|
vs

* * *
Vandal: Z
tego co wiem, to twoja pierwsza wizyta w Polsce, jak wrażenia?
Robin Cook: Owszem to mój pierwszy raz,
ludzie wydają się być życzliwi i pomocni. Moje koleżanki ze studiów były z
polski, pamiętam dobrze, że świetnie się dogadywaliśmy, i nawet bardzo mi się
podobały (śmiech). A tak poważnie, to za mało zwiedziłem by móc coś więcej
powiedzieć .
* * *
Vandal:
Chciałbym zapytać o proces tworzenia książki. Jak to jest w twoim przypadku, dla
przykładu szukasz tematu w naukowych materiałach, czy też pomysł przychodzi od
tak po prostu?
Robin Cook: W moim przypadku często
opieram się przede wszystkim na badaniu tego, czy dany pomysł nie został już
wcześniej przez kogoś wykorzystany. To żmudna robota, ale nie chciałbym powielać
czyjegoś pomysłu. Jeżeli chodzi o resztę, koncept sam przychodzi do mnie, staram
się zawsze pisać o aktualnych problemach dzisiejszej medycyny.
* * *
Vandal:
Niektóre twoje teksty doczekały się ekranizacji, czy jest jakaś konkretna, która
najbardziej ci przypadła do gustu?
Robin Cook: Zdecydowanie „Coma”, podejście
reżysera i scenarzysty do książki było świetne, gdyż ku mojemu zaskoczeniu
prawie nic nie przekręcili. Wielu dobrych reżyserów słynie z tego, że zmieniają
sporo w filmach opartych na czyjejś prozie, niestety tak już jest.
* * *
Vandal:
Lubisz czasem subtelnie zmieniać konwencję, dobrym przykładem może być dość
apokaliptyczna wizja w Inwazji, bądź Mutant, któremu bliżej do mocnego scence
fiction niż medycznego thrilleru z którego słyniesz. Planujesz może w
przyszłości zaskoczyć czytelników medycznym horrorem ?
Robin Cook: Wiesz, tak szczerze, to w
swoim życiu oglądałem może z parę filmów s-f, nie jestem jakoś ich fanem,
pamiętam z kolei dobrze, że dawniej pomimo ciekawych pomysłów, zawodziły efekty
specjalne, które były po prostu śmieszne, dziś sprawy mają się inaczej. W
Inwazji starałem się opisywać wszystko starannie, zwłaszcza deszcz małych
dysków, chciałem by zagrożenie z kosmosu było wiarygodnie opisane, by czytelnik
trzymając moją książkę pomyślał, że to jest całkiem możliwe. Zapytałeś czy
myślałem o napisaniu horroru? Owszem myślałem, był nawet pewien pomysł, lecz od
razu z niego zrezygnowałem. Nie widzę się w roli pisarza horrorów, jeżeli chodzi
o połączenie tego gatunku z tematem medycznym to tym bardziej. Druga sprawa to
moi czytelnicy, jestem w pewien sposób względem nich zobowiązany, by dostarczyć
im to co tworzę od początku swej kariery literackiej. W horrorze powinien
występować pewien element nadnaturalny, ja z kolei staram się by moje książki
były jak najbardziej autentyczne. Myślę, że nie którzy mogliby w tym dostrzec
pójście na komercję .
* * *
Vandal:
Jesteś po uniwersytecie w Columbii, poczym także ukończyłeś studia podyplomowe
na Harvardzie. Dlaczego nie pozostałeś przy zawodzie chirurga, a zająłeś się
pisaniem? Czy był to pewien punkt zwrotny w twoim życiu, a może marzyłeś od
małego o karierze pisarza?
Robin Cook: W prawdzie powiedziawszy
pomysł by związać swe życie z pisarstwem przyszedł od tak po prostu, gdy byłem
na studiach. Już wtedy wykładowcy zauważyli, że świetnie nawiązuję kontakt z
pacjentami. Poza tym nigdy nie należałem do tego typu ludzi, którzy zamykają się
na świat w czterech ścianach swego laboratorium przeprowadzając bez ustanku
badania. Dla mnie to pacjent i jego dobro jest na pierwszym miejscu, nie jego
status finansowy. I właśnie to usilne pragnienie by w przystępnej formie
literackiej sprawić, by ludzie mogli wczuć się w bohaterów przeze mnie
kreowanych i ich życie, by mogli spojrzeć od innej strony na problemy, z jakimi
boryka się dzisiejsza medycyna, to wszystko sprawiło że zacząłem pisać.
* * *
Vandal:
Możesz coś jeszcze powiedzieć o planach na następną książkę?
Robin Cook: Jak na razie żadnych, niedawno
wydałem „Czynnik krytyczny”, który zresztą będę podpisywał dziś w waszym empiku.
Pożyjemy i zobaczymy, co przyniesie jutrzejszy dzień. |
|