|
"Through
the darkness you could only see
A
giant shadow which was to be
A
house where evil ruled at night
And the shadow at the gate, they seemed
to
be alive…"
King Diamond A Mansion in Darkness
Typowy dom zapewnia bezpieczne schronienie, służy
jako nienaruszalny schowek na posiadane rzeczy osobiste. Jest przestrzenią
oswojoną, przyjazną, dobrze znaną. To miejsce, do którego wraca się z
przyjemnością po ciężkim dniu, by zaznać spokoju i tej odrobiny samotności,
jakiej każdy z nas od czasu do czasu potrzebuje. Istnieją jednak takie domy, w
których ręka (lub inna kończyna chwytna) złych mocy, przekreśla środkowe słowo
na tabliczce z popularnym powiedzeniem „home sweet home,” zamieniając je na „deadly.”
Jednym z najważniejszych czynników, które
sprawiają, że horror spełnia swą podstawową funkcję, czyli straszy, jest
izolacja. Aby uwikłać bohatera w koszmar na jawie, należy wszelkimi sposobami
uniemożliwić mu wezwanie pomocy – odciąć kable telefoniczne, zabrać kluczyki od
samochodu - lub pozbawić go możliwości opuszczenia danej, wrogiej przestrzeni,
jaką najczęściej staje się w horrorze dom.
O tym, że niektóre domy rodzą się złe, informował
Stephen King w Czerwonej Róży. W tej powieści (a także w zrealizowanym na
jej podstawie filmie) mamy do czynienia z typowym nawiedzonym domem, budowlaną
legendą okolicy. Wszyscy wiedzą, że duchy ludzi skrzywdzonych w przeszłości w
murach owej rezydencji straszą tam obecnie. Grupka ochotników wraz z
głównodowodzącą panią parapsycholog decyduje się na spędzenie kilku dni w
tychże złowrogim budynku, celem zbadania aktywności bytujących tam sił z
zaświatów. Śmiałkowie świadomie izolują się od otoczenia, nie spodziewając się
śmiertelnego zagrożenia ze strony duchów. Przy pierwszej próbie opuszczenia domu
przekonują się, że zostali uwięzieni w jego murach. Duchy, choć niematerialne,
potrafią krzywdzić żywych także za pomocą przedmiotów. Zazwyczaj badacze są na
tyle inteligentni, żeby znaleźć w końcu sposób na przechytrzenie zjaw. Nie
wszystkim jednak będzie dane opuścić nawiedzoną rezydencję… Czasem duchy stają
się wyjątkowo przebiegłe i zamiast pokornie odbywać karę na tym świecie,
umiejętnie stwarzają pozory własnej cielesności i żywotności, by wciągnąć
śmiertelników w zasadzkę (Nawiedzony J. Herbert).
Popularną sceną horroru są domy nowo nabyte lub
właśnie odziedziczone. Jedyną wskazówką dla nieświadomych zagrożenia przyszłych
bohaterów koszmaru, której zwykle nikt nie bierze pod uwagę, jest niezwykle
niska cena budynku lub szemrana reputacja poprzedniego właściciela. Dom może,
choć nie musi, być zły sam z siebie, jak u Kinga lub Jackson, natomiast staje
się takim pod wpływem uruchomienia pewnych czynników. Budynek nie wywiera
żadnego wpływu na otoczenie, dopóki ktoś nie wejdzie do środka, tym samym
aktywując lub uwalniając drzemiące w nim zło, które często, po lovecraftowsku,
czeka w uśpieniu. Zwykle, zgodnie z symboliką kierunków, to, co najgorsze,
znajduje się możliwie jak najniżej – w piwnicy.
Bohaterowie szybko przekonują się, że
zostali nabywcami prywatnego piekła. Otrzymują ostrzeżenia dotyczące historii
domu w postaci upomnień sąsiadów, pojawienia się
tajemniczych postaci lub po prostu masowych zgonów ekipy remontowej lub gości. Z
różnych powodów nie opuszczają jednak feralnego domostwa – zazwyczaj nie mają
dokąd pójść lub trudno im uwierzyć w istnienie sił nadprzyrodzonych. Po
uwolnieniu zła sam dom również ma co nieco do powiedzenia na temat tego, kto
wchodzi lub wychodzi. Więzi mieszkańców poprzez zatrzaskiwanie drzwi, wyłącza
światło i telefony. Dodatkowo czynnikiem izolacji staje się okolica domu, nowi
sąsiedzi, często wrogo nastawieni lub obojętni wobec nowych lokatorów.
Tytuły horrorów literackich i filmowych
wykorzystujących ten motyw można by wymieniać latami. Najbardziej znaną serią
filmów grozy jest z pewnością seria Amityville, przedstawiająca dzieje
kolejnych właścicieli domu, w piwnicy którego znajdowała się brama do piekieł.
Jej oddziaływanie nie ograniczało się jedynie do krzywdzenia kolejnych
mieszkańców, złe moce posiadły także meble, a nawet domek dla lalek będący
miniaturką złowrogiego pierwowzoru. Nie trzeba chyba dodawać, że palenie lub
burzenie diabelskich domów z rzadka tylko okazuje się skuteczne.
Czasem dom nie jest tym, czym się z pozoru
wydaje, tak jak w filmach Ciemność czy 13 duchów. Zdarza się, że
krótka wycieczka po jego wnętrzu czy uważne przestudiowanie planu budynku
pozwala stwierdzić, że jest to pomieszczenie przystosowane przede wszystkim do
odprawiania magicznych rytuałów, a lokatorzy to po prostu… komponenty. W The
Beyond natomiast zły dom staje się przestrzenią, która pochłania wszystko
niczym czarna dziura, oddając piekłu we władanie nie tylko swoich mieszkańców,
ale i cały świat.
Mylą się ci, którzy czytając poprzednie akapity
wyciągnęli wniosek, że w bloku, wśród wszędobylskich, wścibskich sąsiadów, nic
złego ich spotkać nie może. Wystarczy przypomnieć sobie Dziecko Rosemary, The
Sentinel czy Dark Water oraz słynny cytat o samotności wśród ludzi z
Małego Księcia. Bohaterki wymienionych filmów wprowadzają się do nowych
mieszkań, sąsiadom niewiele można zarzucić i wydaje się, że wszystko będzie
dobrze… Tymczasem, osaczona przez swych sąsiadów-czcicieli diabła, Rosemary
zachodzi w ciążę z samym Szatanem. Nie lepiej wiedzie się bohaterkom dwóch
pozostałych filmów. Pierwsza z nich zostaje niemal doprowadzona do samobójstwa
przez duchy grzeszników z piekła, natomiast druga zmuszona jest matkować zjawie
utopionej dziewczynki.
Powrót do domu po latach może okazać się bolesny,
kiedy jednocześnie wraca się do złych wspomnień. Dzieciństwo nie było „sielskie,
anielskie,” bo można co nieco zarzucić miejscu, w którym się je spędzało.
Odwiedzanie miejsc, gdzie w przeszłości doznało się traumatycznych przeżyć,
pomaga odświeżyć pamięć i niejednokrotnie rozpętać nowy koszmar. Dom występuje
tu w roli milczącego świadka, jest po prostu wnętrzem, w którym doszło do
tragedii. Przebywając w takim budynku, bohater tak naprawdę boi się tego, co
czai się w jego myślach - dom pełni w tym przypadku rolę katalizatora wspomnień.
Powracanie do przeszłości może okazać się zgubne w skutkach, o czym przekonali
się między innymi bohaterowie Hellraisera czy Boogeymana.
Domy jako scenę horroru wykorzystuje się w
fantastyce grozy od początków jej istnienia. Po raz pierwszy domostwo pojawiło
się w takim charakterze w prekursorskiej powieści grozy Zamczysko w Otranto
Walpole’a w 1764 roku. Wielbiciele horroru pamiętają zapewne ponurą
posiadłość Usherów z opowiadania Poego. Niesamowity nastrój tego domu
doprowadził jej nieprzeciętnie wrażliwego właściciela do pogrzebania siostry
żywcem, a samą pannę Usher do powrotu zza grobu. Przeklęte posiadłości
niejednokrotnie pojawiały się w twórczości Lovecrafta.
Pojawienie się intruza (od ankietera począwszy na
demonach skończywszy), na naszym terenie prywatnym, zawsze wywołuje sprzeciw,
niezależnie od tego, jakimi metodami obrony dysponujemy. Czasami jednak sam dom
nie chce być naszą placówką i zamiast grzecznie zostać zagospodarowanym wedle
naszego uznania, snuje wobec nas złowrogie plany. |
|