
***
- Czy
uważasz, że to jest dobry pomysł?
- Nie wiem, ale warto spróbować, przekonać się o własnej sile,
która…
- Która co? Doprowadzi cię do samobójstwa?
- Może, ale nie o to w tym wszystkim chodzi…
- A o co? On ciebie wykorzystuje, przecież wiesz o tym… Jesteś
tylko narzędziem, jego…
- Przestań! Nie powstrzymasz mnie, nadszedł czas…
- Czas by umrzeć? To chcesz powiedzieć?
- A to chcesz usłyszeć?
- …Przepraszam, że przerywam tą ekspresję chwili, ale zaczynamy…
- Muszę iść… Przepraszam za wszystko, po prostu muszę…
Tak, to
były moje ostatnie słowa, lecz to co się wydarzyło przyćmiło
całokształt mojego, jakże nic nieznaczącego życia. Wielu może
zapytać mnie dlaczego poddałem się, wielu będzie snuło domysły,
lecz prawda zawsze będzie po środku pozostawiona bez komentarza.
***
- Nie rób
tego, proszę… Zostawcie go… Przecież to morderstwo! Mordercy!
- Bracie, zostałeś wydalony, prosimy abyś opuścił to miejsce i
zapomniał o nas…
- Nie! Proszę… Nie…
- Wierzysz w Boga?
- Tak…
- Wiec zacznij się modlić, bo jak skończę z nim zabiorę się za
ciebie…
- Proszę, nie zabijajcie go… Będą go szukać… Zabiję was…
Słyszysz! Zabiję!
- Wyprowadzić go!
Widziałem
jego spojrzenie, czułem smak jego krwi, lecz w chwili takiej jak
ta, w chwili, w której moje usta przepełniały się krwią, kiedy
czułem ostatnie dreszcze a egzaltacja otoczenie wzbudzała we
mnie lęk. Gdy po raz ostatni spojrzałem, wyprowadzali go… Na
mojej twarzy po raz ostatni zawitał uśmiech, może powinienem
przestać, ale nie mogłem, chciałem, zrobiłem to… Wielu z was
stwierdzi, że to brak odwagi, szaleństwo… Może tak… Może nie…
Niewiele straciłem… Moja śmierć niewiele wniosła… Lecz na to, co
się wydarzy nie będę miał wpływu… Już nie…
***
Każdy się
kiedyś rodzi i każdy kiedyś umiera i na to nie mamy wpływu, lecz
możemy wybrać sposób śmierci… Ja wybrałem, lecz co się tak
naprawdę wydarzyło, dopiero teraz mogę to zrozumieć,
przeanalizować i… Zawsze jest i… Nigdy nie ma nad nim kropki,
pora nią postawić… Może kiedyś zrozumiecie, aby to zrozumieć
cofnijmy się o parę lat wcześniej…
Pamiętam,
była jesień, padał deszcz… Niczym tekst piosenki, tak można by
było opisać tamtą chwilę. W dzień studia, wieczorem nauka a w
nocy praca, może czasami jakieś wyjście na miasto. Studiowałem
metodykę wczesno wychowawczą, studia stacjonarne, licencjackie,
pierwszy rok, jeżeli ktoś uważa, że to takie straszne
zaprosiłbym na politechnikę, ale to już nie ma znaczenia… Nie
teraz…
Na wykładach odsypiałem zarwane noce, na ćwiczeniach
przepisywałem notatki z poprzednich zajęć, przyznam, że nigdy
nie miałem z tym problemu, byłem ogólnie lubianym i szanowanym
studentem. Gdyby tylko znali prawdę, gdyby tylko chcieli mnie
poznać bliżej… No cóż… Czasami człowiek odcina się od
społeczeństwa, buduje szczelną barierę nie dopuszczając nikogo
do siebie… Do czasu…
- Dzień dobry, witam wszystkich słuchaczy na wstępnych
zajęciach z „animacji zachowania”, na tych zajęciach dowiecie
się… -No właśnie, od samego początku interesowały mnie tylko te
przedmioty, które pomogłyby mi zrozumieć siebie samego…
Mimo że pracowałem, wygodniej i taniej mi było mieszkać w Domu
Słuchacza. Miałem pokój dwuosobowy, który zajmowałem od
osiemnastego września. Do pewnego momentu mieszkałem sam… Do
czasu…
- Proszę wejdź…
- Adam Tracz?
- Tak, a w jakiej sprawie?
- Cześć, miło mi cię poznać… Na to wygląda, że będziemy od
dzisiaj mieszkać razem…
- Zaraz to chyba pomyłka…
- Nie, skądże, wiem, że gwarantowano ci pokój jednoosobowy, ale
jest wszędzie już zajęte…
- Więc masz zamiar ze mną mieszkać? Nie wytrzymasz… Odpuść
sobie…
- Wiesz, ani ja ani ty nie masz wyboru… Powiedzmy, że… Jesteśmy
skazani na siebie…
- Śpię pod oknem, rób co chcesz, kiedy chcesz, ale nigdy mnie o
nic nie pytaj…
- W takim razie witaj… Przedstawię się… Konrad…
- Przestań, spieszę się… Wrócę późno… Na razie…
Od samego początki
starał się być miły… Starał się… Wiedziałem, że on nie jest tu
bez powodu, jak na studenta wyglądał… Ukrywał coś, więc pora
rozpocząć grę pozorów.
- Co tu robisz? Przecież to klub…
- Ogólnie dostępny? To chciałeś powiedzieć?
- Wiesz dobrze co chciałem powiedzieć… Nie powinieneś tu być!
Wyjdź…
Sam nie wiem,
dlaczego to powiedziałem, może się bałem zdemaskowania,
zburzenia pseudo idealnej konspiracji, chciałem zachować
anonimowość…
- Posłuchaj mnie uważnie, mam prawo chodzić w miejsca
publiczne, nie zabronisz mi tego, ale jeśli wejdziesz mi w
drogę…
- To co? Pożałuje? Czego chcesz?
- No i przechodzimy do sedna… Pomożesz mi…
- Pomogę ci w czym? W upiciu się? Poderwaniu kogoś?
- Wiem o tobie wszystko, o rodzinie, otoczeniu, i…
- I po co to wszystko? Chcesz mnie ukarać? Zniszczyć…
- Chcę cię przygotować…
- Przygotować na co?
- Na wyrok… Czekasz na wyrok…
- Jaki? Co chcesz przez to powiedzieć?
- Wyrok jest jeden… Śmierć.
Każdy ma swoje
ciemne strony, które przytłaczają osobowość, nie pozwalają
spokojnie zasnąć, ciągle o nich myślimy, lecz gdy mamy się z
nimi zmierzyć… No właśnie. Co wtedy robimy? Uciekamy… Przed
samym sobą…
- Monika? Tu Adam, słuchaj… Potrzebuje kilka dni
przenocować…
…
- Tak, mam małe problemy w akademiku… Dobrze… Będę po pracy…
…
- Około pierwszej w nocy zamykamy, jakby co to zadzwonię…
…
- Dzięki, na razie…
Jeszcze nigdy mnie nie zawiodła, była moją najlepszą… Znajomą…
Nie wierzyłem w przyjaciół, zbytnie związanie się emocjonalne
powodowało większy ból po stracie. Ale ona i tak wiedziała o
mnie wszystko, mogła mi poradzić a ja mogłem jej o wszystkim
powiedzieć…
- Wejdź, dobrze, że zadzwoniłeś, musimy porozmawiać… Był u
mnie…
- Dominik… Wiem, mnie też znalazł…
- Ale widziałeś… Przecież on nie żyje, byłeś przy nim jak
umierał…
- Co chciał?
- Nie wiem… Otworzyłam drzwi… Bałam się… Ale jak to możliwe?
- Czy uważasz, że dobrze zrobiłem pozwalając mu umrzeć, przecież
mogliśmy wezwać pogotowie…
- Pamiętaj, że to była jego decyzja, on tak chciał… Wybór czyni
człowieka wolnym…
- Nie do końca…
- Co chcesz przez to powiedzieć? Pomogłeś mu… O mój Boże,
zmusiłeś go…
- W tę noc… Kiedy wracaliśmy, po moich urodzinach… On był jakiś
inny, tak jak tego chciał, podniecało mnie to…
Jak dotąd nie posunęliśmy się aż tak daleko… W domu nie było
jego rodziców, weszłaś do pokoju, nie chciałaś dopuścić,
krzyczałaś i wyszłaś… Wtedy on wziął brzytwę…
- Pozwoliłeś mu na to, myślałam, że pobiegłeś za mną…
Przecież…
- Chciałem widzieć, chciałem poczuć jej ciepło…
- Jej smak? Czy wy…
- Tak, to było szaleństwo… Opanował nas amok, żądza, którą po
chwili nie mogliśmy opanować, spijałem jego krew… Patrzyłem jak…
- Jak sobie podcina żyły? Podniecało cię to?
- Tak, ale po chwili uświadomiłem sobie, że posunęliśmy się za
daleko… Nie mogłem go powstrzymać… Wtedy wybiegłem za tobą…
- Jak mogłeś? Boże… Mogłeś mu pomóc… Przecież znaleźliśmy go pod
prysznicem…
- Nie wiem jak się tam znalazł… Gdy wychodziłem on leżał
nieprzytomny…
- I przez ten cały okres udawałeś, wiedziałeś… Wynoś
się…Morderca!
- Monika, przestań… Uspokój się…
I stało się,
uderzyłem ją, upadła na podłogę, jej blade lico okryło się
rumieńcem a z rozciętej wargi wypływała krew… Moje ciało
przeszyły dreszcze, chciałem poczuć smak jej ust, dotknąć jej
ciała… Coś wskrzesiło na nowo żar, który jaskrawym płomieniem
rozświetlił moją mroczną połowę… Niczym orgazm za orgazmem
osiągnąłem stan delirium. Bałem się o jej bezpieczeństwo, bałem
się siebie, nie byłem gotowy… Wyszedłem i już nigdy z nią nie
rozmawiałem, lecz przeznaczone mi było zobaczyć jej śmierć…
Kolejne dni mijały pod wielkim znakiem zapytania, nie mogłem się
odnaleźć w nowej rzeczywistości aż do tego pamiętnego wieczora,
który miał zapoczątkować egzekucje wyroku, który ciążył wciąż na
mnie…
- Wcześnie wróciłeś… Usiądź, musimy porozmawiać…
- Raczej nie mamy wspólnych tematów…
- Wiem dlaczego to zrobiłeś…
- Jeszcze nic nie zrobiłem, ale nie ręczę za siebie…
- Musisz zrozumieć, musisz wrócić…
- Przysłała cię moja matka? Nic od niej nie chce…
- Ona nie żyje…
- Kłamiesz! Kim jesteś… Po co… Pierdol się… Nic o mnie nie
wiesz…
- Umierasz… Pomogę ci zrozumieć…
- Co zrozumieć? Wszyscy wokół mnie odchodzą, pogodziłem się z
tym…
- Nie pozwól, by tobą manipulował… Kieruj się sercem…
Nie mogłem go
słuchać, jego wzrok błądził po pomieszczeniu szukając pomocy,
kłamał, cos ukrywał a może po prostu bał się… Nic mu nie
odpowiedziałem, nie chciałem… Po prostu wyszedłem.
Od dawna nie miałem wolnego wieczoru dla siebie, postanowiłem
zwiedzić miasto o zachodzie słońca. Blask parkowych latarni
rozświetlał wysypane grysem ścieżki, dłużące się pośród
pożółkłej zieleni. W końcu mogłem oddychać wieczorną bryzą, w
powietrzu unosił się znajomy zapach miłości, której smak niegdyś
i ja miałem okazje zakosztować. Lecz smak uczuć poznanych z
pożądania przerodził się w grę pozorów, która raniła obie
strony, kończącym gestem była zdrada z mojej strony. Nie byłoby
w tym nic szczególnego, gdybym nie zdradził Doroty z mężczyzną,
tym oto czynem uzyskałem pozycję i poważanie w środowisku,
jednak straciłem bezpowrotnie uczucie, którego zarys zaledwie
przypomina zapach unoszący się w powietrzu, którego natężenie
wciąż wzrastało, wkrótce poczułem delikatny oddech kobiecy na
mojej szyi… Obróciłem się, jednak w pierwszej chwili nie mogłem
uwierzyć w to co widzę… Stała w błękitnej sukni, obwinięta
aksamitną przepaską, eksponującą wszelkie ozdoby ciała… Wróciła
po tylu latach…
- Witaj, przejdziemy się…
- Co ty… Jak mnie…
- Cicho, nic nie mów… Delektuj się ciszą… Odczuwaj każdą chwilę,
każdy dotyk…
- Przepraszam, nie chciałem, nie mogłem tego powstrzymać…
- Wiem, jednak teraz masz okazje by to naprawić… Wróć do mnie…
Masz tak mało czasu…
- Przed nami cała noc, mam ci tyle do powiedzenia…
- Wiem, jednak na mnie już czas… Wróć do mnie…
Po chwili smukła
sylwetka kobiety zniknęła, wiem, że to była Dorota… Jej głos był
taki… Cierpiała, cierpiała będąc ze mną… Zraniłem ją, jednak
wybaczyła mi…
- Jesteś pewien, że to zrobiła…
Usłyszałem wyłaniającej się sylwetki głos…
- Dominik? To ty?
- Ona nigdy cię za to nie winiła…
- Boże, ale mnie… Co tu robisz?
- Byłem u ciebie, ale zastałem tylko Konrada, który stwierdził,
że wyszedłeś…
- Znasz go? Skąd wiedziałeś, że…
- Znamy się wszyscy, wszystko o sobie wiemy, wkrótce do nas
dołączysz…
- Nie rozumiem, przecież widziałem cię… Twoje ciało…
- Chodź, pokażę ci…
Nie wiedziałem
jakie zamiary kierowały Dominikiem, jednak podświadomie
pragnąłem jego obecności. Pośród krętych uliczek i ciemnych
blokowisk spacerkiem doszliśmy pod dom Moniki, jednak gdy ją
zobaczyłem było za późno…
- Zanim powiesz jej, że to był ostatni raz… Zanim dzień
spłoszy srebrnego ptaka nocy…
- Nie rozumiem…
- Zanim zrozumiesz jak, bardzo kochałeś ją… Zanim będziesz
próbował odkupić ją za słowa, zobaczysz jak ona spokojnie stoi z
nim…
Patrzyłem, jak
spokojnie poddała się kolejnym ciosom. To było dziwne uczucie,
niczym ofiara złożona w hołdzie, spoczęła na kamiennym obelisku
w centrum osiedlowego parku. Mężczyzna w todze spowitej
zaklęciem nocy delektował się ostatnim tchnieniem, wydawanym
przez pierś spowitą zakrwawionym całunem…
- Ona ma siłę… Nie wiesz jak wielką… Umierała długo, teraz
rodzi się lekko, nie dla ciebie…Posłuchaj co ma ci do
powiedzenie…
Czy to jawa, sen,
koszmar… Wstał, mężczyzna się oddalił… Zniknął gdzieś w
ciemnościach… W oddali słychać było tylko śpiew kobiety…
„...jedyne co mam, to złudzenia,
że mogę mieć własne pragnienia, jedyne co mam, to złudzenia, że
mogę je mieć… miałam siebie na własność, ktoś zabrał mi
prywatność, co mam zrobić, bez siebie jak żyć, jak żyć… miałam
słowa własne, ktoś stwierdził, zbyt ciasne, co mam zrobić bez
słów, jak żyć, bez słów żyć… jedyne co mam, to złudzenia, że
mogę je mieć… miałam serce dla wszystkich, ktoś klucz do niego
obmyślił, co mam zrobić, by żyć, bez serca mam żyć… miałam myśli
spokojne, lecz ktoś w nich wywołał wojnę, co mam zrobić, jak
teraz żyć, teraz żyć… jedyne co mam, to złudzenia, że mogę mieć
własne pragnienia, jedyne co mam, to złudzenia, że mogę je
mieć…”
Wkrótce
ktoś dosyć boleśnie mnie uderzył w twarz, gdy otworzyłem oczy
widziałem tylko jego… Byłem u siebie… Konrad coś krzyczał do
mnie…
- Dobrze się czujesz?
- Coś mówiłeś…
- Krzyczałeś przez sen, obudziłem się… Próbowałeś wyjść…
- Jak się tu znalazłem? Przecież, byłem…
- No właśnie czuję, byłeś znowu w pracy… Zalałeś się i ktoś
znowu cię przyprowadził…
- Nie, nie byłem, widziałem ją… Boże… Pomóż jej…
- Zapomnij, jej tu nie było… To był tylko sen…
- Byłem w parku, spotkałem Dorotę, Dominika… Monikę, pomóż jej!
- Komu? Spokojnie, to tylko wpływ alkoholu tak na ciebie działa…
Nie pij tyle…
- Widziałeś go, szukał mnie, rozmawiałeś z nim…
- Z kim? Cały wieczór byłem sam, nikt cię nie szukał… Połóż się,
zaśnij, pogadamy rano…
Jednak do porannej rozmowy poruszającej wydarzenia minionej
nocy nigdy nie doszło, poranek rozpoczął się jak wiele
poprzednich… Oczywiście zaspałem na zajęcia… Jak się okazało na
moje ostatnie zajęcia…
- Adam, panie Adamie? Mogę prosić… Do biura proszę…
- Pani profesor… ja przepraszam za spóźnienie…
- Nie chodzi o to… Wiemy, że twoi rodzice nie żyją…Zalegasz z
czesnym…
- Tak, ale zapłacę… Pracuję…
- Mogę być z tobą szczera… Wiem, że sobie radzisz, ale zastanów
się…
- Nad czym mam się zastanowić?
- Weź urlop dziekański, ubieraj trochę grosza, ułóż sobie życie…
Wtedy wrócisz…
- Czy to ostateczna decyzja?
- Niestety, tak… przykro mi, że tracę tak zdolnego ucznia, ale…
- Rozumiem… Przykro mi…
- Mnie również, mam nadzieje, że jeszcze kiedyś do nas wrócisz?
- Tak…
Wyszedłem wtedy, zatrzymałem legitymacje i indeks, nie miałem
odwagi tam wracać… Bałem się reakcji innych a może nie mogłem
znieść ty znaczących spojrzeń? Dla mnie to była chwila, która
trwała wieczność. Owa chwila zapoczątkowała a może po prostu
zakończyła pewien okres mojego życia, które nigdy się nie
zaczęło… Wyprowadziłem się z Domu Słuchacza, na początku
nocowałem w klubie, właściciel się na to zgadzał, w końcu byłem
najlepszy aż do tej nocy…
- Słyszałeś… Słyszałeś… On tu jest… Szukają…
- Jagoda uspokój się… Co się stało? Po kolei…
- W jakim ty świcie żyjesz? Jest tu właściciel tego nowego klubu
dla vipów, szuka obsługi do nowo otwieranego lokalu, gdzieś na
uboczu miasta. To dopiero by było, rozmawiał już z tobą? Ja
raczej nie mam szans poszukuje tylko młodych chłopców…
- Nikt ze mną nie rozmawiał… Który to?
- Patrz to ten…
Zobaczyłem człowieka, który wyglądał jak Bóg, jego ubranie,
postawa, sposób w jaki się poruszał. Każdy chciał z nim chodź na
chwilę pomówić w nadziei, że dostanie posadę. Spojrzał na mnie w
najmniej odpowiedniej chwili, zauważył, że się na niego gapiłem,
może chciałem go poznać… Jedno jest pewne, on chciał żebym dla
niego pracował…
- Dużo o tobie słyszałem chłopcze, kierownictwo chce cię
poznać…
- Słucham, ale ja mam już pracę i nie szuka nowej…
- Ja ci nie proponuje pracy tylko nowe życie…
- Nadal nie jestem zainteresowany, przykro mi…
- Widzisz chłopcze, wiem o tobie wszystko i myślę, że nie masz
wyboru…
- Doprawdy a to dlaczego?
Nagle z zaplecza wyłonił się Jurek, kierownik tego niskiej
klasy lokalu…
- Adam, przykro mi, ale jest zwolniony… Spakuj się i wyjdź,
policja ciebie szuka…
Mężczyzna w czarnym smokingu spojrzał na mnie z ironicznym
wyrazem twarzy, podniósł rękę wsuwając ją delikatnie za
marynarkę, wyciągnął portfel…
- Ile ci tu płacą… To znaczy płacili?
- 1200 plus napiwki…
- Dam ci cztery razy tyle plus lokum…
- Dlaczego jestem dla pana taki ważny?
- Nie dla mnie mój chłopcze, kierownictwo cię wzywa… Wyjdźmy
stąd…
- A co z moimi rzeczami?
- Zostaw, kupisz sobie nowe, od dzisiaj stać cię na nie…
Z początku cała sytuacja bardzo mnie fascynowała, nie mogłem
się oprzeć pokusie na lepsze jutro, lecz już po kilku chwilach
zrozumiałem, że komuś bardzo zależy na mnie a raczej na tym co
mam zrobić. Nadaj przewijały mi się obrazy, dziwne wizje, które
mogły coś znaczyć, lecz czy się naprawdę wydarzyły, to pozostaje
dla mnie zagadką…
- Wejdź chłopcze oczekiwaliśmy cię…
- Naprawdę, ale nie wiem o co państwu chodzi…
- Czy zastanawiałeś się dlaczego od pewnego czasu twoje
otoczenie wydaje ci się dziwne? Dlaczego nie panujesz nad
własnym życiem?
- Tak, ale nadal nie rozumiem , dlaczego tu jestem…
- Budzisz się i nie pamiętasz nocy, wszystko wydaje ci się
znajome ale nigdy przedtem tu nie byłeś… Zapomniałeś… Pomożemy
ci…
- Przepraszam, ale nie mogę… Muszę iść… Wracać, czekają na mnie…
- Mieliście rację, on jest wyjątkowy…
- Zaraz do kogo pan mówi? Przecież jesteśmy tylko my…
- To, że nie widzisz nie oznacza, że ich nie ma… Czujesz ich
obecność…
- Kogo? Kim jestem?
- Jednym z wielu, który musi wybrać… Jesteś posłańcem…
- Nie, pan mnie z kimś myli… Co mam wybierać… Po między czym?
- Po między życiem a śmiercią, która przyjdzie powoli…
- Przecież ja żyję… Jestem tu…
- Jesteś tego pewien, pozwól, że ci coś pokażę…
Tej nocy
nie byłeś sam, pamiętasz to co chcesz pamiętać… To miejsce
nazywamy przejściem, tu się znajdujemy, zazwyczaj ludzie, którym
pisane jest umrzeć mają nierozwiązane sprawy, to ich
powstrzymuje od przejścia. Zostają pośród nas czekając na swoją
kolej, czekają na ponowne narodziny by dokończyć pewne
zobowiązania. Jednak pośród narodzonych na nowo są również
posłańcy, którzy zapomnieli o ich przeznaczeniu. Oni nigdy nie
doczekają się przejścia, zwiastują jedynie śmierć, jednak wielu
wciąż próbuje uciec do świata żywych… Ty tak zrobiłeś,
zapomniałeś o swoim przeznaczeniu, jednak w jakiś szczególny
sposób zostałeś naznaczony, zmieniłeś się i to cię wyróżnia…
Posiadasz moc, która zmieni losy wielu, którzy tuż przed
śmiercią nie zdołają wybrać. Dzięki tobie połączą się w jedność,
ich ukojenie zależy od ciebie. Pomożesz im przejść, ale za nim
to zrobisz musisz na nowo się narodzić. Za każdym razem będziesz
się budził w innych miejscach, jako nowa osoba, która wkrótce
umrze, ty nią będziesz, twoim zadaniem będzie dokończenie za nią
życia, jednak gdy zawiedziesz, jej dusz nie dostąpi przejścia…
Stanie się czystym złem, które wraz z przypływem moc
przeciwstawi się tobie w formie cielesnej… Dojdzie do
ostatecznego starcia, po którym zatriumfuje czysta forma dobra
bądź zła… W twoich rękach spoczywa dobro ogółu… Pamiętaj, nigdy
nikomu nie ufaj, zło przybierze różne formy, byś tylko zawiódł…
Umarłeś przez nie… To wizje, które dopiero się wydarzą… Obudzisz
się…
AUTOR:
Kamil Grab
|
|