O najnowszym,
wchodzącym 6 listopada na polskie ekrany hiszpańskim sequelu horroru „Rec
2” Mariola Wiktor rozmawia w Wenecji z jego reżyserami, duetem Jaume
Balaguero oraz Paco Plaza. Oryginał z 2007 roku, porównywany do legendarnego
„The Blair Witch Project” odniósł kolosalny sukces, a w USA doczekał się
amerykańskiej wersji pt: „Kwarantanna”.
*
* *
Mariola Wiktor: Film „Rec”
z 2007 roku okazał się wielkim sukcesem. Nie obawiacie się wysokiej
poprzeczki oczekiwań widzów wobec sequela?
Jaume Balaguero: Nie,
ponieważ wiemy, ze formuła paradokumentu zastosowana w naszym thrillerze
sprawdziła się. Zdecydowaliśmy się na formę reportażu telewizyjnego
rejestrowanego na żywo, którego akcja rozgrywa się w czasie rzeczywistym. To
nadało filmowi autentyzmu i zarazem oddaliło od kinowych metod oddziaływania
na widza w rodzaju suspensu czy nielinearnej narracji.
Paco Plaza: Wbrew
pozorom osiągniecie realizmu wcale nie jest takie proste. Trzeba
paradoksalnie wielu przemyśleń, by widz odniósł wrażenie, ze film żyje
własnym życiem, bez ingerencji reżyserskiej. Dlatego na przykład kręciliśmy
go chronologicznie. Musieliśmy pozwolić aktorom na improwizacje. Celowo
wybraliśmy osoby o mniej znanych nazwiskach, nieopatrzone jeszcze twarze.
Świadomie nie pokazywaliśmy im całego scenariusza, tak by rozwój akcji był
dla nich zaskoczeniem. Wtedy reagowali spontanicznie i pewnie dlatego ten
ich strach i przerażenie mogły udzielać się publiczności. Chodziło nam o to,
by oko kamery zamontowanej na hełmie strażaka było okiem widza, by czuł on
jego emocje, by stal się uczestnikiem koszmaru. I tak tez się stało. Myślę,
ze na tym właśnie polegał sukces „Rec”. Widz wychodził z kina jako inny
człowiek, poruszony do głębi tym, co zobaczył i przeżył.
*
* *
No ale nie chcecie
chyba powiedzieć, ze to jest jakaś absolutna nowość w kinie? Na podobnym
pomyśle oparli się już wcześniej twórcy horroru „The Blair Witch Project” i
potem wielu innych?
JB: Tak, to prawda. Nie
przywłaszczamy sobie palmy pierwszeństwa. Zresztą nawet sami twórcy „The
Blair Witch Project” Daniel Myrick i Eduardo Sanchez zainspirowali się
filmem „Cannibal Holocaust” Ruggero Deodato z 1980 roku, a jeszcze wcześniej
powstały duńskie „Czarownice” Benjamina Christensena, które także
wykorzystywały formułę paradokumentu. Tym, co różni „Rec” oraz „Rec 2” oraz
te filmy, o których wspomniałem od „normalnych” horrorów jest sposób
narracji polegający na relacji z „pierwszej ręki”. Ale jest jeszcze coś, co
niezależnie od naszych poprzedników dodatkowo nas zainspirowało. Myślę o
grach wideo, których sam jestem fanem. Uwielbiam na przykład „Resident Evil”
i „Silent Hill” właśnie ze względu na to, jak wciągają widza w akcje gry.
Gracz jest całkowicie pochłonięty tym, co dzieje się na ekranie ale
jednocześnie jest bezsilny wobec tego, co się dzieje. Myślę wiec, ze taka
przymusowa niemoc bywa czasem bardziej przerażająca niż tak zwany
klasyczny, kinowy horror ze stopniowym budowaniem napięcia i elementem
zaskoczenia na końcu.
*
* *
Szczerze powiem, ze „Rec”
bardzo mnie wciągnął i zaintrygował. Natomiast jego sequel „Rec 2” już
niekoniecznie. Za dużo w nim z całym szacunkiem do waszej reżyserskiej
roboty i techniki operowania kamerą - tricków, które zabijają strach. Widz
wie, czego się może spodziewać a to nie jest dobre dla tego gatunku kina.
P.P: No cóż, przykro
nam ale masz prawo do swojej oceny. Chciałem jednak zwrócić uwagę na to, ze
„Rec2” to jest zupełnie inna historia. Fabuła „Rec” nie była zbyt
skomplikowana ani oryginalna. Odwoływała się do znanych motywów z horrorów
w rodzaju ucieczki bohatera od polującego na niego monstrum oraz do
telewizyjnych newsów. Mogła razić uproszczeniami. Dlatego tym razem
postanowiliśmy ja pogłębić, stworzyć cos w rodzaju thrillera metafizycznego.
Pojawiają się tutaj watki opętania, satanizmu, ksiądz-egzorcysta. To jest
próba zmierzenia się z ciemnymi siłami natury, z tajemnicami, które
przekraczają nasze ludzkie doświadczenia, doznania i logikę.
J.B: Poza tym o ile „Rec”
stanowił rodzaj naszego komentarza do sposobu funkcjonowania mediów
(bohaterami byli operator telewizyjny i dziennikarka) oraz ich oddziaływania
na widzów to „Rec 2” jest z kolei nasza refleksja na temat kondycji
współczesnych społeczeństw żyjących w wielkich miastach. Oczywiście nie
wprost ale miedzy wierszami. To co mnie przeraza na co dzień, choć nie ma
nic wspólnego z horrorem ale może właśnie dlatego jest tak dołujące to zanik
spontanicznych więzi międzyludzkich, zobojętnienie, atomizacja, rezygnacja z
życia towarzyskiego i zastępowanie normalnych kontaktów w realu przez
portale internetowe. Smsy i maile wyparły spotkania przy kawie i rozmowy w
cztery oczy. Ludzie są dziś coraz bardziej samotni i zagubieni. To
przygnębiające, ze trzeba tragedii, jakiejś katastrofy, sytuacji jak z
naszego horroru by ludzi zjednoczyć, zbliżyć do siebie, pozwolić im na
chwile wyjść ze swoich skorup.
*
* *
Czy widzieliście sequel
amerykański „Rec” i czy planujecie „Rec 3”?
JB: Nie. Nie widziałem
tego filmu. Myślę jednak, ze to musi być bardzo dziwne uczucie, oglądać
wersje swojego filmu, robiona przez kogoś innego. Nie dlatego, ze uważam, ze
to będzie gorszy film. Nie zgadzam się z powszechnym poglądem, ze
amerykańskie remake sa zawsze nieudolne. Przykładem choćby „The Ring” Gore
Verbinsy’ego, który według mnie przewyższa oryginał japoński. Po prostu sam
jestem ciekaw ale jednocześnie pełen niepokoju, na ile czyjaś wizja odbiega
od mojej. Nie będę ukrywał, ze w przypadku naszego sequela dostaliśmy
wsparcie finansowe od jednego ze studiów amerykańskich, które wcześniej, po
sukcesie „Rec” zakupiło prawa do dystrybucji tego filmu w USA. A co do „Rec
3” to nie wydaje mi się byśmy chcieli ten film kontynuować. Jeśli nawet to
sadze, ze potrzebny byłby ktoś ze świeżymi pomysłami. Nas w tej chwili
pociąga zupełnie cos innego. Myślimy o komiksie a nawet o musicalu. Być może
z akcentami horroru ale za wcześnie jeszcze na konkrety.
*
* *
Ciekawi mnie co
sadzicie o bezkrwawych horrorach hiszpańskich w rodzaju słynnego
„Sierocińca” Juana A. Bayonny? Nie ma w nich jatek i zombie a mimo tego
takie filmy także angażują emocje widza w najwyższym stopniu?
PP: Oczywiście
rozumiemy to i szanujemy, ale nasze filmy, także te które powstały przed „Rec”
zawsze były krwawe. Nie wydaje mi się, by były w związku z tym mniej
wyrafinowane albo bardziej prymitywne. To pewnie zależy, kto na co jest
bardziej wrażliwy. Nie wiem, czy w ogóle jest sens to wartościować. Myślę,
ze jeśli nawet ktoś nie gustuje w takim rodzaju horroru, jaki oferujemy to z
pewnością doceni wyrafinowanie naszej reżyserskiej roboty i technik, jakie
zastosowaliśmy, by wciągnąć widza w sam środek koszmarów. Faktem jest
jednak, ze w Hiszpanii „Sierociniec” osiągnął przynajmniej trzy razy większy
sukces frekwencyjny, niż „Rec”, wiec może cos jest na rzeczy w tym, ze
publiczność europejska woli inne metody narracyjne i sposoby oddziaływania
na widza. Bo na przykład w Azji, w krajach, które słyną z produkcji horrorow,
jak Korea Południowa czy Japonia „Sierociniec” wypadł z kolei zdecydowanie
gorzej niż „Rec”. Nasz film świetnie także został przyjęty w Meksyku. Nie
chciał bym jednak generalizować. Niezależnie od szerokości geograficznej
zawsze liczę się z tym, ze odbioru filmu nie da się do końca i zawsze
bezbłędnie przewidzieć. Bardzo jesteśmy ciekawi, jak na „Rec 2” zareaguje
polska publiczność. Liczymy na jej przychylność.